Ale, jak to koniec?
Mimo że na półce mam cztery tomy „Smoczej Straży” przez myśl by mi nie przeszło, że to piąty tom, jest ostatnią częścią Baśnioboru! Dopiero w podziękowaniach, gdzie autor tłumaczy, że historia została rozpisana na pięć tomów doznałam szoku. Prawdziwego szoku. No, bo jak tak można?!
Dzięki Zzyzxowi, czyli więzieniu demonów, od tysiącleci świat był bezpieczny od tych istot i zagrożenia, jakie stwarzają. Teraz jednak Sfinks, który jest liderem Stowarzyszenia Gwiazdy Wieczornej, a także o krok od połączenia wszystkich kluczy, będącymi ważnymi artefaktami stanowi niebezpieczeństwo dla świata. Jeżeli więzienie demonów zostanie otwarte, cała ziemia pogrąży się w chaosie. Kendra, Seth oraz Rycerze Świtu podejmują ostatnią, iście niebezpieczną i desperacką próbę ochrony świata przed złem. Planują podróżować po świecie na tyle długo, aby zdobyć wszystkie klucze przed nim i zapobiec ich połączeniu, a także w międzyczasie chcą też uratować kilku Wiecznych, których śmierć jest warunkiem oswobodzenia demonów. Jeżeli ich misja nie pójdzie zgodnie z planem, pozostanie ostateczna walka na Bezbrzeżnej Wyspie.
A żeby mieć jakiekolwiek szanse na wygraną, nasi bohaterowie będą musieli zaprosić do swojego zespołu bardzo mocnych sojuszników.
Czy Kendra i Seth, wrzuceni po raz kolejny w sam środek walki o swój świat będą w stanie przetrwać i wygrać ostateczną walkę, która ochroni nie tylko ich, ale też wszystkie magiczne istoty?
Finał na piątkę!
Kiedy zamknęłam piąty tom cyklu o „Baśnioborze” z jednej strony czułam spełnienie, bo dotarłam do lekko romantycznego końca serii, z drugiej zaś było mi niesamowicie smutno, że to już koniec. Ale! Wzięłam się na sposób i sprawdziłam „Smoczą Straż”, gdzie okazało się, że Kendra i Seth wracają na salony ponownie. Już nie mogę się doczekać sięgnięcia po nowy cykl od Brandona Mulla, ale najpierw zrobię sobie od niego przerwę, aby wrócić z podwójną siłą do tych przygód.
Powróćmy na chwilę do przeszłości.
Kiedy byłam dzieckiem, modny był Haary Potter i to właśnie na te książki czekało się z niecierpliwością. Zasadniczo, nic poza młodym czarodziejem nie było tak popularne, dlatego też to właśnie jego pamiętam najlepiej. Szczerze? Chciałabym jeszcze raz być dzieckiem, ale teraz. Teraz, kiedy wydawnictwa decydują się wydawać naprawdę świetne serie, pełne przygód, charyzmatycznych bohaterów i różnorodności! Fakt, przy „Baśnioborze” nawet teraz bawiłam się świetnie, ale mam wrażenie, że czerpałabym większą frajdę, gdybym była dzieckiem. Ach... czemu człowiek musi rosnąć.
W życiu Kendry pojawia się pierwszy adorator, co dla dziewczynki jest czymś zupełnie nowym. Bardzo podoba mi się, jak Brandon Mull rozpisał tę znajomość. Jak pokazał zmieszanie i niepewność, jakie pojawiają się u dziewczynki. Czytając ten wątek, czułam razem z Kendrą przechodzenie przez pierwszą miłość i zauroczenie i to było po prostu urocze. Serio!
Na przestrzeni wszystkich tomów to Seth przeszedł przemianę, jakiej spodziewałam się, ale nie sądziłam, że będzie ona tak dobrze napisana. Ze zwykłego chłopca, który najpierw robił potem myślał, brat Kendry stał się naprawdę odważnym i rozsądnym mężczyzną, który potrafi postawić swoje życie na szali, aby uratować tysiące innych istnień.
„Baśniobór. Klucze do więzienia demonów” mało przypomina książkę dla młodszych czytelników. Rozpoczynamy prawdziwą i ostateczną bitwę ze Sfinksem oraz jego Stowarzyszeniem, aby ocalić świat. Jeżeli chcecie odetchnąć to cały cykl napisany przez Brandona Mulla jest idealną okazją do odpoczynku. Oczywiście pełnego emocji!