„Nasz ostatni dzień” - Adam Silvera


Co byś zrobił, gdybyś wiedział, że zaraz umrzesz?


Adam Silvera skradł moje serce swoją pierwszą książką wydaną przez wydawnictwo We need Ya - „Raczej szczęśliwy niż nie”. Od tamtej pory pewniakiem jest, że sięgam po każdą jego książkę, jaka została wydana w Polsce. Przy „Nasz ostatni dzień” wcale nie było inaczej. 

Mateo nie spodziewał się, że otrzyma telefon z Prognozy Śmierci. Szczególnie, że dostał go w najmniej odpowiednim momencie, kiedy jego ojciec leżał w śpiączce w szpitalu, a chłopak sam opiekował się mieszkaniem i dbał o siebie, gdyż jego mama zmarła przy porodzie. 
Kiedy kobieta na infolinii poinformowała go, iż za dwadzieścia cztery godziny jego serce przestanie bić, Mateo bał się wyjść z domu, aby nie spotkać się ze Żniwiarzem Śmieci szybciej, niż było to wskazane. Nie był jednak sam. Tego dnia, Rufus razem ze swoimi przyjaciółmi, którzy zwali się Plutonami obijał twarz jednego z chłopaków swojej byłej dziewczyny, którą nadal kochał. Chłopak, między kolejnymi uderzeniami pięścią usłyszał dzwonek swojego telefonu, który wskazywał jedno – Prognozę Śmierci. Z początku nie chciał odbierać, ale kiedy jego telefon rozdzwonił się po raz drugi, nie było mowy o pomyłce i w końcu odebrał. Okazało się, że Rufus umrze w przeciągu kolejnych dwudziestu czterech godzin i powinien wykorzystać ostatni czas, na coś lepszego, niż obijanie twarzy swojemu wrogowi. 
Kiedy Mateo wykonał wszystko, co tylko możliwe w domu zalogował się na profil o nazwie „Ostatni przyjaciel” i właśnie tam, znalazł Rufusa, który nie chciał być sam podczas ostatniego dnia w swoim życiu. 
Obaj stwierdzili, że warto zaryzykować i spotkali się ze sobą, aby spędzić najlepszy dzień w swoim życiu. 
I choć oboje wierzyli, że Prognoza Śmierci się nie myli, co do swoich przepowiedni to nie sądzili, że uczucie jakie między nimi wyrośnie będzie większe, niż każda możliwa przyjaźń na tej planecie.

Rodziny się nie wybiera, ale przyjaźnie już tak. Niektóre należy z czasem zerwać. Za inne warto zaryzykować wszystko”

Adam Silvera jest według mnie jednym z lepszych pisarzy NA i YA, jacy ostatnio ukazali się na naszym polskim rynku. Boże, ile się się spłacze na jego książkach, albo ile własnych, dość często dziwnych myśli mnie złapie, podczas czytania jego książek, to Wy nawet nie macie o tym zielonego pojęcia. W „Nasz ostatni dzień” wcale nie było lepiej. 

Choć Mateo i Rufus są z dwóch różnych światów, oboje chłopców połączyło widmo śmierci. Jeden z nich, z przykładnego domu, drugi z domu dziecka z własną świata, a razem Zgonersi, którzy wiedzą, że za niedługo umrą i chcą przeżyć ostatni dzień swojego życia na 200%. 
Polubiłam obu bohaterów, co więcej bardzo się do nich przyzwyczaiłam i kiedy wyszło, co wyszło było mi tak smutno, że miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno i pozwolić jej moknąć w deszczu, który ostatnio pojawia się dość często. 

Stąd od razu naszły mnie dziwne myśli o moim ostatnim dniu w życiu. „Co bym sama zrobiła, kiedy dostałabym telefon, że umrę za niecałą dobę?”. Wiecie co? Nie da się wszystkiego obmyślić. Można sobie coś konkretnie zaplanować, ale potem i tak wszystko bierze w łeb i plany legną w gruzach. Co więcej, byłam w szoku, że podczas pisania listy „Ostatnich rzeczy, jakie wykonam przed śmiercią” nie było pogrania w gry komputerowe, czy poczytania książki, co i jedno i drugie jest dla mnie prawie jak tlen. Cóż, są rzeczy ważne i ważniejsze, jak widać.

Może jeden dobry dzień jest lepszy, od całego życia błędów.”

„Nasz ostatni dzień” to książka, która skłania do refleksji. O życiu. O dobru, które albo szerzymy, albo omijamy. O tym, że nasze istnienie jest tutaj na Ziemi określone, a nasze ciało jest kruche, niczym porcelana. To książka, która obudzi w Was prawdziwą wolę walki, aby każdy kolejny dzień nie był przespany do południa, aby po obudzeniu dalej go marnować. To książka, która zabierze Was w świat ludzi, znających datę swojej śmierci i poprowadzi Was do zmiany podejścia w życiu. Przy czytaniu tej pozycji słowa „Capre Diem” są trafne i niezwykle prawdziwe. Chwytajcie dzień, bo kolejnego możecie już nie mieć. Żyjcie na 200% i nie żałujcie żadnej chwili, jaką mieliście okazję doświadczyć w swoim życiu. 

Dwanaście godzin temu odebrałem telefon i usłyszałem, że umrę. Teraz żyję bardziej niż wtedy.”

„Życia nie powinno się przeżywać samemu. Podobnie jak Dni Ostatecznych.”


Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu We need YA!

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com