Może babeczkę?
Seria Shari L. Tapscott skradła mi serce od „Odrobiny Brokatu”. Wtedy głupia myślałam, że to najlepsza część serii. Potem pojawiła się jednak „Odrobina Blasku” i zmieniłam zdanie. To właśnie drugi tom stoi na pierwszym miejscu podium. Trzecia „Odrobina Słodyczy” jest dla mnie na równi z pierwszą.
Harper – siostra Riley od zawsze była zakochana w Brandonie, który miał ją za przyjaciółkę. Dziewczyna przeniosła się do Teksasu, żeby wyjawić mu w końcu prawdę o swoich uczuciach, ale jej plany spełzły na niczym, gdyż Brandon na Święto Dziękczynienia przyszedł z Sadie – swoją dziewczyną. Harper stwierdziła, że zostanie starą panną, która nie ma nawet pojęcia, co chce robić w swoim życiu i po prostu oddała się pieczeniu ciasteczek.
Pewnego dnia, w telewizji ogłoszono konkurs na wypieki, który miał prowadzić Mason Knight – idol Riley, kiedy była jeszcze młoda. Siostra Harper prosiła i prosiła, aż wyprosiła zgodę na wzięcie udziału swojej starszej siostry w tym konkursie. Harper potrzebowała jednak pomocy, gdyż zespoły miały być dwuosobowe i to właśnie tym sposobem Sadie znalazła się blisko Harper.
Obie pojechały na eliminacje i już na samym początku, podczas kręcenia pierwszego odcinka Harper wpadła w oko Masonowi, który zagadał do niej, gdy ta piekła ciastka. Kamery wszystko uchwyciły, a po emisji odcinka Harper stała się wrogiem połowy dziewczyn na świecie, gdyż miały ją za konkurencję u Knighta.
Z odcinka na odcinek było coraz lepiej, a Mason starał się zwrócić uwagę Harper na swoją osobę, nie tylko w roli prowadzącego programu, ale też jako potencjalnego chłopaka.
Kiedy jednak Harper obudziła się z letargu i zakochania w Brandonie wybuchła wielka afera.
Czy Harper znajdzie swoje szczęście?
Czy Rycerz w lśniącej zbroi w końcu pojawi się przy jej wieży?
Pamiętacie jak pisałam przy okazji drugiej części, że Linus jest najlepszą postacią w tej serii?
Zdania nie zmienię. Chociaż Mason w jakimś stopniu mi się także podobał, to jednak nie zrobił na mnie ogromnego wrażenia.
Jeżeli chodzi o Harper... no jest taka obojętna. Taka nijaka. Ani nie jest podobna do swojej rozrywkowej i rozwydrzonej siostry, ani nie jest cicha jak mysz. Ni w tą, ni w tamtą. Bezpłciowa bym rzekła.
Cała historia kręci się dookoła konkursu kulinarnego, w którym Harper i Sadie biorą udział. Mamy tutaj dosłownie opisaną rywalizację między zawodnikami, a także sprawy w hotelu i zawiść jednych nad drugimi. W sumie muszę przyznać, że autorka ładnie pokazała ten wątek z podkładaniem sobie świń, ale był on trochę za bardzo oczywisty. Relacja Harper i Brandona wprawiała obydwoje bohaterów w dyskomfort, a kiedy nagle Brandon postanowił powiedzieć prawdę, bo stwierdził, że już nie chce mu się dłużej jej ukrywać miałam takie „Gościu, weź już daj se siana i odpuść. Teraz się obudziłeś.”. Zdecydowanie bardziej podobała mi się znajomość Harper i Masona, bo przynajmniej było to coś nowego, a nie odgrzewany kotlet o imieniu Brandon.
Nie zabrakło starych bohaterów, chociaż głównie to Riley była w całej historii. Linus, jak już się pojawiał to albo nic nie mówił, albo coś tam burknął i na tym kończyła się jego obecność w całej historii. Troszkę szkoda, że autorka nie postanowiła przypomnieć starych bohaterów, którzy przecież cały czas byli w życiu Harper.
„Odrobina Słodyczy” jest słabsza od „Odrobiny Blasku” o czym pisałam już na samym początku. To ostatnia część całej serii, które można w sumie czytać nie po kolei i niekoniecznie wszystkie. Każda z książek opowiada inną historię miłości dwójki osób i każda z nich jest błyskotliwa i na swój sposób ciekawa. Miło spędziłam czas czytając wszystkie trzy pozycji i nie żałuję, że je przeczytałam. Jednak jeżeli miałabym to czytać jeszcze raz to na pewno zdecydowałabym się sięgnąć najpierw po drugi tom.
Za egzemplarz dziękuję