Ale, że co?
Każda książka, jaką wydawnictwo Ingignis zapowie z uniwersum „World of Warcraft” to wyczekiwana przeze mnie pozycja. W tym wypadku było dokładnie tak samo, jak w poprzednich. „Przez Mroczny Portal” wpadł mi w oko, zaczarował jak mag i bęc.
Zaczęłam czytać.
Pod koniec Drugiej Wojny siły Przymierza zmusiły do odwrotu Hordę, niszcząc Mroczny Portal, który zerwał połączenie między krainą Azerothu, a Draenorem będącym rodzinnym światem orków. Po dwóch latach Horda zebrała siły ponownie i po raz kolejny rozpoczęła plany, na odbudowanie Portalu i pokonanie Przymierza.
Szaman Ner'zhul objął przywództwo nad siłami Hordy i otworzył Mroczny Portal. Jego wojownicy ponownie stają na ziemiach Azerothu i rozpoczynają walkę o Twierdzę Otchłani skąd arcymag Khadgar z Turalyonem startują razem ze swoją elfią i krasnoludzką armią na kolejną wojnę z Hordą.
W międzyczasie arcymag dowiaduje się, iż orkowie przeniknęli w głąb ziem Azeroth i knują coś z czarnymi smokami.
Czy Przymierze ponownie wygra wojnę i czy Khadgar zatrzyma Ner'zhula?
Zawsze, ale to zawsze, kiedy czytam książkę z uniwersum „World of Warcraft” mam ochotę grać i czytać jednocześnie.
W związku z tym, sięgając po pozycje z tej serii, wyłączam komputer (żeby nie kusił) i siadam do lektury.
Tutaj było tak samo.
Jednak wiecie co się zmieniło?
Nie chciało mi się grać.
Nie, nie jestem chora.
Po prostu „Przez Mroczny Portal” mnie nie wciągnął.
Miałam duże oczekiwania do tej pozycji, ale też wątpliwości, czy Rosenberg da radę napisać dobrą pozycję przy takiej (nie ukrywajmy) nieciekawej historii, jaką sobie założył.
Mimo że Christie Golden jest wpisana jako autor, mam wrażenie, że sama autorka napisała do tej książki bardzo mało. Co w sumie widać gołym okiem. Golden ma lekkość pióra, czyta się ja szybko i przyjemnie, a „Przez Mroczny Portal” jest ciężkie.
I nie chodzi o to, że jest ciężkie, bo długo się to czyta. Po prostu jest nudne.
Sam czas, w którym książka została umieszczona, między Drugą, a Trzecią wojną nie jest jakiś zbytnio wybujały, aby można było snuć o nim fascynujące historie. W sumie to naprawdę PRAWDZIWI fani serii, którzy są z nią od X lat będą doceniać tę historię.
Jak lubię „World of Warcraft” tak nie jestem fanem absolutnym serii i to pewnie dlatego „Przez Mroczny Portal” mnie osobiście nudziło.
Nie wspominając już, że jako #teamAlliance nie cierpię czytać o Hordzie, a ta pozycja to głównie rozdziały, w których występuje Horda. U mnie potęgowało to nudę i zmęczenie książką.
Nie mogę się przyczepić do tłumaczenia. Po raz kolejny pani Dominika Repeczko odwaliła świetną robotę z tłumaczeniem tej pozycji. Wszystko jest spójne i konkretne. Tłumaczka czuje klimat książki, a przejawia się on właśnie tłumaczeniem. Tutaj ogromny plus.
To jak to w końcu jest z tym „Mrocznym Portalem”? Cóż, jeżeli lubicie „World of Warcraft” i jesteście napalonymi fanami tego uniwersum, znacie wszystkie postaci na pamięć, albo nawet i krainy i bestie w tej grze to „Przez Mroczny Portal” i czytanie o historii sprawi Wam ogromną radość.
Jeżeli jednak jesteście „weekendowymi” fanami, albo lubicie pograć i liznąć trochę lore, jednak nie interesują Was starocie to ta pozycja będzie Was tak samo nudzić, jak mnie.
Wybór zależy od Was. Ja, choć męczyłam się tą pozycją to nie żałuję czasu z nią spędzonego. Wiem jednak, że drugi raz po tę książkę nie sięgnę (chyba, że nagle przeczytam całą historię WoWa od początku i mnie wciągnie).