Ale że co?
Kryminały nie należą do jednego z moich regularnie czytanych gatunków. Po „Czyste zło” sięgnęłam z ciekawości, bo UWAGA! przeczytałam opis tej pozycji, który wyjątkowo mi się spodobał. Kiedy rozpoczęłam lekturę tej książki, całkowicie wsiąkłam w nią i zakrzywiłam czasoprzestrzeń.
Sprawa psychopatycznego porywacza Jacoba Nessa zostaje po raz kolejny otwarta, mimo że on sam od dawna nie żyje. Agentka specjalna FBI Kimberly Quincy oraz detektyw bostońskiej policji D.D. Warren nieustannie szukają jakichkolwiek śladów, które pozwolą ujawnić prawdziwą skalę zbrodni, jakie Ness popełnił za życia.
Makabryczne odkrycie w Appalachach może mieć związek z działalnością Nessa. Aby dowiedzieć się szczegółów zarówno agentka, jak i detektyw przyjeżdżają do małej mieściny i zabierają ze sobą jedyną osobę, która ma szansę poskładać kolejne fakty w sensowną całość: Florę Dane, ocalałą ofiarę psychopaty.
W miasteczku krąży ciężka atmosfera, która rzuca podejrzenie na całą sprawę. Szybko okazuje się, że najgorsze sekrety kryją się w mroku i ciszy.
A jedyną pomocą dla śledczych jest niema dziewczyna, której cisza jest głośniejsza od krzyku.
Jak wywnioskowaliście po wstępie nie miałam okazji czytać wcześniej książek Lisy Gardner, ponieważ nie sięgam po kryminały na co dzień. Ale teraz zastanawiam się, czy nie warto tego zmienić, ponieważ Lisa Garder kupiła mnie „Czystym złem” całkowicie.
Po pierwsze zauroczyło mnie to, że mamy tutaj silne i konkretne kobiety, które nie boją się trupów. Gdzie Lisa Gardner była całe moje życie? Czemu wcześniej nie poznałam tej autorki? D.D. I Kimberly to bohaterki idealne. Jedna z drugą nie dość, że świetnie się dogadują, a robota pali się im w rękach, to jeszcze fenomenalnie łączą życie prywatne z zawodowym. Muszę przyznać, że to właśnie agentka i detektyw kupiły mnie w tej pozycji najbardziej, aczkolwiek cała historia też jest niczego sobie.
Mrok wyczuwalny jest na każdej stronie. Początek był nieco męczący, ale tylko przez pierwsze dwa rozdziały. Jak już przebrnęłam dalej to poczułam głód rozwiązania tej sprawy i tak oto spędziłam dobre kilka godzin na czytaniu tej pozycji. Nie żałuję ani chwili!
Hm... zastanawiam się nad gatunkiem. Z tyłu książki napisane jest, iż jest to kryminał, ale „Czyste zło” bardziej podchodzi mi po thriller. W zasadzie to nie jestem specem od tych gatunków, ale miałam okazję przeczytać parę kryminałów w życiu i ta historia nie jest do niego podobna. Niemniej jednak nie ma to znaczenia, bowiem „Czyste zło” to książka, którą łyka się na jedno posiedzenie. Dlatego zróbcie zapas kawy..., albo wina.
„Czyste zło” to książka, która sprawiła, że chce spróbować ponownie z piórem Lisy Gardner. Zdecydowanie warto sięgnąć po tę historię. Napięcie wyczuwalne jest od pierwszych rozdziałów, a potem dochodzi też i strach. A zakończenie? Powiedziałabym, że idealnie pasuje do fabuły i bardzo mi się podobało. Wiecie co jest w tej książce najlepsze? To, że „Czyste zło” jest jedenastym tomem większego cyklu o detektyw D.D. Warren, a nie wiedząc o tym i sięgając po lekturę, weszłam w nią jak do pozycji jednotomowej. Rany boskie, dawno mi się tak dobrze nie czytało książki! Na pewno będę nadrabiać poprzednie tomy przygód pani detektyw, bo po prostu warto!