"Moc Apoliona" -Jennifer L. Armentrout


Mój Seth.


Spokojnie. Nie napisałam tego wyżej, żeby zaklepać tego bohatera. Po prostu „Mój Seth” to słowa, które zostały mi w pamięci po przeczytaniu czwartego tomu serii „Covenant”, czyli „Mocy Apoliona”. 

Po przebudzeniu Alex nie jest sobą. Dziewczyna grozi swojemu chłopakowi, a także wszystkim bliskim znajomym śmiercią. Seth, który cały czas siedzi w jej głowie, kieruje każdą jej myślą i słowem. Alex próbuje mu uciec, rozłączyć się z nim, aby móc myśleć za siebie i nie być kierowaną przez niego, ale jest to niezwykle ciężkie zadanie. 
Kiedy dziewczyna w końcu uwalnia się od Setha, wraca do dawnych znajomych. Jej życie z Aidenem zaczyna się robić coraz bardziej namiętne, mimo że ich związek zasługuje na potępienie, bowiem jest wbrew obowiązującemu prawu. 
Świat tymczasem staje przed ostateczną zagładą. 
Bogowie, wściekli na dwóch apolionów biorą sprawy w swoje ręce i szybko okazuje się, że nie są oni tak litościwi, jak ich postrzegano. 
Kiedy Alex razem z innymi znajduje rozwiązanie, okazuje się, że osoba która może położyć kres wszystkiemu od dawna jest martwa. 
Alex postanawia udać się do Zaświatów, aby ją odnaleźć. 
Oczywiście nie sama. 

„Moc Apoliona” to ciekawa książka. W sumie do całości historii nie wnosi nic konkretnego, ale jest na tyle przyjemna, że dobrze się ją czyta. Od siódmego rozdziału. 
Dlaczego?

Cóż, pierwsze sześć rozdziałów jest tragiczne. Alex, będąca w mocy Setha, jedyne co potrafi to powtarzać „Mój Seth” w każdym zdaniu, czy myśli. Przyznam, że męczyło mnie to do tego stopnia, że myślałam aby odłożyć książkę na jakiś czas, ale końcem końców przeczytałam ją całą od razu. 

Najważniejsze pytanie: Co z mózgiem Alex?
No muszę przyznać, że 3/4 Jennifer L. Armentrout wypuściła jej przez nos, czy tam ucho. Dziewczyna w końcu nie zachowuje się bezmyślnie, jak pępek świata i zaczyna myśleć. 
Fakt, nie jest to tak częste, jakbym chciała, ale jest lepiej niż w „Boskim Gniewie”. Czyli zawsze coś. 

Jak w pierwszej opinii wspominałam o Aidenie i Sethcie, tak teraz stwierdzam, że w sumie żaden z nich nie jest ciekawy. Seth był całkiem niezły do trzeciej części, zaś tutaj zrobił się z niego prawdziwy dyktator. Zmieniłam swoją opinię o tym bohaterze, na gorszą. Aiden zaś pozostał taki jaki był, czyli opiekuńczy, nudny i rozsądny do szpiku kości. Dalej nie ma w nim odrobiny szaleństwa, zatem pierwszy raz chyba mogę napisać, że nie mam nowego książkowego męża!

Mimo że „Moc Apoliona” nie rusza akcji do przodu, a cała ta pozycja jest raczej typowym zapychaczem serii, to ciekawa jestem ostatniej części i tego, jak autorka poradzi sobie z zamknięciem wszystkich wątków. Na daimiona alfę straciłam nadzieję, po skończeniu tego tomu, bo już tutaj daimiony nie są głównym wrogiem naszych bohaterów. 
Niemniej jednak, czekam na piąty tom, a konkretnie na jego polski przekład, aby dowiedzieć się, jak ta historia się zakończyła. 

Za egzemplarz do opinii dziękuję wydawnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com