Czy Aladyn to tylko Aladyn?
Wiedziałam, że kiedyś to, co działo się w „Magim” w końcu się skończy, ale nie sądziłam, że będzie to tak spektakularne i tak... nieoczekiwane!
FABUŁA
Wojska Rhemu zostają wycofane, dzięki umowie między Szeherezadą, a Aladynem i Alibabą. Kiedy wszyscy myślą, że sytuacja wróci do normy, pojawia się imperium Kou, które nie zamierza zmarnować szansy na pełnię władzy. Dyrektor Mogamett, który ma już dość wojen i bitew wszelakich postanawia użyć ostatniej i najbrutalniejszej możliwości, aby obronić Magnostadt.
Aladyn zalicza najlepsze wejście na pole bitwy w całej mandze i rozpoczyna się wielka walka, która może się skończyć zarówno ogromnym zwycięstwem, jak i gorzką porażką.
Nasi bohaterowie łączą wszystkie siły, aby wygrać z wrogiem, który jest czarnym wysysającym życie punktem. Kiedy każdy z nich używa swojego najpotężniejszego ataku, szybko okazuje się, że Aladyn nie jest, ot takim zwykłym magim, a walka z medium z czarnych ruków pokazuje, że nawet najwięksi wrogowie potrafią zjednoczyć się w obliczu całkowitej czystki ludzkości.
Po walce Alibaba wraz z Aladynem postanawiają wrócić do Sindbada, a kiedy tam dopływają, szybko okazuje się, że nadszedł czas na wymarzony odpoczynek.
Nie trwa on jednak długo (choć Alibaba zalicza w międzyczasie rozterki miłosne), bowiem książę Balbadu dostaje list, w którym rozpoczyna się jego nowa misja – eskortowanie księcia Kouena.
Alibaba musi się udać do ojczyzny sam, gdyż Aladyn pochłonięty jest nauką w wielkiej bibliotece.
Wyprawa do Balbadu okazuje się być zupełnie czymś innymi, niż Alibaba podejrzewał.
To od jego decyzji, będą zależeć zarówno stosunki z Sindrią, jak i przyszłość Balbadu i wszystkich innych ziem.
OPRAWA GRAFICZNA
Naprawdę muszę oglądnąć w końcu anime tej mangi. Już od dawna się do tego zbieram, ale jeszcze nie poczułam tego „zewu”, który by mnie wystarczająco namówił. Z jednej strony chciałabym zacząć już teraz, kiedy mam przeczytanych ponad dwadzieścia tomików, ale z drugiej strony boję się, że wyprzedzę sobie wydarzenia i moje postrzeganie mangi, kiedy będę ją czytać zbyt mocno się zmieni.
„The Labyrinth of Magic” to przede wszystkim piękna kreska. Miękka i bajkowa. Cały czas mam wrażenie, że gdzieś w oddali powinna lecieć piosenka z disneyowskiego „Alladyna” - „Arabska Noc”, bo czytając tę mangę, tak właśnie się czuję. Muszę przyznać, że te wszystkie tomiki sprawiają, że mam kolorowy obłęd w oczach, który bardzo, ale to bardzo mi się podoba!
OPINIA OGÓLNA
„The Labyrinth of Magic: Magi” to historia, która mimo swojej długości, ani na chwilę mi się nie znudziła. Ba! Już chce kolejne tomy w swoje łapki, bo to, co działo się tutaj wywołało wielkie zdziwienie na mojej twarzy. Cóż, zaczynamy zupełnie nowy etap w życiu Aladyna i Alibaby. Nie da się ukryć, że fabuła tej historii poprowadzona jest bezbłędnie.
Bajecznie kolorowe obwoluty, piękna kreska i dodatki po każdym tomiku sprawiają, że od tej historii nie można się oderwać.
„The Labyrinth of Magic: Magi” to manga dla wszystkich. Ale muszę Was ostrzec, żeby potem mieć czyste serce – jeżeli zaczniecie czytać tę serię, to przestaniecie dopiero przy ostatnim tomie.
Wciąga i nie pozwala się oderwać!
Za tomiki do opinii dziękuję wydawnictwu