Kosmiczny finał!
Jak wiecie, ale nie wiecie książki z gatunku sci-fi to mój konik. Uwielbiam podróżować w galaktyce, a najlepiej jakbym do tych podróży miała własnego X-Winga. Wydawnictwo Niezwykłe dość nieśmiało wypuszcza na rynek książki właśnie z tego gatunku z elementami space opery. „Ostatnia Imperoks” to finał trylogii autorstwa Johna Scalziego, który zabiera nas w polityczną i bardzo niebezpieczną grę.
Ludzkość traci dostęp do Nurtu, który jest ich jedynym źródłem na przetrwanie. Wraz z utratą Nurtu kolejne systemy gwiezdne tracą kontakt z cywilizacją. Są jednak tacy, którzy nie przejmują się utratą Nurtu i próbują żerować na wolno upadającym imperium.
Imperoks Grayland II ma ciężki orzech do zgryzienia. Całkiem niedawno udało jej się odzyskać kontrolę i uwolnić spod wpływów osób, dla których Nurt i kontakt z innymi cywilizacjami nie jest ważny. Jednak kontrola, którą zyskała jest bardzo krucha. Kobieta próbuje wszystkimi siłami uchronić swój lud przed izolacją, ale każdego dnia musi pilnować, aby wrogowie nie zrzucili jej z tronu.
Grayland musi rozłożyć siły nie tylko na ochronę kolonii, ale też samej siebie.
„Ostatnia Imperoks” to zacny finał space opery autorstwa Johna Scalziego. Jak na pozycję z tego gatunku muszę przyznać, że czułam się wciągnięta w historię od pierwszego tomu i nie przeszkadzała mi dość duża ilość polityki, jaką autor w niej umieścił.
Patrząc na tę serię i inne sci- fi, które już dawno mam za sobą mogę napisać, że „The Interdependency” plasuje się w środkowej części tabeli w rankingu książek, które warto przeczytać ( z tego gatunku oczywiście).
Choć historia jest dość zwyczajna. Mogłabym napisać mocno popularna w książkach tego gatunku to nie ukrywam, że trylogię Johna Scalziego czytało mi się bardzo dobrze i szybko. Bohaterowie, a szczególnie bohaterki to babki z „jajem”, które klną lepiej niż marynarze, a uprzedzając wasze pytanie... nie, w książce te przekleństwa ani trochę nie przeszkadzają i nie obrzydzają lektury. Wszystko w tej pozycji do siebie idealnie wręcz pasuje i jest na swoim miejscu.
Zastanawia mnie to otwarte zakończenie. Autor raczej nie planuje pisać dalszego ciągu tej historii, a zostawia nam całkiem duże pole do popisu. Może chodziło o to, abyśmy my – Czytelnicy sami sobie dopowiedzieli dalsze losy? Nie ukrywam, że to zakończenie mnie nieco intryguje.
Końcem końców „Ostatnia Imperoks” to książka, która jest dobrym zakończeniem całej trylogii. Te trzysta stron to dość mała objętość jak na sci - fi, ale za to idealnie pasujące do kosmicznego serialu. Fakt faktem, długich książek prawie się nie ekranizuje, a te krótkie już tak. Ciekawa jestem tylko, czy znajdzie się ktoś, kto doceni tę trylogię tak, jak fani gatunku.
Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu NieZwykłemu.