Komedia kryminalna?
Pamiętam, jak wiele lat temu czytałam „Ja, diablicę” od tej autorki. Pamiętam, że nie była to wybitna lektura, ale przynajmniej można się było przy niej pośmiać. „Szeptuchę” i kolejne jej części ominęłam, ale kiedy zobaczyłam „Ja cię kocham, a ty miau” stwierdziłam, że ponownie sięgnę po tę autorkę i zobaczę, czy nie straciła humoru, który pamiętam z pierwszego spotkania z jej książką.
Poznajcie Alę, która ma kota. Kot ma na imię Lord. Ala, będąc ilustratorką dla dzieci nie zarabia kokosów, a jej życie prywatne też nie wygląda najlepiej. Lord znudzony życiem postanawia przegonić partnera swojej ukochanej właścicielki, a następnie wziąć ich los w swoje małe łapki.
Tym oto sposobem trafiają do dworku Stefana Śmietańskiego, który urządza konkurs artystyczny, aby wyłonić dziedzica swojej fortuny, gdyż dzieci się nie dorobił.
Ala z innymi artystami zaczyna rywalizować w sztuce, zaś Lord robi rozeznanie w terenie, spacerując po tunelach do kratek wentylacyjnych. Widzi wszystko, wie wszystko, ale niczego nie potrafi przekazać Ali, aby ułatwić jej pracę.
Pewnego dnia w salonie zostają odnalezione zwłoki jednego z artystów.
Czy Lord wpadnie na pomysł, jak ostrzec Alę, aby ta mogła ich oboje uratować?
Co się uśmiałam to moje. Ale mogę Wam napisać, że skończyłam tę książkę z bólem brzucha, bo zakończenie jest wyśmienite.
Pierwszym zaskoczeniem, które otrzymałam po otwarciu książki, była narracja z perspektywy kota. Nie wiem, co autorka brała, żeby wczuć się w rolę futrzanego kocura, ale chce namiary na dilera.
Lord to prawdziwy kot. Leniwy do potęgi, sprytny i przebiegły, a przede wszystkim wychodzi z założenia „jak zrobić i się nie narobić”. Inteligentne zwierze ot co!
Katarzyna Berenika Miszczuk wrzuca nas w lekką książkę, która z każdym kolejnym rozdziałem zaczyna się robić coraz bardziej mroczna. Bo widzicie, pierwszy trup to dopiero początek tajemniczych zabójstw. A Lord, będąc przy prawie każdym trupie wiedzie tutaj pierwsze skrzypce, co skłania mnie do tego, że z czystym sercem mogę napisać, iż to właśnie kot jest głównym bohaterem książki, a Ala i inni to tylko tło, które potrzebne jest do stworzenia naprawdę ciekawej historii.
Nie miałam okazji przerabiać w swoim życiu CSI Koci trop, ale przy „Ja cię kocham, a ty miau” właśnie tak się poczułam. Razem z Lordem obserwujemy wydarzenia, jakie mają miejsce w dworku Śmietańskiego. Przy okazji możemy poczytać o przemyśleniach kota, a przede wszystkim poczuć czarny koci humor, który wywołuje śmiech na ustach. A wizyta u weterynarza? O rany!
„Ja cię kocham, a ty miau” to nietuzinkowy pomysł na książkę, w dodatku świetnie napisany. Język jest plastyczny i dynamiczny. Historia rozwija się w miarę szybko i, ani na chwilę nie nudzi. W dodatku tytuły rozdziałów także zostały dopieszczone, co sprawia, że jeszcze bardziej podoba mi się ta pozycja. Muszę przyznać, że od czasów „Ja, diablica” do „Ja cię kocham, a ty miau” Katarzyna Berenika Miszczuk poprawiła swój warsztat i, co więcej chciałabym, żeby została w tym gatunku na dłużej. Bo wychodzi jej to wprost zajebiście.
Za książkę do opinii dziękuję wydawnictwu