„New Orleans Rush” - Kelly Siskind


A magię to Wy lubicie?


Wydawnictwo Papierówka odchodzi od utartego szlaku książek z wątkiem mafijnym (całe szczęście!) i proponuje nam pozycję, która zawiera w sobie magię i malarstwo. Ciekawa jestem, czy ktoś tu jeszcze pamięta słynnego iluzjonistę Davida Copperfielda, który na ekranie telewizorów pokazywał nam cuda. Teraz takie cuda możecie znaleźć właśnie w tej pozycji!

Beatrice Barker przyjechała do Nowego Orleanu ze swoim partnerem. Dla obojga miała to być przeprowadzka pełna nowych możliwości, jednak po zalewie jednym dniu czar prysł, a Beatrice została na lodzie. Bez domu i bez pieniędzy. Pewnego dnia siedząc w barze poznała Huxleya Marlowa, który wydał się jej nieco tajemniczą postacią. Kiedy kobieta wyszła z baru chcąc uskutecznić działanie, które pozwoli jej znaleźć jakiekolwiek miejsce do spania, zobaczyła starego Mustanga, którym jeździł jej były. Nie myśląc za długo zaczęła wypisywać na lakierze wyzwiska, z czego jednym z nich jest nazwa jednego z najbrzydszych nietoperzy na świecie. Kiedy Huxley wyszedł z baru chwilę po niej i zobaczył nową znajomą Beatrice niszczącą jego samochód był w szoku. 
Huxley szybko wytłumaczył Beatrice, że zniszczone auto należy do niego, a z racji, że dziewczyna nie ma pieniędzy, a jego asystentka właśnie zrezygnowała z pracy, mężczyzna postanawia zatrudnić Beatrice, w ramach odszkodowania za straty, jakie zrobiła na jego Mustangu. 
Tak oto Beatrice rozpoczyna pracę dla jednego z Nowoorleańskich Wspaniałych Chłopców Marlowa. 
Ale czy to, aby na pewno tylko praca?

Czytałam tę książkę w oryginale, ale chyba pokuszę się i przeczytam ją jeszcze raz po polsku. 
„New Orleans Rush” to pozycja, która wciąga od pierwszej strony i pozwala odpocząć dopiero, kiedy zamkniemy tylną część okładki. 

W końcu mamy coś innego, niż nudząca nas już wszystkich mafia. Mamy iluzjonistę, jego wspaniałych braci (czemu nie mają swoich książek?) i dziewczynę tak zwariowaną, że nie da się tego opisać w kilku słowach. 

Huxley Marlow rozkochał mnie od pierwszego pojawienia się w książce. Bohater ten ma w sobie dar, który przyciąga czytelnika od pierwszej strony. Muszę przyznać, że poznanie go było fantastyczną rzeczą i do teraz, cieszę się, że miałam ku temu okazję. Huxley ma czterech braci, których pokochacie od pierwszego pojawienia się ich w książce. Jak już wspominałam, żałuję, że nie maja oni swoich własnych książek, bo z wielką chęcią bym przeczytała o ich zauroczeniach, które zmieniają się w prawdziwą miłość. 

Beatrice przypominała mi dziewczynę z filmu „Zanim się pojawiłeś”. Wybaczcie, że nie pamiętam jej imienia, ale książki nie czytałam, a film uważam za zwyczajnie słaby. Baker jest malarką, która nie boi ubierać się w stroje kompletnie nie pasujące do przyjętych reguł. Ma swój urok nie tylko w sposobie ubierania się, ale przede wszystkim w patrzeniu na świat, który... może widzi przez różowe okulary, ale nie boi się od czasu do czasu ich zdjąć i zobaczyć, jak rzeczywistość jawi się naprawdę. 

„New Orleans Rush” to pozycja, która zabrała mnie w świat magii. W świat, który dla wielu pozostaje tajemnicą. Ale to, co napisałam wyżej jest zaledwie początkiem wspaniałej historii, bo Beatrice i Huxley mają znacznie więcej do opowiedzenia, niż byle jaki romansik z iluzjonistą w tle. Jeżeli jeszcze nie czujecie się przekonani, to z ręką na sercu mogę Wam powiedzieć, że „New Orleans Rush” jest pozycją zaczynającą się niewinnie, a kończącą się z tętnem 200, jak nie lepiej. 

Za książkę do opinii dziękuję

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com