Nadpiszcie swoją historię w gwiazdach.
Uwielbiam Charleigh Rose. Dawno temu, na blogu pojawiła się recenzja, właśnie „Bad Habit” i pisałam tam, że chciałabym tę autorkę zobaczyć w Polsce (chyba, pisałam).
W każdym razie, dostałam jej najnowszą pozycję na czytnik, jako egzemplarz recenzencki i sięgnęłam po nią, jak tylko uporałam się z tym, co aktualnie czytałam.
Muszę przyznać, że najnowsza książka Rose to świetna YA, w nieco mocniejszym wydaniu.
Evangelina, chcąc wyrwać się spod kontroli nadopiekuńczych rodziców, wyszła na spacer i zupełnie przypadkiem trafiła na przyjezdny cyrk (chociaż to nie cyrk, więcej później). Tam zobaczyła mężczyzn, którzy wyczyniali cuda, na motocyklach. Jednak będąc bez biletu, została przyłapana przez ochroniarza, który chciał ją wyprowadzić z imprezy. Jeden z motocyklistów „Sexy Sebastian” postanowił jej pomóc i tym oto sposobem poznała chłopaków, a przy okazji była w centrum wydarzenia. Między nią, a Sebastianem coś się pojawiło, ale do końca nie wiedzieli co. Kiedy jednak policja przyjechała po nią, a chłopaki musieli wiać cały czar prysł. Przy okazji, Sebastian dowiedział się, że Evan jest nieletnia.
Tego samego dnia, do hotelu w którym Evan mieszkała z rodzicami, ktoś włamał się (miał klucz) i okradł ich, a przy okazji szarpiąc się z ojcem dziewczyny, zrzucił go ze schodów, przez co szanowany chirurg ortopeda popadł w uzależnienie od tabletek przeciwbólowych, które rozpoczęło się od operacji kolana. Ich rodzina zaczęła się staczać.
Poznany w cyrku Sebastian McAllister postanowił, że spotkają się za rok.
A potem znowu za rok, kiedy dziewczyna skończy osiemnaście lat.
On nie wiedział prawdy o niej, a ona nie wiedziała, że on jest przeklęty.
Tajemnice dopiero miały wyjść na jaw.
Doskonale wiem, że ten opis jest chaotyczny, ale wiem też dlaczego.
Wydarzenia w „Rewrite the stars” są przewijane o rok do przodu. Nie da się złapać całości, aby składnie to opisać, ale nie martwcie się, nie zdradziłam za dużo.
Zacznijmy od początku.
Napisałam cyrk, chociaż Sebastian (mogę pisać Sebek?), ciągle zaznaczał, że on, razem ze swoimi kuzynami, nie pracuje w cyrku, tylko w wędrownej trupie, dającej występy.
Po angielsku nosi to nazwę „Carnival”. Po polsku... nie wiem, jak to przetłumaczyć. Ciśnie się na usta słowo „karnawał”, ale wszyscy wiemy, jak wygląda karnawał, a to nie o to tu chodzi.
Także, jak ktoś z Was będzie wiedział, jak to przetłumaczyć to piszcie śmiało, bo sama chce wiedzieć.
„Rewrite the Stars” podobało mi się. Zdecydowanie warto sięgnąć po tę pozycję. Choć na początku nie przyciąga do siebie, to kiedy już wejdzie się w nią „głęboko” nie można się oderwać. Na dowód, przeczytałam ją w jeden dzień z przerwami na posiłek i pracę.
Historia Sebka jest ciekawa, a jego tajemnica, choć dziwna, ma sens. Zaś Evie i problemy jej rodziny są świetnie rozpisane. Pokazane zostało uzależnienie ojca od prochów przeciwbólowych, a także to, jak jego nałóg działa na całą rodzinę. Charleigh Rose, świetnie rozpisała ten wątek i naprawdę mi się to podobało.
Cały pomysł z cyrkiem, a szczególnie z karuzelą jest nietypowy i oryginalny. Zostałam zaskoczona postawą Bastiana i to on, jako bohater w całej tej pozycji podobał mi się najbardziej. W dodatku ma motocykl. Jego wartość od razu jest podniesiona.
Do Evan nic nie mam, ale nie skradła mojego serca.
„Rewrite the Stars” to typowe YA. Nie podciągnę tego pod erotyk, bo chociaż są tam zbliżenia, to są one opisane w sposób przystępny i subtelny. Fabuła tej pozycji jest wciągająca i oryginalna, a wątek uzależnienia jest dobrze napisany. Ta pozycja, jest warta przeczytania, chociażby dla Sebastiana i jego motocykla. Choć okładka nie powala, poza napisem tytułu, to na czytniku frontu nie widać i można się skupić właśnie na historii. Polecam. I na już, i za dwa miesiące. Nie musicie się spieszyć do tej książki, ale warto ją przeczytać.
Wydarzenia w „Rewrite the stars” są przewijane o rok do przodu. Nie da się złapać całości, aby składnie to opisać, ale nie martwcie się, nie zdradziłam za dużo.
Zacznijmy od początku.
Napisałam cyrk, chociaż Sebastian (mogę pisać Sebek?), ciągle zaznaczał, że on, razem ze swoimi kuzynami, nie pracuje w cyrku, tylko w wędrownej trupie, dającej występy.
Po angielsku nosi to nazwę „Carnival”. Po polsku... nie wiem, jak to przetłumaczyć. Ciśnie się na usta słowo „karnawał”, ale wszyscy wiemy, jak wygląda karnawał, a to nie o to tu chodzi.
Także, jak ktoś z Was będzie wiedział, jak to przetłumaczyć to piszcie śmiało, bo sama chce wiedzieć.
„Rewrite the Stars” podobało mi się. Zdecydowanie warto sięgnąć po tę pozycję. Choć na początku nie przyciąga do siebie, to kiedy już wejdzie się w nią „głęboko” nie można się oderwać. Na dowód, przeczytałam ją w jeden dzień z przerwami na posiłek i pracę.
Historia Sebka jest ciekawa, a jego tajemnica, choć dziwna, ma sens. Zaś Evie i problemy jej rodziny są świetnie rozpisane. Pokazane zostało uzależnienie ojca od prochów przeciwbólowych, a także to, jak jego nałóg działa na całą rodzinę. Charleigh Rose, świetnie rozpisała ten wątek i naprawdę mi się to podobało.
Cały pomysł z cyrkiem, a szczególnie z karuzelą jest nietypowy i oryginalny. Zostałam zaskoczona postawą Bastiana i to on, jako bohater w całej tej pozycji podobał mi się najbardziej. W dodatku ma motocykl. Jego wartość od razu jest podniesiona.
Do Evan nic nie mam, ale nie skradła mojego serca.
„Rewrite the Stars” to typowe YA. Nie podciągnę tego pod erotyk, bo chociaż są tam zbliżenia, to są one opisane w sposób przystępny i subtelny. Fabuła tej pozycji jest wciągająca i oryginalna, a wątek uzależnienia jest dobrze napisany. Ta pozycja, jest warta przeczytania, chociażby dla Sebastiana i jego motocykla. Choć okładka nie powala, poza napisem tytułu, to na czytniku frontu nie widać i można się skupić właśnie na historii. Polecam. I na już, i za dwa miesiące. Nie musicie się spieszyć do tej książki, ale warto ją przeczytać.