„Posiadłość East Lynne” - Sir Henry Wood


Literatura, jaką powinniście znać.

Muszę przyznać, że kiedy zobaczyłam na żywo „Posiadłość East Lynne” złapałam się za głowę. Ta książka to prawdziwy grubas, a ja zaczęłam się zastanawiać „ile będę to czytać”. Nie wiedziałam na co się pisze, bo jak to mam w zwyczaju nie przeczytałam opisu, który opowiada mniej więcej z czym spotkamy się w środku lektury. Jednak kiedy zasiadłam do „Posiadłości East Lynne” świat przestał istnieć.

East Lynne, posiadłość Lorda Mount Severn jest wyjątkowa, ale jej właściciel nie ma przy sobie ani grosza, aby ją utrzymać. Kiedy lord nagle umiera, jego córka zostaje pozbawiona środków do życia. Lady Isabel, aby uniknąć upokorzenia w śmietance towarzyskiej i nieszczęścia, zwanego biedą postanawia zgodzić się na propozycję Archibalda Carlyle'a i wyjść za niego za mąż. Przy okazji, ów mężczyzna jest nowym właścicielem East Lynne, zatem Lady Isabel nie ma potrzeby większej przeprowadzki. Wkrótce jednak kobieta zaczyna zmagać się z dwoma silnymi emocjami. Zazdrość o przyjaciółkę męża, Barbarę Hare, która jest zbyt blisko oraz fascynację przystojnym kapitanem Levisonem. Lady Isabel decyduje się postawić wszystko na jedną kartę, co uruchamia lawinę niespodziewanych zdarzeń, a których jedne przynoszą radość, a inne smutek i ból.

Jak tak sobie teraz myślę, to chyba pierwszy raz miałam przyjemność czytać książkę z gatunku literatury pięknej. „Posiadłość East Lynne” czerpie najlepsze z epoki wiktoriańskiej, która wyczuwalna jest tutaj na każdym kroku.

Autor wywołał we mnie szok, budując w swojej pozycji swoisty trójkąt między bohaterami. Barbara i Isabel to dwie skrajnie różne od siebie bohaterki, które łączy tylko jedno – miłość do Archibalda. Autor poza zaskakującym wątkiem miłosnym proponuje nam również prawdziwą sprawę kryminalną, która kończy się aresztowaniem.

Z początku nie do końca wiedziałam, gdzie ja właściwie jestem. Weszłam z butami w tę pozycję, ale nie do końca załapałam jakieś ramy, w których została umieszczona fabuła. A ta jest tutaj bardzo zawiła. Henry Wood nie pozwala nam na oddech, ani na sekundę. Cały czas coś się dzieje. A to złamane serca, a to morderstwo, a to żałoba, a to dziwne wypadki. A jakby tego było mało to na koniec jeszcze dochodzi zmiana tożsamości. Wszystkie te ścieżki nawarstwiają się, aby osiągnąć punkt kulminacyjny, który sprawia, że czytelnik zaczyna mrugać oczami i zastanawiać się, co tu właśnie się zadziało. I szczerze? Mimo tego galimatiasu, jaki tu jest cała historia „Posiadłości East Lynne” bardzo mi się podobała!

Książka jest bardzo obszerna, ma ponad 700 stron, stąd z początku miałam wątpliwości „co, jak będę się męczyć podczas czytania”. Końcem końców okazało się, że Henry Wood pisze w sposób łatwy w odbiorze i przystępny dla czytelnika, który z literaturą piękną ma tyle do czynienia, co z baletem (tak, piszę o sobie). Swoją drogą, teraz trochę żałuję, że nie kiedy „Błędnik” miał swoją premierę nie zdecydowałam się po niego sięgnąć. Będę musiała to nadrobić, ale na pewno nie od razu. Póki co, mój limit na książki z tego gatunku został wyczerpany.

„Posiadłość East Lynne” to pełna niespodzianek książka, która wciąga w swój świat od pierwszego rozdziału. Historia zmarłego lorda i jego córki, która decyduje się wyjść za mąż, aby nie zaznać biedy, a potem postawić wszystko na jedną kartę jest ciekawa i oryginalna. Wydawnictwo Zysk i s-ka zadbało też o stronę wizualną tej książki i poza twardą oprawą, która czyni tę klasykę pozycją bardziej szlachetną, mamy też obwolutę, pod którą kryje się identyczna okładka. Jeżeli zaś chodzi o gabaryt... „Posiadłość East Lynne” zdecydowanie jest pozycją do czytania na leżąco, od dłuższego trzymania książki w dłoni zaczyna boleć ręka. A musicie pamiętać, że kiedy rozpoczniecie tę przygodę, nie będziecie mogli się od niej oderwać.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com