Zapraszam na pokład.
Kończąc „Zwrotnik Węży” nie czekałam i od razu sięgnęłam po kolejny, trzeci już tom cyklu „Pamiętniki Lady Trent”. „Podróż Bazyliszka” to historia, która wpuszcza nas na trap, prowadzący na statek. Jesteście gotowy na rejs w głębiny? A przede wszystkim... pamiętacie Bazyliszka?
Sześć lat po wyprawie do Erigi, gdzie Izabela Trent wyrusza na kolejną ekspedycję. Tym razem sprawa ma się nieco inaczej, bowiem kobieta udaje się w podróż dookoła świata, aby badać wszystkie możliwe odmiany smoków, gdziekolwiek one istnieją. Wiadomym dla badaczki jest fakt, że kolejna podróż, jakiej się podejmuje ponownie będzie w celach stricte naukowych. Kobieta pragnie dowiedzieć się o smokach jak najwięcej, aby zyskać poparcie w Towarzystwie Naukowym, jako jedna z pierwszych kobiet. Nieustraszona podróżniczka z pozytywnym nastawieniem wchodzi na pokład Bazyliszka, który to zabierze się w podróż pełną wrażeń... niekoniecznie dotyczących smoków.
Tym razem Izabela Trent będzie musiała stawić czoła chorobie morskiej, sztormom oraz politycznym intrygom. Przy okazji też zostanie wplątana w działania wojenne, które doprowadzą ją do przełomowego odkrycia w historii smoków, na której jej najbardziej zależy.
Nie będzie to dla nikogo zdziwieniem, że kiedy poczułam zew morskiej historii w trzecim tomie „Pamiętników Lady Trent” wiedziałam, że to właśnie ta część spodoba mi się najbardziej.
No cóż... to prawda. Dajcie mi statek, a ja jestem szczęśliwym człowiekiem.
„Podróż Bazyliszka” to iście morska uczta dla fanów fantastyki, która rozbija się nie tylko o fabułę dziejącą się na lądzie. Wraz z nieustraszoną Lady Trent weszłam na pokład Bazyliszka pełna nadziei na świetną książkę, którą otrzymałam. No, ale tutaj powtórzę... nie jestem obiektywna, kiedy w historii pojawia się statek.
W kolejnym tomie przygód nieustraszonej badaczki smoków poznajemy dotąd nieznane nam państwa, ich wierzenia, politykę i kulturę. Samo odkrywanie świata z Izabelą jest dla mnie w tej serii niesamowicie wciągające. Przecież w każdej książce jesteśmy gdzie indziej i szukamy zupełnie innych stworzeń. Wiecie co podoba mi się w tym cyklu najbardziej? To, że z tomu na tom bohaterka poznaje smoki (a my razem z nią), ale też one poznają ją. Niebywale przyjemne jest podglądanie Izabeli przy kontaktach z mitycznymi stworzeniami tym bardziej, że Marie Brennan nie pozwala nam się nudzić podczas lektury. Przez te trzy tomy, bardzo związałam się z Lady Trent i mimo że wiem, iż mamy jeszcze trzy tomy do końca, już zaczynam myśleć, co będzie, kiedy w końcu przyjdzie czas rozstania.
Lady Trent to ambitna kobieta, dla której nauka jest jedną z ważniejszych rzeczy. Na swojej drodze spotyka całą masę ludzi, w tym bardzo wielu mężczyzn, jednak nie jest osobą bezmyślną i nie ugania się za byle pierwszym naukowcem, aby usidlić go w związku małżeńskim. Podoba mi się jej samodzielność i niezależność, o którą walczy w tym męskim, naukowym świecie. Być może dla niektórych ten wybijający się feminizm będzie rażący, osobiście uważam że jest potrzebny. W fali książek, gdzie bohaterki są szarymi myszkami i dają sobą pomiatać na wszystkie strony, potrzebujemy silnych żeńskich postaci, które potrafią postawić na swoim i walczyć o swoje pasje i marzenia.
„Podróż Bazyliszka” to jak na razie najlepszy tom całego cyklu. Jestem zakochana w tej podróży dookoła świata i jego rozbudowie, który Marie Brennan kreuje kompetentnie i sensownie. Co więcej, Lady Trent nie zmienia swojego podejścia do życia, a to także jest dla mnie bardzo ważne. Jeżeli do tej pory jesteście ze mną i czytaliście dwa pierwsze tomy „Pamiętników Lady Trent” to trzeci polecam Wam najbardziej! Musicie go przeczytać!