Lubicie zakazane romanse?
Penelope Douglas jest nam dobrze znana, gdyż mieliśmy okazję czytać jej dwie książki z serii „Bully”. Mowa tu o „Dręczycielu” oraz „Dopóki nie zjawiłaś się ty”. Wydawnictwo Niezwykłe w tamtym roku zapowiedziało nam bombę w postaci jednej z nowszych książek tej autorki, czyli „Birthday Girl”. Jeżeli czekaliście cały miesiąc, żeby 9 stycznia wziąć w swoje dłonie właśnie tę pozycję to uwierzcie mi warto było się zmęczyć i poczekać.
Jordan Hadley to dziewczyna, która od urodzenia miała rzucane kłody pod nogi. Najpierw jej ojciec okazał się być przegranym i słabym człowiekiem, co poskutkowało tym, że Jordan wychowywała siostra i obie razem, w jakiś szczęśliwy sposób dawały radę żyć na godnym poziomie. Potem Jay, pierwsza miłość Jordan okazał się być dupkiem, a jej obecny chłopak Cole miał być ideałem. Miał. Bo na pewno nim nie był. Z powodu długów w starym, wynajmowanym mieszkaniu musieli się z niego wyprowadzić i końcem końców wylądowali u ojca Cole'a - Pike'a, którego Jordan miała okazję już raz spotkać. Wtedy jednak nie wiedziała, że tajemniczy mężczyzna z którym spędza w kinie urodziny to jednocześnie ojciec jej chłopaka.
Jordan zamieszkała z Cole'm w domu jego ojca i chcąc odpokutować swoją obecność w jego domu, zaczęła po prostu opiekować się cała posesja i ogródkiem. Przy okazji miała z tego też radość, bo kończyła studia z architektury krajobrazu. Dziewczyna okazała się być bardziej chętna do pomocy przy każdym możliwym problemie, niż własny syn Pike'a, który jedyne co potrafił to pic do nieprzytomności.
Jordan spędzając coraz więcej czasu z ojcem swojego chłopaka zaczęła rozumieć, że dogaduje się z nim lepiej, niż z własnym partnerem. Co więcej ich przyjaźń poczęła wkraczać na niebezpieczne tereny i choć oboje chcieli temu zapobiec ich pożądanie było zbyt silne, aby mogli się mu przeciwstawić.
Uwielbiam tę książkę. Tak samo jak uwielbiam Penelope Douglas, która przy swoich lekturach jest albo niesamowicie brutalna, albo łamie wszystkie dopuszczalne reguły i wyprzedza tematy tabu. Związek starszego o dwadzieścia lat mężczyzny z według prawa amerykańskiego nieletnią jest w społeczeństwie dość często piętnowany. W końcu jak to możliwe, że młoda dziewczyna chce starego pryka. W historii Jordan i Pike'a widać walkę o tajemnice. Oboje doskonale wiedzą jak na siebie działają, a przyjaciele mężczyzny także zauważają stosunek dziewczyny do niego, jednak dwójka przyjaciół cały czas neguje swoje uczucia i stara się je zneutralizować. Dla dobra ogółu. Dlaczego? Bo Pike nie chce, całkowicie stracić syna, a Jordan nie chce stracić przyjaciela w swoim chłopaku. Przy okazji martwią się opinią publiczną, gdyż miasto jest małe i ludzie szybko zaczną gadać na ich temat.
W sumie jakby się tak zastanowić to ile razy czytając plotki że świata gwiazd ( wiem że je czytacie) i widząc nagłówki „70 letni XXX ma nową 20 letnia żonę” stwierdzaliście „ To pewnie dla pieniędzy”. Pewnie kilka razy się zdarzyło. W sumie mi samej też się to zdarzyło i nie boję się do tego przyznać. Ale tak naprawdę skąd mamy pewność, że pani 20 poleciała na pana 70 dla pieniędzy? Nie mamy.
Podobnie jest w „Birthday Girl”. Pike jest dorosłym mężczyzną z własnym domem. Opłaconymi w terminie rachunkami i stała porządna pracą. Jordan dopiero uczy się do zawodu i kończy studia, ale nie posiada ani mieszkania, ani perspektyw na nie, bo z kasą u niej krucho. Jej siostra w klubie że striptizem zarabia więcej, niż ona w barze, a mimo wielu nagabywań, aby zmieniła pracę i zaczęła zarabiać więcej dziewczyna nie daje się przekonać i zostaje w nędznym barze, w którym zarabia zbyt mało, aby zapłacić za zaległe rachunki. Tutaj też można stwierdzić, że Jordan poszła „na kasę” i dlatego poderwała Pike'a. Prawda jest jednak zupełnie inna.
Potrzebuję swojego serca, by móc wstać z łóżka, chodzić, rozmawiać, pracować i jeść, a ona zabrała je ze sobą. Nie byłem wyjątkowo uczuciowym mężczyzną zanim ją poznałem, ale ona wzięła wszystko, co miałem wewnątrz".
Uwielbiam bohaterów tej książki.
Jordan mimo problemów i wiecznych przeciwności losu stara się osiągnąć swój cel. Jest waleczną, młoda kobietą, która zna swoją wartość, ale czasami gubi się w życiu i sprowadza na siebie zagładę. Głównie w postaci złych mężczyzn. Za każdym razem podnosi się jednak jak Feniks z popiołów i ponownie rozpoczyna walkę o kolejny dzień.
W Pike'u podobała mi się dojrzałość, jaką zaprezentował w stosunku do Jordan. Mimo swoich uczuć cały czas był względnie obojętny, myśląc o tym, jak zareaguje na ich bliskość jego syn, z którym nie ma za dobrych stosunków oraz co powiedzą ludzie na taki związek.
Cała ta historia jest pełna wyrzeczeń i trudności. Na bohaterów każdego dnia czekają nowe wyzwania, a namiętność i pożądanie, jakie odczuwają nie ułatwia im sprawy w podejmowaniu dobrych decyzji. Złych też. Wszystko co uczynią wydaje się być niewłaściwe i niepoprawne. Ta książka sprawi, że nie będziecie mogli się oderwać od jej treści i będziecie kibicować jej bohaterom w wygraniu swoich marzeń. „Birthday Girl” to must read tego miesiąca!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję