To jest już koniec?
Całe szczęście nie.
Bo kolejne tomiki o historii rodu Lancasterów i Yorków dopiero się rysują.
Z drugiej strony szkoda, że będę musiała się rozstać na jakiś czas z tymi bohaterami, zanim u nas w Polsce pojawi się kolejny tom.
Szósty tom zostawił mnie w takim zawieszeniu, że nie wytrzymałam i od razu sięgnęłam po kolejne trzy, aby dowiedzieć się co było dalej. Okazało się, że Ryszard to niezłe ziółko.
Trwa bitwa między dwoma rodami. Ryszard wiedząc, że będzie gdzieś tam Henryk, rusza w bój, aby go dorwać i zabić, w ramach zemsty, za śmierć ojca. Chłopiec spotyka jednak swojego przyjaciela pasterza, który okazuje się być... królem Henrykiem. Ryszard załamuje się, poznając prawdę i zamyka w sobie. Nie chce oglądać nikogo i pragnie przeżywać katusze w samotności. Do Lancasterów dociera informacja o śmierci Warwicka. Anna także załamuje się, bo nie dość, że straciła ojca, to jeszcze musiała wyjść za mężczyznę którego nie kocha. Małgorzata wykorzystuje jej słabość i stara się naprowadzić młodą dziewczynę, na działania wcześniej przewidziane przez matkę młodego Edwarda. Jednak wszystko to bierze w łeb, kiedy Edward z własnej dumy umiera.
Ryszard zostaje poproszony przez króla, aby zniszczył ostatnią odnogę Lancasterów i tym oto sposobem, mężczyzna zabija sztyletem swojego ukochanego przyjaciela i jedyną osobę, do której czuł coś więcej. Ale czy na pewno Henryk zostaje zabity?
Nikogo to jednak nie interesuje, bo na dworze zaczyna się robić gorąco. Jerzy, środkowy syn zmarłego króla Ryszarda zaczyna walczyć o dobra majątkowe Anny razem ze swoją żoną Izabelą. Anna zmieniona, nie do poznania sprząta jak skromna służka stajnie dla koni i usługuje swojej starszej siostrze. Kiedy trumna z ciałem Henryka zostaje wystawiona publice, Anna spotyka się tam z Ryszardem, który poznaje ją od razu. I wyznaje jej miłość. Miłość, która jest kłamstwem, ale obowiązkiem. Chcąc, nie chcąc biorą ślub, który nigdy nie zostaje skonsumowany, a Anna dziwnym trafem rodzi syna. Syna Edwarda Lancastera. Ryszard, znając prawdę bierze go pod wychowanie, ale stara się unikać całej swojej rodziny.
Mija dziesięć lat i dostajemy nowe postaci w mandze i historii. Lady Elżbieta, zwana Beth, będąca córką Edwarda Yorka zaczyna panoszyć, ale nie tylko ona, bowiem na dworze pojawia się tajemnicza Jane, która zwraca uwagę króla od razu. Królowa Elżbieta odchodzi w niepamięć, a król zaczyna spędzać z Jane coraz więcej czasu, nie widząc, jak kobieta truje go samą swoją obecnością obok niego. Jane okazuje się być wiedźmą, a na dworze zaczyna się dziać źle, z powodu... klątwy.
Winowajczyni jednak zostaje ukarana, ale zabiera ze sobą do grobu Izabelę, a Ryszard namawiany przez Buckinghama wynajmuje tajemniczego najemnika, który ma pozbyć się księcia Jerzego. Poznajemy bliżej najemnika z blizną, który wykonuje egzekucję na Jerzym, ale robi to w sposób, który wskazuje na samobójstwo z żalu po śmierci żony, upicia się i wszystkiego naraz. Bukingham nie ufa w pełni Ryszardowi i to jego każe śledzić Tylerowi, który w rzeczywistości jest nikim innym, jak Henrykiem, rzekomo zabitym przez Ryszarda.
Obaj mężczyźni spotykają się, a książę Yorkowski zostaje otumaniony przez narkotyk, aby Tyler mógł poznać tajemnice jego ciało. Kiedy ma dowiedzieć się prawdy, Ryszard mówi przez sens coś, co zwala Henryka w nóg i ten zostawia swoje zlecenie nierozwiązane.
Okładka siódmego tomiku jest aktualnie najładniejsza, jeżeli miałabym wybierać w obwolutach tej mangi. Małgorzata prezentuje się zacnie, aczkolwiek nie wiem czy pomalowane paznokcie to nie lekka przesada. W sumie, mamy tu lekkie elementy fantastyki, więc może i można to wybaczyć.
Te trzy tomiki uważam, za jedne z lepszych w tych dziewięciu, które mam okazję przeczytać. Zdecydowanie dzieje się tu bardzo dużo, wiele sekretów zostaje rozwiązanych, ale ilość intryg i spisków powala na kolana. Co więcej, jest tak inteligentnie opisana, że nie można się w nich zgubić, za co należy się duży plus dla autorki.
Kreska wyładniała, jeżeli miałabym to porównać do pierwszego tomiku, co więcej niektóre rysunki sprawiały, że zatrzymywałam się przy nich na dłużej, żeby sobie po prostu popatrzeć. Warto!
„Requiem Króla Róż” to dobra manga. Warto ją kupić i przeczytać. Czuć Szekspira, ale nie jest go na tyle dużo, żeby się nim zmęczyć. Bohaterowie biorą czynny udział w fabule, a walki są bardzo zjawiskowe, nawet, jeżeli tylko narysowane na papierze. Czekam na dalszego tomy przygody Ryszarda, bo to on okazał się być prawdziwym diabłem w tej mandze i jestem bardzo ciekawa, do czego posunie się, aby zdobyć to czego pragnie.
Za egzemplarze dziękuję wydawnictwu