Delikatna seria od „Katów Hadesa”.
Tillie Cole w Polsce jest bardzo dobrze znana. Głównie z serii „Kaci Hadesa”, którą wydaje wydawnictwo EditioRed. Jednak, aby nie przejadły nam się historie o motocyklistach wydawnictwo postanowiło wydać inną serię tej właśnie autorki - „Słodki Dom”, która zaczyna się książką o tym samym tytule.
Czy New Adult w wykonaniu Cole to pozycja równa „Katom Hadesa”?
Molly Sheakspeare wcześnie straciła rodziców. Po śmierci ukochanej babci, która wychowała ją i nauczyła podstawowych prawd o życiu, dziewczyna przyjeżdża do Alabamy z Anglii, aby skończyć tutaj szkołę i dostać się na studia wyższe. Sheakspeare ma ambicje na bycie profesorem z filozofii, bo od zawsze nurtowały ją pytania, które z reguły nie posiadają odpowiedzi. Już pierwszego dnia Molly wpada na jednego z królów drużyny footballowej – Romeo Prince'a. Chłopak szybko zwraca uwagę na wyróżniającą się w tłumie dziewczynę, a kiedy okazuje się, że razem mają kolejne zajęcia tym bardziej słucha tego, co nowa uczennica opowiada o sobie na forum klasy. Oczywiście jego uwaga zostaje zauważona przez narzeczoną mimo woli, czyli Shelly, dziewczynę która robi wszystko, aby Romeo zaczął traktować ją, jako swoją partnerkę, gdyż ich rodzice zaaranżowali ich związek i planują ich ślub. Rodzice Prince'a obrączką na palcu Shelly chcą zyskać udziały w firmie rodziców dziewczyny, co da im możliwość na jeszcze większy rozwój własnego interesu. Problem w tym, że Romeo nie ma zamiaru żenić się z Shelly, bo ta jest zwykłą suką, która bawi się kosztem innych.
Chłopak postanawia rzucić wszystko na jedną kartę i zdobyć oczytaną i samotną Molly, która choć nie rozumie reguł footballu, to doskonale wie, że o miłość zawsze warto walczyć.
„Słodki Dom” to Tillie Cole w delikatnym, młodzieżowym wydaniu. Nie ukrywam, że przyzwyczajenie do „Katów Hadesa” może tutaj wywołać duże zaskoczenie, bo „Słodki Dom” to historia całkiem inna, niż możemy podejrzewać.
Nie muszę wspominać o ewidentnym nawiązaniu do „Romeo i Julii” Williama Sheakspeara, bo to przecież doskonale wiecie. I chociaż opowieść o Molly i Romeo jest słodka niczym lukier, to możemy znaleźć w niej grudki, które zawierają gorycz.
Dwa różne światy, jakie reprezentują główni bohaterowie nie powinny się ze sobą spotkać. Molly jest ambitną, inteligentną dziewczyną, która większość życia spędziła w książkach, a jej związki z płcią przeciwną kończą się na cyfrze jeden.
I Romeo Prince, czyli książę szkoły, gwiazda footballowej drużyny i chłopak, który ma wszystko czego zapragnie, poza własną wolą.
Kiedy Molly robi co uważa za słuszne, Romeo ciągle jest kierowany przez rodziców, a nacisk jaki na niego wywierają nie uchodzi bez śladu. Chłopak nie zamierza przejmować rodzinnego interesu, bo od najmłodszych lat jest mu pisana kariera futbolisty, a jego rodziciele nie potrafią tego zrozumieć i każdego dnia skutecznie utrudniają mu życie. Razem z rodzicami Shelly i nią samą.
Aczkolwiek w zachowaniu głównych bohaterów nie brakuje bezsensowności. Romeo czasami ma rozdwojenie jaźni i potrafi obrazić się, niczym małe dziecko, a Molly zbyt często wzdycha i użala się nad swoim losem.
Gorycz w tej historii to głównie złe stosunki Romeo z rodzicami i ich upartość w stosunku do ślubu z Shelly. Przez całą pozycję możemy czytać o ich kłótniach, głównie na ten jeden temat. Drugim z nich to football. Nieco monotematycznie i schematycznie, ale dobrze się to czyta i nie rzuca się to tak w oczy.
„Słodki dom” to słodka historia od Tillie Cole. Momentami może nawet za słodka. Osobiście nie dostałam cukrzycy, ale czasami było blisko. Czytałam tę pozycję po angielsku, jednak miałam okazję sięgnąć po polskie wydanie i przeczytać fragmenty, co szybko utwierdziło mnie w przekonaniu, że polskie tłumaczenie jest naprawdę zacne. Przy okazji brawa dla wydawnictwa EditioRed za zostawienie oryginalnej okładki.
Pierwszy tom serii „Słodki dom” uważam za warty przeczytania. Tillie Cole pokazała, że potrafi pisać książki, które nie zawsze ociekają krwią, sektą, motocyklami i tatuażami. Chociaż nie jest to „Tysiąc pocałunków”, które było naprawdę cudowną pozycją, to po „Słodki dom” można sięgnąć, aby umilić sobie wieczór. Szczególnie, jeżeli jesteście fanami „Romeo i Julli”.
Za egzemplarz dziękuję