„Wyczarowanie Światła” - V.E. Schwab


To już jest koniec. 

„Mroczniejszy Odcień Magii” zabrał mnie do czterech Londynów, z czego najbardziej zainteresował mnie jeden z nich. W „Zgromadzeniu Cieni” moja ciekawość odnośnie Czarnego Londynu nie została zaspokojona, więc liczyłam, że przy okazji czytania „Wyczarowania Światła”, czyli ostatniego tomu trylogii V. E. Schwab otrzymam to, na co tak długo czekam. 
Czy jednak przygoda Kella i Lili poprowadziła mnie w Londyn, który poznać pragnęłam?

Ciemność zaczyna się rozprzestrzeniać. Czerwony Londyn, najjaśniejszy ze wszystkich czterech Londynów zostaje nią dotknięty. Dotychczas utrzymująca się równowaga magii w świecie zostaje zaburzona. Kell, uważany za jedynego i ostatniego antariego musi zacząć decydować do kogo dołączyć w walce z ciemnością, a także przed kim się ugiąć. Lila Bard, która dotąd znana była jedynie jako złodziejka, okazała się być podatną na magię. Dziewczyna musi trenować własną siłę, aby okiełznać magię i moc, zanim te przytłoczą ją pierwsze. 
Do drużyny, która będzie walczyć z Ciemnością dołącza kapitan Alucard Emery, który zbiera załogę, aby wyruszyć na poszukiwanie ratunku. 
Rozpoczyna się ostateczna walka, która szybko okazuje się być starciem nie tylko z zewnętrznym wrogiem, ale też z własnym ludem. 

Pierwsze co napisze, to to, że nie zgadzam się z napisem na okładce. Publishers weekly twierdzi, że jest to książka doskonała. A na tylnej okładce także możemy poczytać same superlatywy.
No cóż... nie zgodzę się z żadną z nich. „Wyczarowanie Światła” jest lekturą dobrą i ciekawą, ale nie doskonałą, czy wybitną. 

Będę szczera. Myślałam, że ten trzeci, ostatni tom serii będzie pokierowany zupełnie inaczej. Nic mi w tej książce nie pasowało, a od połowy czytałam ją znudzona, oczekując końca. 
Kiedy nadszedł ten upragniony koniec, odetchnęłam z ulgą. Taką ulgą, jakiej dawno nie czułam. 

„Wyczarowanie Światła” to książka przegadana. Ostatni tom jest grubą książką, co przekłada się na rozciągnięte, niczym gumka od majtek sceny akcji, które w połowie zaczynają nudzić. Akcja nawet jak jest, to niestety przez brak dynamiki wychodzi, jakby jej nie było. Zasadniczo w „Wyczarowaniu Światła” najlepszy był początek i koniec samej lektury. Smutne jest też to, że Schwab jedynie w pierwszym tomie sięgnęła po cztery Londyny. W drugim jeeeeeszcze coś można było znaleźć, ale w ostatnim tomie liczy się tylko Czerwony Londyn, czyli ten, który mnie osobiście interesował najmniej. 

Pamiętam, jak w drugim tomie pisałam, że Lila jest świetną postacią. Cóż, w trzecim muszę napisać, że już nie chciałabym jej za koleżankę. Niestety, ale Schwab zepsuła dosłownie każdą postać w „Wyczarowaniu Światła”. Bohaterowie stali się dziecinni oraz irytujący. Wątek miłosny, który oczywiście, że musiał się pojawić nie zaskoczył. Ba! W sumie bardziej mi przeszkadzał w książce, niż się podobał. Miłość w fantastyce tak, ale nie w taki sposób. 

„Wyczarowanie Światła” męczyłam. Męczyłam tę pozycję okropnie. Autorka w pierwszym i drugim tomie miała pomył na naprawdę dobrą fabułę, który zepsuła w ostatniej części do tego stopnia, że jak polecam sięgnąć po dwie pierwsze książki, tak końca serii nie musicie czytać. 

Kończąc trzeci tom autorstwa V. E. Schwab, czyli „Wyczarowanie Światła” to książka, która mnie nie zachwyciła. Zrobienie z historii Kella i Lili trylogii było błędem, bo autorka nie uniosła całej historii. Pierwszy tom uważam za najlepszy i to jego szczerze polecam. 

Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu Zysk i ska.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com