Kocham takie książki!
Wydawnictwo Niezwykłe nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni zaskoczyło mnie wyborem lektury, która pokazała się u nas w Polsce. „Dla Ellison” to kolejna udana propozycja, która chwyci Was za serce, ściśnie je, a potem nie będzie chciała puścić.
Hunter McCormick miał wszystko. Będąc dziewiętnastoletnim geniuszem, osiągnął stypendium prosto na Harvard, gdzie miał pójść w ślady rodziców. Chłopak znudzony nauką zajmował się imprezowaniem, dziewczynami, a nierzadko sięgał też po narkotyki. Pewnego dnia, obudził go telefon od mamy, która poprosiła, aby pojawił się w domu. Kiedy dotarł na miejsce okazało się, że jego drogie BMW wylądowało w basenie rodziców, a on będąc zbyt pijany nie do końca pamięta, jak ono tam zawędrowało. To przeważyło szalę i Hunter miał wyjechać do wujka Billa, który mieszkał w starym stylu. Hunter przed odlotem do wujostwa został pozbawiony telefonu, laptopa, kart kredytowych i wszystkich innych dóbr współczesnego świata. Miał pomóc wujkowi w remoncie domu i zrozumieć, że życie to nie tylko imprezy i seks na prochach.
Kiedy wylądował na Florydzie i poznał brata ojca, a także swoją kuzynkę, którzy rzucili go w wir pracy przy domu, zrozumiał, że to nie będą miłe wakacje.
Dopóki nie poznał jej – Ellison.
Dziewczyny z gitarą i dwójką psów, która zmieniła jego życie na zawsze.
I wiecie co?
Jestem wcięta i nie wiem, co mam napisać o tej książce.
Skończyłam ją niedawno, a ciągle jestem w ciężkim szoku tego, jak jej fabuła została pokierowana.
Nie jest to łatwa pozycja, chociaż podczas czytania, wydaje się być prostą historią.
M.S Willis doskonale wykreowała Huntera i Ellison. Oboje są przeciwieństwami. On nie może wytrzymać bez technologii, ona uwielbia naturę i ile tylko może, spędza czas na świeżym powietrzu, bez telefonu, czy laptopa. Dla Huntera, karą jest przebywanie w małej mieścinie, gdzie nie może imprezować. Ellison lepiej czuje się w cichej głuszy, kiedy jest sama ze swoimi myślami.
Ale tak naprawdę, to nie to jest w tej książce najważniejsze.
Ta dwójka, tak różna od siebie w końcu zaczyna się rozumieć i spędzać ze sobą czas, chociaż na początku nikt, ale to nikt nie przypuszczał, że cokolwiek ich połączy. Szkoda tylko, że w tej wszechobecnej radości pojawia się tragedia, która zmienia ich znajomość.
Nie wiem, jak to jest, ale każda książka od wydawnictwa Niezwykłego to u mnie strzał w dziesiątkę. Nie znając wcześniej autora, już na samym początku tej pozycji wiedziałam, że to będzie naprawdę przednia lektura i nie pomyliłam się ani trochę. Niepozorna okładka, mało mówiący tytuł i opis, który też w sumie nie wywołał we mnie żadnych uczuć okazały się tylko cichą wodą. Bo wiecie co? Jest w tej książce tak piękna i smutna scena, że musiałam sięgnąć po chusteczkę, aby otrzeć te kilka łez, które wymknęły mi się z oczu. Oczywiście Lubemu powiedziałam, że oczy mi się pocą od gorąca.
Nie zdradzę Wam, co to za scena, ale wierzcie mi, będziecie potrzebować chusteczek.
„Dla Ellison” to książka, o której nie można za dużo napisać. Bohaterowie poboczni po prostu w niej są i pasują do całości historii, ale to na głównych, czyli tytułowej Ellison i Hunterze trzeba się skupić, aby naprawdę zrozumieć sens tej historii. W dodatku czytając pierwszy rozdział i epilog cała ta książka nabiera jeszcze innego wymiaru, który cóż... na długo zostaje w pamięci.
To Wasz lipcowy Must Read i mogę to napisać z ręką na sercu. Tej książki nie można odpuścić. A jeżeli odpuścicie, to, to się na Was zemści. Wspomnicie moje słowa.
Za egzemplarz dziękuję