Nero czy Vincent?
Aktualnie szykujemy się na kolejnego przystojniaka od Sarah Brianne z jej serii „Made Men”, który ma już niedługo ukazać się w Polsce. Pamiętam, że po premierze „Nero” wiele z Was pisało, że czekają na „Vincenta”, bo książka może być lepsza od pierwszej części. Cóż, nie ukrywam, że Sarah Brianne rozkręca się ze swoją serią z tomu na tom. Ciekawa jestem, co powiecie, kiedy przyjdzie Wam przeczytać historię Marii, która już w drugim tomie miała całkiem spory udział.
Vincent nigdy nie narzekał na brak zainteresowania. Jego wygląda, a także to, kim jest i z kim się zadaje zawsze stawiało go w korzystnej sytuacji, jeżeli chodziło o jakikolwiek podryw płci pięknej. Chłopak za każdym razem korzystał z okazji, ale nigdy nie dostał łatki playboya.
Całe jego podejście do dziewczyn i seksu zmieniło się pewnego wieczoru, kiedy w klubie Vincent zobaczył swoją przybraną siostrę Adalyn wraz z przyjaciółką. W towarzystwie obcych facetów.
Vincent widząc pierwszy raz Lake zrozumiał, że będzie dla niej w stanie rzucić wszystko, co do tej pory miał, bo dziewczyna wpadła mu w oko od pierwszego wejrzenia.
Problem w tym, że Lake nie zamierza należeć do mafii i chce od niej uciec, jak najdalej kiedy tylko skończy osiemnaście lat. Szczególnie, że w jej rodzinie nie wszystko jest tak kolorowe, jak mogłoby się to wydawać.
„Vincent” jest o niebo drapieżniejszy, od „Nero”. Nie piszę tu tylko o samej książce i jej fabule, ale też o postaci głównego bohatera. Sarah Brianne rozpoczęła dość łagodnie swoją serię historią Nero, żeby w drugim tomie pokazać, że to nie będzie milusińska seria.
Lake to dziewczyna, która przeżyła w swoim krótkim życiu bardzo wiele. Nie dość, że zrezygnowała z college'u dla ojca, to jeszcze znosiła w ciszy swojego ojczyma i jego wybryki, których matka dziewczyny nie zauważała. Na pewno?
Vincent choć nigdy nie ukrywał, że lubi kobiety, szybko zmienił swoje zdanie, kiedy spotkał Lake po raz pierwszy. Dalej lubił płeć piękną, ale skupił się na jednej jedynej kobiecie, którą chciał posiadać na własność.
W „Vincencie” nie brakuje mafii. Mogłoby się wydawać, że jest to przyjemna seria o młodych dorosłych, ale tak naprawdę, jak młodzi nasi bohaterowie by nie byli, doskonale wiedzą kim są ich rodzice i, gdzie oni sami będą należeć, kiedy tylko dorosną do bycia pełnoprawnymi członkami mafii.
„Vincent” to bardziej drapieżna kontynuacja „Nero”. Jeżeli pokochaliście tego pierwszego, to z tym drugim nie macie żadnych szans. Historia Lake i Vince'a wciąga od pierwszych stron i nie pozwala o sobie zapomnieć na długi czas.
Za egzemplarz do opinii dziękuję wydawnictwu Niezwykłemu.