Trochę rocka i miłości?
Nic wcześniej nie czytałam nic Lee Piper, a „Lie to me” zaatakowało mnie na facebooku przypadkiem. Popatrzyłam na niebanalną okładkę, z zarysem perkusji i stwierdziłam „biorę to”. Co więcej pisałyście mi, że też się skusiłyście, co mnie bardzo cieszy.
Dlaczego? Bo warto.
Reid Tate był chłopakiem Shiloh przez długi czas, jednak z jej powodu, którego nie podała ich związek legł w gruzy.
Na trzy lata.
Wraz z nowym programem „Rising Star”, którego zadaniem jest wyłonienie zwycięzcy i podpisanie kontraktu z agencją muzyczną, dziewczyna ponownie spotyka się ze swoją dawną miłością. Jej serce po raz kolejny zaczyna szybciej bić, a głos, chociaż nie powinien staje w gardle.
Problem w tym, że Reid Tate nie jest już chłopakiem, którego znała kiedyś. Zmienił się, wydoroślał i zaczął inaczej patrzeć na kobiety.
Tylko Reid zna sekret Shiloh, która jest wokalistką w swoim zespole, który bierze udział w „Rising Star”.
Tylko on potrafi jej pomoc, przemóc strach.
Pytanie tylko, czy oboje będą tego chcieli?
Choć „Lie to me” zapowiadało się lekką i dość spokojną książką, wcale takie się nie okazało.
Na początku byłam zaintrygowana. Dostałam dużo rocka, skoro książka opowiada o wschodzących gwiazdach, na co pokiwałam z zainteresowaniem głową.
Idąc dalej, w rozwijającą się fabułę, moje brwi podniosły się, kiedy Shiloh powiedziała o swojej fobii, a dalej zostało mi na twarzy tylko zdziwienie, co autorka zrobiła w tej książce.
Pożądanie, które ponownie narodziło się między Shiloh i Reidem było niemalże namacalne. Co więcej, autorka zrobiła z tego perkusisty swoistego alfę. Jednak pod tą maską rozkazów, które wydawał i tajemniczości, w jaką spowity był Tate, czasami można było zauważyć jego drugą stronę. Tą łagodną i delikatną. Tą, która pomagała Shiloh przezwyciężyć swój strach i zacząć czerpać ze śpiewania przyjemność.
Cała historia odbywa się równolegle z programem „Rising Star”. Mamy tutaj sesje zdjęciowe, kolejne etapy konkursu i próby muzyczne, a zadaniem każdego zespołu jest napisanie, co tydzień jednej piosenki. Shiloh po przeżyciach z Reidem ma wenę, a kiedy stare uczucie zaczyna w niej się na nowo rozpalać, każdą swoją myśl przelewa na papier ze zdwojoną mocą.
Jeden tekst piosenki, który napisała, możemy sami przeczytać, podczas występu w programie.
Autorka nie poskąpiła nam życia bohaterów pobocznych. Mamy tutaj Tobiasa, który jest platonicznie zakochany, w dodatku chłopak, będący przyjacielem i członkiem zespołu Shiloh i jej brata bliźniaka, ma niemały problem z pewnym uzależnieniem.
„Lie to me” to książka, która zabierze Was w ostrą rywalizację między małymi zespołami, które chcą wydostać się z odmętów „garażowych bandów”, a przy okazji opowie Wam o miłości, która powinna zgasnąć a jednak rozpaliła się ponownie. Ciekawa jestem, w którą stronę autorka pójdzie i czy skupi się na Shiloh i jej historii, czy może pójdzie w stronę jej przyjaciół i opisze każdą z nich w oddzielnych książkach. Jakby nie było, czekam na więcej.