„Outpost” - Dmitry Glukhovsky


To jest to!

Pamiętacie moją opinię „Drogi Stali i Nadziei”, w której pisałam, że książka za grosz nie ma w sobie klimatu pierwotnego „Metra 2033”? Nie tak dawno temu, miałam okazję przeczytać „Outpost”, który jest książką autora właśnie wspomnianego wyżej „Metra 2033”.
Jak wyszło?
Klimatycznie.

Rosji już nie ma. Przestała istnieć. Choć w pomniejszych miastach, jak na przykład w Jarosławiu dalej rodzą się dzieci, dalej wydzwaniają do Moskwy z prośbą o zapasy żywności, a Jegor dalej jest zakochany w Michelle, Rosji już nie ma. Sieć komunikacji i transportu została zniszczona. Zarosła, a ciemność, jaka ją otoczyła może przynieść śmierć. Przynajmniej tak mówią starsi.
W oddalonej o 250 kilometrów od Moskwy, placówce w Jarosławiu most, który dzieli miejsce przebywania ludzi, od reszty świata jest jedyną nadzieją na żywność, która daje szansę na przeżycie.
Choć ojczym Jegora mówi, że za mostem nie ma nic, sam Jegor zastanawia się dlaczego zatem jest on tak bardzo pilnowany.
Co znajduje się w zielonej, nieprzenikliwej mgle, którą obserwują wartownicy?
I dlaczego nikt, nie zamierza tego sprawdzić?

Wracamy do Rosji, za którą wyjątkowo się stęskniłam. Tym razem jednak, coś co znaliśmy z „Metro2033” już nie istnieje. Rosja przestała istnieć. Zarosła, jak Czarnobyl zarasta od czasów katastrofy. Wojna ostateczna zebrała pokaźne żniwo zarówno w zniszczeniu świata, jak i w przeludnieniu ludzkości. Garstki, które uchowały się w małych placówkach, starają się przeżyć na resztkach żywności, jakie jeszcze posiadają.

Jegor niefortunnie zakochał się w Michelle, której zepsuła się ostatnia rzecz łącząca ją z przeszłością, czyli telefon. Dziewczyna będąc załamana, pragnie go naprawić za wszelką cenę. Nie jest to jednak łatwe, bo nigdzie nie można znaleźć już telefonów, przecież dawno straciły swoją wartość. Jegor postanawia znaleźć nowy telefon dla Michelle, aby zyskać w jej oczach i po prostu ją poderwać.

Wszyscy mieszkańcy placówki w Jarosławiu boją się drugiej strony mostu. Wartownicy cały czas przeczesują wzrokiem gęstą mgłę, która spowija lasy powstałe na zgliszczach miast. Żaden jednak nie zapuszcza się dalej, niż jest to wskazane, chociaż wydaje się, że niezbadane lasy, które są tuż obok, wcale nie są takie straszne, jak je starsi mieszkańcy placówki opisują.
Ale czy na pewno?

Glukhovsky ma ogromny talent do pisania książek, w których buduje nastrój od pierwszych stron. Tajemnica, lekki strach i niepokój to pierwsze trzy odczucia, jakie miałam podczas zagłębiania się w tę historię. Zagadka lasu i tego, co się w nim kryje napędza całą fabułę i w żadnym momencie nie nudzi. Znowu poczułam się, jak w „Metro2033”, które zachwyciło mnie pomysłem i wykonaniem. Glukhovsky wie, jak przekonać czytelnika do siebie i sprawić, że ten będzie chciał czytać książkę od deski do deski w jeden dzień. Tak, w jeden dzień, bo „Outpost” właśnie tak skończyłam.

„Outpost” to świetna wycieczka do Rosji, która sprawia, że będziesz czuł niepokój i lekki strach, ale będziesz też potrafił zaryzykować, aby poznać prawdę. Historia Jegora i walczących o żywność ludzi, których Moskwa zostawiła na śmierć z wygłodzenia jest prawdziwa i trudna. Nadzieja umiera ostatnia, a placówka w Jarosławiu tej ma jeszcze całkiem sporo. Jednak czy starczy im sił, aby po raz kolejny stworzyć ten płomień, który ją rozpali?

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com