Łał. Łał. ŁAŁ!
Shey Stahl miałam okazję czytać „Revel”, które też na blogu recenzowałam. Lubię tę autorkę za nietuzinkowość w swoich książkach i za ukryty przekaz, który dość często się w nich pojawia. Przy „Sex. Love. Marriage.” nie mogło być inaczej. Nie sądziłam jednak, że ta książka zwali mnie z nóg i doprowadzi do łez.
Noah Beckett razem z Kelly są małżeństwem dziesięć lat. Oboje przeszli w swoim związku chwile zarówno te szczęśliwe, jak i te smutne. Znają się od dziecka, bo mieszkali kolo siebie, jednak pewnego dnia, wszystko się zepsuło. Potem, Noah postanowił sobie zdobyć prawie dorosłą Kelly na nowo i tym sposobem ukradł jej samochód, kiedy byli w liceum, aby ta zaczęła z nim na nowo rozmawiać. Jego plan poszedł zgodnie z planem i Kelly ponownie zwróciła uwagę na swojego dawnego najlepszego przyjaciela. Wrócili do starej znajomości, która jednej nocy zamieniła się w pierwszy seks, co szybko poskutkowało ciążą.
Oboje myśleli, że będą ze sobą już do końca swoich dni, jednak życie sprawiło, że przechodząc problemy zaczęli się od siebie oddalać, a ich myśli o wspólnej przyszłości z czwórką dzieci rozmazały się w niewyraźne plamy.
Czy będą wystarczająco silni, aby ponownie być ze sobą na sto procent?
Czy odnajdą siebie po tym, co razem przeszli?
„Sex. Love. Marriage” wydaje się być naprawdę niepozorną książką o wesołej rodzinie, która nie boryka się ze zmartwieniami, czy problemami. Już na samym początku stwierdziłam, że w tej fabule gołym okiem widoczna jest przyjemna i rodzinna atmosfera. Nie wiedziałam jednak, że to tylko pozory, które ukrywają naprawdę bolesną prawdę.
Nie mogę Wam zdradzić, co w tej książce wzbudziło we mnie największe zaskoczenie i wywołało prawdziwe (jak nigdy) łzy, ale mogę Wam napisać, że mniej więcej (bardziej więcej) ta książka pisana jest na faktach, które zostały przez autorkę przytoczone na końcu książki.
Czytając ją tak po prostu, bez świadomości, tego, co czeka na końcu sądziłam, że „Sex. Love. Marriage.” jest książką dobrą i ciekawą. Dopiero, kiedy przeczytałam ją do samego końca, zrozumiałam że Shey Stahl nie napisałaby swojej książki, bez przekazu. Tym razem, przekaz ten zwalił mnie z nóg i szybko zadecydowałam, że do tej pozycji bardzo szybko wrócę, aby jeszcze raz przeżyć historię Noah i Kelly.
Nie ukrywam, że chciałabym tę autorkę w Polsce i nawet wiem, które wydawnictwo mogłoby się podjąć wydania tej pozycji w naszym kraju. Jeżeli przez akapity wyżej wywnioskowaliście, że ta książka to zwykła lektura do poduszki, podczas czytania szybko zrozumiecie, jak bardzo się myliliście. Ta książka nie jest ani trochę lekka. Powiedziałabym, że jest cholernie ciężka i naprawdę zostaje z czytelnikiem na dłużej. A jednocześnie jest tak dobra, że chce się do niej wracać.
„Sex. Love. Marriage.” to całokształt książki wartej przeczytania. Ta pozycja sprawi, że będziecie się śmiać, ale doprowadzi Was też do łez. Pokochacie bohaterów całym sercem i duszą, i podczas lektury będziecie im kibicować. Dawno nie czułam całą sobą książki i dawno nie uwielbiałam bohaterów, a nade wszystko, dawno nie chciałam się ponownie spotkać z bohaterami książki, którą dopiero co czytałam. Z Noahem i Kelly chce. Nawet bardzo. I wy też powinniście ich poznać. Polecam.