Ostatnio na rynku zagranicznym popularne jest pisanie skrótów tytułów książek, które mają się pojawić. Zaczęło się to od „TKT” Leigh Shen, a teraz coraz częściej można spotkać zapowiedzi książek, właśnie pisane pierwszymi literami tytułu. „KABU” było wyczekiwane przeze mnie od pierwszej zapowiedzi i kiedy dostałam książkę na czytnik, stanęłam na rzęsach, aby od razu ją przeczytać.
Ella po raz kolejny mnie nie zawiodła.
Dashiell Thane i Peggy Newland od pieluch byli przyjaciółmi. Wróć, jeszcze w brzuchach swoich mam, które były przyjaciółkami znali się i już wtedy byli sobie bliscy. Przeszli razem przez całe swoje dzieciństwo, zawsze idąc do tej samej szkoły, a okno w pokoju Peggy zawsze było otwarte dla Dasha, który często do niej przychodził. Przed skończeniem osiemnastego roku życia nic się nie zmieniło w znajomości tej dwójki.
Dopóki Pegs nie została zaproszona na imprezę przez szkolnego przystojniaka Bryona Wooda, który niedawno zerwał ze swoja dziewczyną. Wtedy Dashiell zapłonął zazdrością, której sam do końca nie rozumiał, ale obiecał sobie, że nie pozwoli, aby na jego przyjaciółkę położył swoje łapska jeden z typowych „puknij i zostaw, jak się znudzi”.
Peggy nieświadoma bycia w związku i zachowania się na randkach, postanawia poszukać kogoś, kto potrafiłby nauczyć ją całowania się. A Dash, będący zawsze blisko wyczuwa okazję i to właśnie sam siebie proponuje do tego treningu.
Dziewczyna się zgadza i oboje przeżywają ten pocałunek „na niby” w inny sposób.
Peggy czuje się przygotowana na randkę z Byronem.
Dashiell czuje, że musi posunąć się do najgorszych metod, aby wybić jej z głowy tego pajaca.
A potem... rodzi się wielka nienawiść.
Długo czekałam na taką książkę!
Przez ostatnie kilka dni miałam książkowy przestój. Każda pozycja, po jaką sięgałam była dla mnie nijaka i nieciekawa, albo powtarzalna. A potem pojawiło się „KABU” i Ella i ponownie odnalazłam chęć do czytania książek, które motywami się pokrywają.
Uwielbiam tę autorkę. Zresztą wiecie o tym nie od dzisiaj, bo w końcu w Polsce sama ją znalazłam i tym sposobem większość jej książek jest na moim blogu zrecenzowana. Miejmy nadzieję, że Fields zawędruje na papierze do Polski i wszyscy będziemy mogli przeczytać jej pozycje. Trzymam za to kciuki.
„Kiss and Break up” to książka, która jest mocnym New Adult. Nasi bohaterowie od dziecka znają się i dorastają ze sobą, a mimo to nie widzą czegoś, co jest oczywiste dla wszystkich dookoła.
Mamy tutaj kilka wspomnień z dzieciństwa Dashiella i Peggy, ale akcja głównie skupia się na teraźniejszości i tym, jak Peggy stara się przypodobać Byronowi, aby być idealną dziewczyną i jak Dashiell robi wszystko, aby przeszkodzić im w związku. Przy okazji, wiele ryzykując w międzyczasie.
Jeżeli chodzi o bohaterów to uwielbiam Dashiella! Co za chłopak! Każda z nas by takiego chciała! Jeździ na BMXie, jest wesołkiem, ale kiedy trzeba to bije się całym sercem ze wszystkimi, którzy na to zasługują. Normalnie ideał chłopaka!
Peggy denerwowała mnie całą książkę. Nie była złą postacią. Po prostu była głupia i ślepa. Szukała cudów z Byronem, który nie był jej wart, zamiast popatrzeć na najlepszego przyjaciela, który walczył o nią każdego dnia. Wiecie, firanek w dupie nie znajdziesz, kiedyś mi tak ktoś powiedział.
Dowiedziałam się, że będzie kolejna historia bohaterów z tej książki, ale nie Peggy i Dasha. Nie zdradzę Wam których, ale myślę, że po przeczytaniu tej pozycji od razu będziecie wiedzieć, w czyim życiu Ella zamieszała tak, że trzeba to opowiedzieć.
A przede wszystkim podobały mi się rozmowy między bohaterami. Mimo że (nie oszukujmy się) osiemnastolatkowie to szczyle i nie wszyscy są dojrzali, to kiedy Dash i Peggy, albo Peggy i Byron rozwiązywali swoje sprawy, robili to dość dojrzale. Dość. Pamiętajcie o tym słowie, kiedy będziecie tę pozycję czytać.
„Kiss and Break Up” to kolejna udana pozycja od Elli Fields. Już naprawdę pomijam świetną okładkę, na której dla odmiany nie ma nagiej, męskiej klatki piersiowej. Zdecydowanie wrócę do tej pozycji, jak tylko ją trochę zapomnę. No i oczywiście czekam na kolejną książkę autorki.
Za ARC dziękuję autorce Elli Fields.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Niezwykłemu.