Zabić to mało.
„Nasze ciała” to pierwsza książka Oli, jaką mieliśmy okazję czytać w papierze. Autorka nie spowalnia tempa i już niedługo na sklepowe półki trafi kolejna pozycji spod jej pióra. Tym razem będzie to coś zupełnie różnego od znanej nam już lektury. „Ostatnia z Krwi” to fantastyka. Fantastyka, która okazała się moją ostatnią nadzieją, na dobrą historię z wampirami i wilkołakami.
Ale o tym za chwilę.
Dalilah Roy została sama na placu boju. Jest jedyną ocalałą z sabatu Krwi, który wybito. I mimo że niebezpieczeństwo teoretycznie zostało zneutralizowane Dalilah musi mieć się na baczności każdego dnia, ponieważ zmiennokształtni idą jej śladem, aby dokończyć dzieła. Wola walki dziewczyny pomału zaczyna słabnąć, a ona sama wątpi, że znajdzie jakąkolwiek pomoc. Pewnego razu zostaje porwana przez fałszywego księdza, za którego przebiera się Omega. Daje dziewczynie prostą propozycję. Albo Dalilah pozostanie w ukryciu dopóki wojna domowa się nie zakończy, albo stanie do walki, aby dokonać zemsty za swój sabat. Na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo, a wrogowie tylko czekają, na choć jeden błąd młodej czarownicy. Czy Roy stawi czoła przeciwnikom i dokona zemsty? A przede wszystkim, czy znajdzie sojuszników, którzy jej w tym pomogą?
Zacznę może od początku.
Do napisania opinii tej pozycji podchodziłam pięć razy. Pięć razy patrzyłam w pustą stronę i zastanawiałam się, jak zebrać wszystkie emocje, które kotłują się we mnie po lekturze w logiczną całość. No cóż, Aleksadnra Pilch nie ma serca dla swoich Czytelników i nawet teraz, kiedy minęło naprawdę sporo czasu od kiedy skończyłam „Ostatnią z Krwi” nie mogę jej wybaczyć tego, co zaserwowała mi w swojej książce.
Napiszę Wam dość kolokwialnie: będzie grubo. Będziecie albo płakać, albo rwać włosy z głowy. Będziecie chcieli wyrzucić czytnik/książkę przez okno, a najlepiej to jeszcze podeptać w międzyczasie. Tyle że Wy właśnie zostaliście ostrzeżeni, a JA czytałam to bez wiedzy, że autorka dosłownie mną pozamiata podłogę.
Jedynym minusem „Ostatniej z Krwi” to niedosyt po jej skończeniu. Naprawdę. Znaczy, no dobra, podczas lektury też miałam ochotę zabić autorkę, ale tylko raz (co jest sukcesem), za to co zrobiła. Niemniej jednak po zakończeniu historii Dalilah miałam ogromny niedosyt i naprawdę, ale to naprawdę mam nadzieję na drugą część tej historii. Uprzedzając Wasze pytanie: nie wiem, czy Aleksandra planuje kontynuować tę przygodę.
Będąc fanką fantastyki i sci fi miałam problem czytając polskich autorów. Niestety, ale książki o wampirach i wilkołakach albo przestały istnieć, albo były tak słabe, że szkoda o nich wspominać. „Ostatnia z Krwi” była moją nadzieją na powrót do korzeni. I co z czystą przyjemnością muszę napisać, że zapałka nadziei stała się prawdziwym płomieniem, a Aleksandra Pilch obudziła moją chęć czytania książek o wampirach i wilkołakach ponownie.
Kończąc, „Ostatnia z Krwi” to pozycja, którą trzeba przeczytać. Jeżeli lubicie klimaty krwiopijców i zmiennokształtnych to będziecie się tutaj czuć nie tyle co w domu, co jak w luksusowej rezydencji, gdzie kamerdynerzy dolewają wina do kieliszka i otulają kocem. Majstersztyk sam w sobie. Wszystko w tej historii jest dopracowane, emocje sięgają zenitu, a autorka bawi się naszymi sercami, jak jej wygodnie. Pamiętajcie tylko, że jak będziecie mieć złamane serca, to nie przychodźcie do mnie z reklamacjami. Od tego jest Aleksandra Pilch.