Okiem na ekran: „Bagienna Cisza”



Dlaczego?

Są tacy aktorzy, którzy podobają Wam się w roli z filmu lub serialu, którego nigdy wcześniej nie widzieliście. Widząc aktora w innej produkcji, rzucacie się na film, bo wiadomo... zawsze można sobie popatrzeć na ulubioną twarz. Tak właśnie miałam, kiedy zobaczyłam „Bagienną Ciszę” na platformie Netflix, w której gra Pedro Alonso, czyli znany wielu Berlin ze świetnego „Domu z papieru”. 

Dziennikarz „Q”, którego gra właśnie Pedro Alonso, zostaje autorem kryminałów. Pewnego dnia mężczyzna patrząc w ekran telewizora, gdzie prowadzony zostaje wywiad z posłem Ferranem Carretero na temat korupcji, wpada na temat nowej książki. Jednak pisanie nie idzie, tak jakby pisarz tego chciał. 
Wpada na szalony pomysł porwania posła, który dorabia jako nauczyciel na uniwersytecie w Walencji, aby przeprowadzić dosłowny research na temat korupcji. 
Granice między fikcją, a rzeczywistością szybko się zacierają, a książka zaczyna przybierać konkretną, aczkolwiek niebezpieczną formę. 
Cisza bagien, które otaczają dom, gdzie „Q” przetrzymuje Carretero nie słyszy wołania o pomoc.

Pedro Alonso, jedyny plus tego filmu
Tajemniczość początku tego filmu sprawiło, że poczułam się nim zainteresowana. Jednak z każdą kolejną minutą i rozwojem akcji moja ciekawość malała i malała, aż... przyznam się bez bicia, zaczęłam przeklikiwać po 10 sekund ten film. 
„Bagienna Cisza” dobrze żarła i szybko zdechła. Uwierzycie, że ten film trwa półtorej godziny? Przyznam szczerze, że można by przez ten czas przeczytać spory kawałek książki, zamiast męczyć się z takim badziewiem. Ale wiecie, jak już zaczęłam, to stwierdziłam że skończę, aby móc coś o „Bagiennej Ciszy” napisać. 

Perdo Alonso jako aktor jest dobry. Swoją rolę zagrał poprawnie, a patrzenie na niego sprawiało mi przyjemność. Szczególnie, kiedy pokazał pośladki (nie żartuję). No i... nie da się ukryć, że to właśnie on jest plusem całego filmu. 
Jedynym plusem. 

Fabuła „Bagiennej Ciszy” jest bez sensu. Pojawia się jakiś ziomek, który zabija czarnoskórych szukając towaru, potem rozmawia z La Puri, która jest narkotykową królową, a końcem końców nawet nie pamiętam już co się z nim stało. I tutaj jestem śmiertelnie poważna.
To teraz potraficie sobie już wyobrazić, jaki to jest film, prawda?

Narkotykowa Królowa La Puri
Naprawdę, ale to naprawdę chciałam znaleźć jakieś pozytywy w „Bagiennej Ciszy”. Nie udało mi się, poza tym, który już wspomniałam wyżej. Generalnie to jeżeli macie inne plany na wieczór, albo inny film do wyboru to polecam ominąć „Bagienną Ciszę” i wybrać coś, co może się okazać lepsze. „Bagienna Cisza” to thriller... o niczym.

Zdjęcia pochodzą z serwisu filmweb

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com