Polećmy w kosmos.
Jeżeli jesteście ze mną tutaj dłużej, niż miesiąc, to doskonale wiecie, że jestem maniakiem kosmosu i wszystkiego, co jest z nim związane. Kiedy wydawnictwo Zysk pokazało kolejną zapowiedź, która nawiązywała do tego tematu nie było innej możliwości, jak przeczytanie tej pozycji.
SpaceX, czyli firma Elona Muska, która rewolucjonizuje prywatną astronautykę osiąga coraz większą sławę. Szczególnie po wypuszczeniu Tesli w kosmos, które było wielkim eventem. Teraz zaś zajmują się wypuszczaniem Starlinków, które mają opleść glob ziemski w sieć i dać szybki i wydajny internet na całej kuli ziemskiej, obojętnie czy mieszkacie na Grenlandii, czy jesteście na środku oceanu. Dla ciekawych dodam, że beta całego systemu ruszyć ma jeszcze w tym roku, a finalnie dostaniemy pod koniec 2021 roku internet od Muska.
Jednak SpaceX to świeża sprawa. Wszystko zaczęło się znacznie wcześniej. Project SpaceShipOne zapoczątkował nową erę w historii lotów kosmicznych.
A wszystko za sprawą kilku ludzi, których pasja poprowadziła do sukcesu.
Peter Diamandis był dzieckiem, kiedy oglądał lądowanie Apollo 11 na Księżycu. Kiedy padły pamiętne słowa o wielkim kroku dla ludzkości, Peter zrozumiał, że kosmos to coś, co pragnie poznać bardziej. Jako młody chłopak zaczął robić doświadczenia i obliczenia, poznawać chemię i fizykę, ale wszystko to, mogło zostać zniszczone w jednym momencie. Jego rodzice pragnęli, aby Peter został lekarzem. Kiedy Diamandis zaczął studia medyczne, na boku w każdej chwili wolnego czasu zabiegał o poznawanie kosmosu. Kiedy dowiedział się, że NASA wycofuje loty załogowe, Peter wdał się w konflikt, którego wynik mógł zmienić bardzo wiele. Skoro rząd nie chciał wysłać go w kosmos stwierdził, że sam do niego poleci.
Jak pomyślał, tak zrobił.
Cóż to była za lektura!
Ileż razy w życiu chciałam zbudować własny statek kosmiczny. „Jak zrobić statek kosmiczny” zniweczyło moje marzenie, ale za to pokazało, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Wystarczy upór, pasja i ciężka praca, aby dostać coś, z czego ci, co pierwsi się śmiali, będą pierwszymi, który zazdroszczą.
„Jak zrobić statek kosmiczny” przytacza całą masę faktów, które można znać, ale niekoniecznie trzeba pamiętać. Książka jest skarbnicą wiedzy, nie tylko o paliwach używanych do startu rakiety, ale też historii, która działa się na naszych oczach. Historii, którą młodsze pokolenie może zobaczyć tylko na internecie.
Od pierwszych stron zostałam zabrana w świat książki. Wsiąknęłam na cały dzień, ale wierzcie mi lub nie, w jeden dzień ponad pięćset stron przeczytałam i mimo że na końcu moje oczy wyzywały mnie od najgorszych, nie mogłam się oprzeć tej lekturze.
W książce pojawia się wiele znanych nazwisk. Wspominany już przeze mnie Elon Musk, jest tu wymieniany razem z Erikiem Lindberghiem, Buzzem Aldrinem czy Jeffem Bezosem, który jest właścicielem Amazona.
Nie da się ukryć, że prywatna astronautyka wiąże się tylko z jednym słowem – pieniądze.
Jeżeli nie macie wolnych kilku milionów, to zapomnijcie o kosmosie.
Ktoś idzie ze mną obrabować jakiś bank?
„Jak zrobić statek kosmiczny” to lektura dla fanów książek o kosmosie i dążeniu do jego coraz większej eksploracji. Mam wrażenie, że jeżeli sięgnie po nią ktoś z przypadku, który nie interesuje się kosmosem, będzie się naprawdę męczył lekturą tej pozycji. Nie jest to książka ze wzorami fizycznymi (no, może dwa są), ale nie zmienia to faktu, że trzeba być przy niej skupionym i poświęcić się jej całkowicie.
Jeżeli jednak, podobnie jak ja jesteście kosmicznymi freakami to lektura „Jak zrobić statek kosmiczny” będzie dla Was taką samą radochą, jaką była dla mnie. Ja polecam, ale nie oszukujmy się. Wszystko co ma w sobie kosmos i jest rzetelne zawsze będę polecać.
Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu ZYSK i s-ka.