„Ktoś taki jak ty” - Ewa Pirce


Przepraszam, że co?

Nie mogło być inaczej. Kiedy „Ktoś taki jak ty” od Ewy Pirce pojawiło się w zapowiedziach wydawnictwa Plectrum poszłam na żebry do autorki, aby otrzymać książkę szybciej. Wiedziałam, że będzie to kolejna sztos opowieść od Ewy, jednak nie sądziłam, że zakończenie usunie mi pokład spod nóg. Po raz kolejny zostałam nie tylko kupiona pozycją od Ewy Pirce, ale też i zaskoczona jej cliffhangerem, który (nie ukrywajmy) jest i jest przepotężny.

Patrick Hetfield to człowiek, który żyje według ustalonych zasad, a wszystko co robi ma swój czas i miejsce. Mężczyzna planuje każdy dzień do przodu i nienawidzi niespodzianek i zmian. Jest drobiazgowy, skrupulatny, a przede wszystkim jest obrzydliwie bogaty, pracując jako agent sportowy jednego z najbardziej wziętych bokserów. Wystarczyła mu jednak chwila zapomnienia, wrzucenie na luz, aby jego ciszę i spokój zmącił wiat, który przekształcił się w prawdziwy huragan. Zawsze opanowany Patrick, nie potrafi sobie poradzić w nowej sytuacji, ale wtedy na scenę wchodzi ona.
Luisina, chodzący po ziemi anioł, który przybywa do Stanów Zjednoczonych z Meksyku w poszukiwaniu czegoś, co straciła lata temu. Kobieta ciesząca się z każdego dnia, rozsyłająca uśmiech do wszystkich wokół, gdzie tylko się pojawi.
Los łączy Hetfielda i Luisinę pod dyskontem spożywczym, a ich pierwsze spotkanie nie należy do najprzyjemniejszych.
Szybko jednak okazuje się, że on potrzebuje jej tak samo, jak ona potrzebuje jego.
Mogą wykorzystać się wzajemnie do własnych celów, czy jednak ich znajomość okaże się tylko suchym układem?
Czy może wkradnie się między nich gorące i nieproszone uczucie?

„Ktoś taki jak ty” to zupełnie inna książka od wcześniejszej premiery Ewy Pirce, czyli „Nie ma mnie bez ciebie”. Historia Patricka i Luisiny jest delikatniejsza i dopiero się rozkręca, kiedy w „NMMBC” od razu, na starcie dostawaliśmy przysłowiowego „kopa w tyłek”.

Muszę przyznać, że Ewa Pirce nie boi się sięgać po tematy, których na polskich półkach jest bardzo mało. Chwali się, że autorka nie ma w swoich książkach ciągłej mafii, która do samej mafii nie jest podobna. „Ktoś taki jak ty” to lektura, której na pewno nie mieliście okazji czytać w swoim życiu. Najpierw wielka niespodzianka, a potem wielki bałagan z nią związany. Co więcej mamy tutaj Meksykankę, która odpowiada zupełnie innym walorom piękna, niż wieczne książkowe Amerykanki z pokazów mody, a także mężczyznę, który mimo ogromnej miłości do pieniędzy potrafi się nimi dzielić i korzystać z nich w sposób dość mądry.

Bohaterowie u Ewy Pirce wyłamują się ze wszelakich stereotypów. Już wyżej pisałam o Luisinie, która nie jest bohaterką powielającą schematy, zaś Patrick może wydawać się klasycznym przykładem biznesmena, jednak to tylko warstwa zewnętrzna tego mężczyzny. Musicie lepiej go poznać, aby zrozumieć, że wcale nie jest zakochanym w sobie i pieniądzach narcyzem.

„Ktoś taki jak ty” kończy się ogromnym cliffhangerem. W zasadzie to kiedy przeczytałam ostatnie strony, dostałam liścia prosto w twarz. I wiecie co? Cofnęłam się jeszcze raz, bo nie chciałam wierzyć, że to koniec. Autorka zapowiedziała dwa tomy tej historii, zatem czekam na dywaniku ze szpilek na kolejny tom, ponieważ to, co Ewa Pirce zrobiła na koniec „Ktoś taki jak ty” jednocześnie wkurzyło mnie i zmiotło z powierzchni Ziemi. No, ale to musicie sprawdzić sami, czy Patrick i Luisina także na Was zadziałają, jak niszcząca siła. Polecam!

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com