Zacznie się wrzesień.
Penelope Ward, jak wiele razy pisałam nigdy w swoich książkach nie zawodzi. „Gdy skończy się sierpień” to książka, którą będziecie wchłaniać całym ciałem podczas lektury, a kiedy się skończy, będziecie w szoku.
Heather Chadwick mimo młodego wieku, przeżyła w swoim życiu całkiem sporo. Jeszcze więcej poświęciła, aby móc opiekować się chorą na ciężką depresję matką i przybytkiem nad jeziorem, który obie posiadały. Chłopak dziewczyny zdradził ją, bez zastanowienia, a jakby tego było mało jej starsza siostra Opal popełniła samobójstwo. Heather chciała rozpocząć studia pielęgniarskie, ale przez pogarszający się stan jej mamy zrezygnowała ze wszystkiego, aby zostać w domu.
Pewnego lata domek, który wynajmowały gościom został wykupiony na trzy miesiące. W umowie wynajmu zawarte było, że właścicielka będzie sprzątać, kiedy gościa nie będzie w domku. Kiedy Heather weszła z wiaderkiem i chemią, aby posprzątać domek, spotkała się twarzą w twarz z przystojnym mężczyzną, który domek ten wynajął. Noah Cavallari fascynował ją od kiedy dowiedziała się jak ma na imię i, że ma czystą kartotekę. Kiedy jednak Chadwick zobaczyła starszego od siebie mężczyznę, fascynacja przerodziła się w zachwyt i pożądanie.
Pożądanie, któremu młoda Hearher sprostać nie mogła, mimo wielu odmów Noaha.
Wszystko zmieniło się pewnego razu.
Sierpień był wtedy w pełnym rozkwicie.
„Gdy skończy się sierpień” to książka po której nie spodziewałam się rewelacji. Poniekąd.
Bo będąc po lekturze większości historii, które wyszły spod pióra Ward, doskonale wiedziałam, że pod piękną przykrywką miłosnej opowieści dostaniemy lekki dramat, który wywrze na fabule największe piętno.
Lekki... to w tej książce za słabe określenie.
Ward w niepewności trzyma nas do samego końca.
Nie chce zdradzić za dużo tej historii, bo naprawdę warto poznać ją samemu. Penelope Ward pokazała, że potrafi odnaleźć się w każdej z możliwych fabuł i nie napisze „kopiuj-wklej” w swojej książce, jak inne autorki, które zmieniają tylko imiona bohaterów. To, co autorka zrobiła z Noahem i Heather przeszło moje najśmielsze oczekiwania i chyba śmiało mogę napisać, że jest to jedna z lepszych książek tej autorki.
To, jak pokierowała nieśmiałym uczuciem z płonnymi nadziejami na więcej, niż przyjaźń.
To jak Noah odtrącał Heather mówiąc, że jest za stary i zużyty mając swój własny bagaż przeżyć, zostało napisane w tak piękny sposób, że aż mi brakuje słów, aby to dobrze opisać.
„Gdy skończy się sierpień” przypomniało mi lekko książkę Nicolasa Sparksa „Szczęściarz”, którą też uważam za perełkę. Noah jest podobny do Logana, który po służbie udaje się na odludzie. Tutaj jest bardzo podobnie. Bardzo dobrze czytało mi się pozycję od Penelope Ward, a Sparksa też Wam polecam.
„Gdy skończy się sierpień” to książka, która wciągnęła mnie po paru rozdziałach i nie dała od siebie odpocząć do ostatniej strony. Historia Noaha i Heather to piękna opowieść o poświęceniu, odpowiedzialności, poczuciu obowiązku i nieśmiałej miłości. Jest to też historia o tym, że wiek nie stanowi przeszkody, jeżeli dwójka ludzi pragnie ze sobą być.
Za egzemplarz do opinii dziękuję wydawnictwu EditioRed.