Era francuskich autorów nadeszła?
„Zimowe Zaręczyny” wydane przez wydawnictwo Entliczek weszły na rynek, niczym marvelowy Hulk. Książka pojawiała się dosłownie wszędzie, a piękna okładka z pozłacanym tytułem kusiła moje oczy przez długi czas. Kusiła, kusiła i skusiła.
Ofelia, która znad grubego szalika i okularów nie wydaje się być ciekawą osobą, skrywa nietypowe umiejętności. Dziewczyna potrafi czytać przeszłość przedmiotów oraz przechodzić przez lustra. Pewnego dnia życie Ofelii zmienia się, kiedy zostaje zaręczona z tajemniczym mężczyzną należącym do klanu Smoków – Thornem. Ofelia nie ma innego wyjścia, jak opuścić rodzinną arkę – Animę i udać się w nieznane do Niebiasty – dryfującej w powietrzu stolicy odległej arki, zwanej Biegunem. Szybko okazuje się, że Thorn nie jest wymarzonym narzeczonym, a powody jego związku z Ofelią nie do końca są uczciwe.
Czytaczka musi ukrywać swoją prawdziwą tożsamość, a także nauczyć się niebezpiecznych zagrań, aby przetrwać na dworze pełnym intryg.
To drugi naprawdę udany debiut, jaki miałam okazję przeczytać w swoim życiu.
Ale taki naprawdę, naprawdę udany.
Christelle Dabos swoją historią zgwałciła całą dotychczasową steampunkową fantastykę, jaka jest na naszym rynku.
„Zimowe Zaręczyny” to pozycja, która pochłania bez reszty!
Ale żeby nie było za wesoło i radość, przyjdzie mi też pomarudzić.
Zaczynając od początku. Świat w „Zimowych Zaręczynach” został tak misternie upleciony, że czytając tę pozycję byłam w szoku. Autorka dopilnowała każdego szczególiku, a fabuła poza tym, że jest ciekawa to jeszcze ma w sobie sens.
Sam pomysł na Ofelię – krótkowidza skrytego za grubym szalikiem to majstersztyk. Fakt faktem, nadal jest to bohaterka nieśmiała, niezdarna i niewinna, czyli jak większość bohaterek z książkowych historii. Jednak czytaczka ma w sobie coś, co sprawiło, że polubiłam ją od pierwszej strony i wraz z nią czułam zarówno wzburzenie, jak i radość.
Thorn... to Thorn. Nie polubiłam się z nim, gdyż był dla mnie w tym tomie zbyt nijaki. Niemniej jednak mam nadzieję, że z każdym kolejnym tomem ten bohater pokaże swoje prawdziwe oblicze i będzie bardziej wyrazisty.
Z postaci drugoplanowych na prowadzenie wychodzi ciotka Thorna – Berenilda, która jest tak wredną kobietą, że za każdym razem, gdy widziałam jej imię w książce, miałam ochotę trzepnąć ją prosto w twarz. Tutaj muszę dodać, że ciotka Thorna według mnie była bardziej wyrazista, niż on sam, czyli to co pisałam wyżej.
Mamy też kobietę z drugiej strony, czyli Rozalinę, która jest jedynym sojusznikiem Ofelii i przyzwoitką na dworze narzeczonego. Ciotka czytaczki chce jej bronić i choć nie jej zachowanie nie wpływa zbytnio na całość historii jest to bohaterka, którą bardzo lubię.
Swoją drogą, czy właśnie stwierdziłam, że postaci drugoplanowe są lepsze od pierwszoplanowych?
„Zimowe Zaręczyny” to dobry koń w steampunkowym wyścigu od wydawnictwa Entliczek.
Jest to pozycja, która przyciąga okładką i wciąga treścią. Bohaterowie są dopasowani na zasadzie kontrastów, a ich pokraczna znajomość wydaje się być niemożliwa na zbudowanie czegoś więcej, a przecież są narzeczeństwem!
Jest to oryginalna książka z nietuzinkowym rozwiązaniem fantastycznego motywu. Na pewno przeczytam drugi tom, choćby po to, żeby przekonać się czy Christelle Dabos podziałała coś więcej z głównymi bohaterami, bo tak naprawdę to tylko Thorn jest dla mnie największą skazą w tej opowieści.
Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu Entliczek.