To nie jest takie MC, jak myślicie. Jest lepsze.
Kiedy wydawnictwo Papierówka ogłosiło, że Beth Flynn wchodzi na nasz rynek byłam naprawdę szczęśliwa. Zasadniczo na polskim rynku w tematyce klubów motocyklowych wiedzie prym Tillie Cole i jej „Kaci Hadesa”, ale tematy, które porusza w swoich książkach Tillie są zupełnie różne od tego, co przedstawia nam Beth Flynn. Jej trylogia „Dziewięć minut” to historia MC inna, niż z góry zakładacie.
Kiedy Ginny wsiadała na motocykl jednego z członków klubu motocyklowego Armia Szatana nie sądziła, że niewinna podwózka do domu, okaże się być czymś zupełnie przeciwnym. Ginny trafiła do motelu, gdzie stacjonował miejscowy klub motocyklowy i szybko okazało się, że dziewczyna jest prezentem od prospecta, który przeszedł inicjacje na prawowitego członka klubu. Prezentem dla samego preza Armii Szatana. Dziewczyna mająca piętnaście lat szybko została sprowadzona do parteru ze swoimi marzeniami powrotu do domu. Grizz nadał jej nowe imię Kit, którym od tej pory miała się posługiwać, a dawna Ginny po prostu umarła.
Kit musiała szybko przyzwyczaić się do nowego życia, aby przeżyć. Nie sądziła jednak, że porwanie, którego stała się ofiarą, tak naprawdę nim nie było.
„Dziewięć minut” to historia, która zaczyna się na tyle normalnie, że nikt nie podejrzewa, co będzie dalej. Dziewczyna zachęcona podwózką do domu, wsiada na motocykl i zamiast do domu trafia do klubu motocyklowego, który jak wiadomo nie para się legalnymi interesami.
Jakby tego było mało prolog książki budzi w Czytelniku dziwne myśli, bo rzuca nas na głęboką wodę, którą musimy przepłynąć do brzegu, a tym okazuje się być epilog „Dziewięciu Minut”.
Ginny, albo raczej Kit to dziewczyna naprawdę silna. Szybko przyzwyczaja się do nowej roli w swoim życiu oraz do nowego otoczenia. Każda prawda, która jest w nią rzucana w różnych momentach okazuje się być przez nią przyjęta w miarę dobrze. Oczywiście, wiadomo jedne wzburzą jej spokój, inne tylko bardziej go scalą. Grizz jest o wiele starszy od Kit, niemniej jednak obchodzi się z nią, jak z jajkiem. Nie popędza i nie zmusza jej do niczego. Chce, aby to ona zainicjowała ich zbliżenie, kiedy będzie gotowa.
W historii, którą opowiada Ginny wiele razy skaczemy po wydarzeniach. Trzeba dość uważnie czytać całą książkę, aby nie zgubić się w jej trakcie. Końcem końców i tak zostajemy z szokiem wypisanym na twarzy, bo choć człowiek podejrzewał, jakie może być zakończenie, to ono okazuje się zupełnie inne.
„Dziewięć minut” od Beth Flynn to wciągająca, ciekawa i kontrowersyjna lektura. Różnica wieku i porwanie nastolatki może odrzucać, ale uwierzcie mi, nie jest to napisane tak, żebyście czuli się zniesmaczeni. Autorka pokierowała fabułą i postaciami w sposób inteligentny i sensowny. Kiedy tylko przeczytacie kilka pierwszych rozdziałów „Dziewięciu minut” zrozumiecie, ze Grizz jest świetnym facetem, a Ginny nigdy nie czuła się przy nim źle.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Papierówka.