Steve Jobs z innej strony.
Miałam okazję czytać już jedną biografię Steva Jobsa. Było to grube tomiszcze napisane przez Waltera Isaacsona. Sięgając po „Nadgryzione jabłko” sądziłam, że dostanę podobną książkę. W końcu opowiada ona o tej samej osobie - założycielu słynnej marki Apple.
Czytając jednak tę książkę robiłam coraz większe oczy, bo widzicie... punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. Niemalże tak, jak czas sekundy jest zależny po której stronie drzwi od łazienki się stoi.
Każdy, kto choć trochę ogarnia świat elektroniki wie kim był Steve Jobs i mniej więcej wie też, jak doszedł do fortuny i firmy, która trwa bez jego władzy do dzisiaj.
Czy jednak Jobs od zawsze był skazany na pełen sukces? Jego pierwsza partnerka Chrisann Brennan pokazała mężczyznę, którego spotkała mając siedemnaście lat z całkiem innej strony, niż Steve był kreowany. Autorka opisuje Jobsa przez pryzmat swojego życia z nim i bycia jego kobietą, którą nie do końca doceniał. Opowiada o próbowaniu sił Jobsa na wpływanie na słabszych ludzi, w tym na nią, a także o wielokrotnych podróżach do Indii, które za każdym kolejnym powrotem do USA zmieniały go w kogoś innego. Brennan widząc te zmiany zdecydowała się sama spróbować i sprawdzić, co Jobs widzi w Indiach. W książce autorka nie boi się pokazać tych złych i dobrych stron swojego partnera. Nie ubarwia jego zachowania i nie wyśpiewuje na jego temat peanów. Chrisann opisuje geniusza elektroniki, jako człowieka zagubionego w sobie i nie potrafiącego odnaleźć się emocjonalnie. Pokazuje go, jako człowieka z krwi i kości, który miał swoje problemy i nie potrafił się z nimi uporać, nawet medytując wiele godzin i myśląc nad nimi.
Czy jednak Jobs od zawsze był skazany na pełen sukces? Jego pierwsza partnerka Chrisann Brennan pokazała mężczyznę, którego spotkała mając siedemnaście lat z całkiem innej strony, niż Steve był kreowany. Autorka opisuje Jobsa przez pryzmat swojego życia z nim i bycia jego kobietą, którą nie do końca doceniał. Opowiada o próbowaniu sił Jobsa na wpływanie na słabszych ludzi, w tym na nią, a także o wielokrotnych podróżach do Indii, które za każdym kolejnym powrotem do USA zmieniały go w kogoś innego. Brennan widząc te zmiany zdecydowała się sama spróbować i sprawdzić, co Jobs widzi w Indiach. W książce autorka nie boi się pokazać tych złych i dobrych stron swojego partnera. Nie ubarwia jego zachowania i nie wyśpiewuje na jego temat peanów. Chrisann opisuje geniusza elektroniki, jako człowieka zagubionego w sobie i nie potrafiącego odnaleźć się emocjonalnie. Pokazuje go, jako człowieka z krwi i kości, który miał swoje problemy i nie potrafił się z nimi uporać, nawet medytując wiele godzin i myśląc nad nimi.
W „Nagryzionym Jabłku” Steve Jobs jawi się nam, jako mężczyzna, który nie wie, że krzywdzi ludzi dookoła siebie. Nie potrafi tego zauważyć, a cierpią na tym nie tylko dorośli, ale też jego własne dziecko, którego przez wiele lat się wypierał.
To książka pokazująca całkiem innego Jobsa.
Tego, którego nikt nie widział, a biografowie, którzy napisali wiele książek na jego temat pominęli niewygodne fakty z jego dzieciństwa.
Tego, którego nikt nie widział, a biografowie, którzy napisali wiele książek na jego temat pominęli niewygodne fakty z jego dzieciństwa.
Brennan nie pisze tego wprost, ale między wierszami można wyciągnąć, że Jobs w dzieciństwie mógł przeżyć traumy, które sprawiły, że stał się mężczyzną, jakim się stał.
Nieugiętym przywódcą, który musi mieć kontrolę nad wszystkim i nad wszystkimi.
Za wszelką cenę.
Czytając „Nadgryzione jabłko” zastanawiałam się, kto ma rację. Walter Isaacson pokazał Jobsa z zupełnie innej strony. Nie był on zagubionym emocjonalnie mężczyzną, który dążył do rządzenia innymi, słabszymi od siebie ludźmi, ale pewnym siebie liderem jednej z największych firm produkujących sprzęt elektroniczny. Oczywiście miał wady, jak każdy z nas, ale nie był nieczuły i nie krzywdził innych. U Brennan, Jobs jawi się inaczej. Chrisann znała go od najmłodszych lat, poznała jego rodzinę i urodziła mu córkę, której nie chciał, nawet po pozytywnych testach na ojcostwo. Jest to bardziej intymny obraz Jobsa. Nie lidera, przywódcy, geniusza przemysłu, a mężczyzny, który borykał się z problemami i ciągle szukał czegoś nowego, bo nic nie potrafiło go tak naprawdę zadowolić.
Podczas lektury tej pozycji prawie przez cały czas byłam zdziwiona różnicami, jakie występują między dwoma książkami o tej samej osobie. Obraz Waltera Isaacsona jest bardziej konkretny, zaś Chrisann Brennan pisze swoje przemyślenia o Jobsie w sposób dość chaotyczny, wiele razy wtrącając swoje własne przemyślenia. Isaacson podaje suche fakty o Jobsie i nie zagłębia się w jego życie prywatne. Skupia się bardziej na firmie i współpracy z Wozniakiem, a potem powstaniu Apple'a.
Jeden człowiek.
Dwie różne książki.
Steve Jobs widziany inaczej.
Jeżeli jesteście fanem Apple'a i jego założyciela to „Nadgryzione jabłko” rzuci Wam inne światło na Jobsa. Jeżeli lubicie czytać biografie, to te wspomnienia także powinny Wam się spodobać. Jednak jeżeli nie przepadacie za czytaniem życiorysów innych ludzi to myślę, że spokojnie możecie sobie tę pozycję podarować.
Za egzemplarz do opinii dziękuję wydawnictwu