„Droga stali i nadziei” - Dmitrij Manasypow


Czy to jeszcze „Metro 2033”?

Dylogia Dmitrija Głuchowskiego „Metro 2033” oraz „Metro 2034” były książkami, które mocno podziałały mi na psychikę. Potem miałam jeszcze okazję grać w grę, która powstała właśnie na podstawie pierwszej części i do dzisiaj nie polecam grać w nią w nocy, po ciemku, będąc samym w domu. Uniwersum Metro 2033 dalej trwa, a autorzy podsuwają nam coraz to nowe książki, które w jakimś stopniu trzymają się podstaw Głuchowskiego.
Czy „Droga stali i nadziei” daje radę?

Wyjście na powierzchnię z metra po jądrowej apokalipsie powinno być w miarę bezpieczne. Nie, jeżeli na zewnątrz czekają nie tylko bestie, które miały szansę przeżyć, ale też ludzie, którzy sami chcą przetrwać. Walka o żywność, a przede wszystkim o życie dopiero się zaczyna. Wyboista i niebezpieczna droga sprawdzi, czy nadajecie się na prawdziwych mieszkańców nowej Ziemi. A każdy z wędrowców, których będziecie spotykać na swojej trasie ma cel i drogę, którą dąży.
Aby osiągnąć metę, będziecie potrzebować serca ze stali, które nigdy Was nie zwiedzie.
Czy zaś na koniec tułaczki zobaczycie płomień nadziei..., to zależy jedynie od Was.

„Droga stali i nadziei” już na starcie wbija w fotel. Dmitrij Manasypow nie patyczkuje się z czytelnikami i pokazuje im prawdziwie smutny efekt wojny jądrowej. Doszczętne zniszczenia, walka o żywność i schronienie, wszystko jest tutaj iście prawdziwe i na każdej stronie czuć, że autor naprawdę oddał serce swojej książce.

Ale..., tak wiem, znowu jakieś ale, według mnie „Droga stali i nadziei” została skrzywdzona tym, że ktoś wpadł na pomysł, aby książka należała do Uniwersum Metro 2033.
Dlaczego?
Cóż, być może ta pozycja trzyma się lekko motywu, które mamy okazję poznać w pierwowzorze, ale cała historia jest o wiele lepsza, jeżeli popatrzymy na nią, jak na oddzielną książkę. Pozycję, która nie jest powiązana z niczym innym. Kiedy czytałam „Drogę stali i nadziei” wiele razy traciłam rachubę tego, że lektura należy do Uniwersum Metro2033, ale kiedy przypominałam sobie o tym ponownie, to moja mina nieco rzedła. Ta historia po prostu wiele traci będąc częścią całości.

Nie miałam okazji czytać poprzednich książek, jakie wyszły w tej serii, ale podpytałam Emila z Z piórem wśród książek i mówił, że bardzo wiele pozycji rozwija się dość powoli. Nie są one nudne, ale mają swój specyficzny tom i raczej są to lektury dla wytrwałych. Chociaż osobiście jestem czytelnikiem „szybkim” i nie lubię ścian tekstu w książkach, które nic sensownego nie wprowadzają do fabuły tutaj, w „Drodze stali i nadziei” nie nudziłam się, ani sekundy.

Poznajemy kilku bohaterów w tej powieści, jednak żaden z nich nie zapadł mi w pamięć na tyle, żeby móc napisać jego imię bez szukania w książce. W zasadzie odniosłam wrażenie, że bohaterowie w tej pozycji są bardziej tłem, do tego co dzieje się w otoczeniu. Zabieg ciekawy, albo to moje zwidy. W każdym razie podobało mi się to, jak Dmitrij Manasypow poprowadził swoją książkę.

„Droga stali i nadziei” to naprawdę dobra, aczkolwiek leniwa książka. Dla fanów uniwersum zdecydowanie jest to pozycja obowiązkowa. Jeżeli jednak jesteście czytelnikami serii „z doskoku” myślę, że musicie zdecydować sami, czy chcecie wchodzić w ten świat. Ja weszłam i mi się podobało, aczkolwiek nadal sama jestem zdziwiona, że nie nudziłam się podczas czytania tej pozycji. I tak, dalej ubolewam, że jest to książka należąca do Uniwersum Metro 2033.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com