Jeżeli miałabym wybierać najgorszą książkę sierpnia, to wybrałabym już nawet trzy.
Wszystkie z jednej serii.
Wszystkie tej samej autorki.
Do teraz, zastanawiam się, dlaczego one mają tak wysokie oceny na GR.
„Palm South University” nie ma określonej fabuły. Mamy tutaj pięć – sześć osób, których perspektywę poznajemy. Jedna dziewczyna – Cassie wraz z przyjaciółką Paris przybywają do kampusu i szukają bractwa. Inni bohaterowie już należą do bractw, damskich, bądź żeńskich i mamy okazję poczytać ich podejście do sprawy studiów, a przede wszystkim imprez.
Generalnie, jakbym chciała napisać Wam o czym jest ta książka, to po przeczytaniu 50%, dalej nie wiem.
Wiem, za to że jest zła.
Pod każdym tego słowa znaczeniem.
Zaczynając od początku... w sumie nie wiem od czego zacząć.
Nie dopatrzyłam się, ani jednego plusa w „Palm South University”.
Minusów za to od groma.
Fabuła tej książki jest kompletnie bez sensu. Autorka skacze po bohaterach, w taki sposób, że w końcu nie wiadomo, o co chodzi i dlaczego. Książka podzielona jest na epizody, a te na rozdziały odpowiednich bohaterów. Żaden z nich mnie nie ujął, za to każdy w jakiś sposób obrzydził.
Uwaga, będzie wulgarnie.
Dziewczyny (wszystkie poza Cassie) pieprzą się (dosłownie) z kim popadnie i kiedy popadnie. Wprost idą na imprezy i do klubu tylko w tym celu.
A czy to będzie Matt, Michael czy Matthew to już obojętnie.
Byleby móc się przed kimś rozebrać i przespać.
Od początku książki czułam się, jakbym czytała kiepską „Gossip Girl” i „Beverly Hills 90210”. Chociaż bardziej to pierwsze, każdy z każdym, a są wielką paczką przyjaciół. Cała ta otoczka studiów, zniknęła gdzieś na samym początku. Pozostał po niej tylko smród, bo to imprezy weszły na pierwszy plan. No i seks.
Zastanawiam się, co kierowało autorką tej książki, że ją napisała. Nie wiem, jak ta historia mogła ujrzeć światło dzienne. Ba! Są nawet trzy tomy tego dziadostwa i wiecie co? Mam wszystkie trzy. Znaczy miałam. Bo usunęłam je bardzo szybko z czytnika. Nawet nie będę sprawdzać ile mnie te nieprzyjemności kosztowały na Amazonie.
„Palm South University” ma w sobie wszystko, co odstrasza. Od tępych bohaterów, przez żałosną fabułę, która przypomina wzorowanie się na popularnych serialach, po bardzo słabą jakość napisania. Generalnie ta książka nadaje się tylko do podtarcia tyłka.
Wiecie, że rzadko kiedy, tak naprawdę coś dosadnie odradzam, bo każdy ma inny gust i komuś może się spodobać to, co mi się nie podoba. Ale przysięgam, prędzej człowiek osiedli się na Słońcu, niż ta książka Wam się spodoba.
Nudna, głupia i tandetna - to główne epitety, jakie przychodzą mi na myśl. Ale gdybym dłużej pomyślała, to pojawiłoby się ich znacznie więcej.
Generalnie, jakbym chciała napisać Wam o czym jest ta książka, to po przeczytaniu 50%, dalej nie wiem.
Wiem, za to że jest zła.
Pod każdym tego słowa znaczeniem.
Zaczynając od początku... w sumie nie wiem od czego zacząć.
Nie dopatrzyłam się, ani jednego plusa w „Palm South University”.
Minusów za to od groma.
Fabuła tej książki jest kompletnie bez sensu. Autorka skacze po bohaterach, w taki sposób, że w końcu nie wiadomo, o co chodzi i dlaczego. Książka podzielona jest na epizody, a te na rozdziały odpowiednich bohaterów. Żaden z nich mnie nie ujął, za to każdy w jakiś sposób obrzydził.
Uwaga, będzie wulgarnie.
Dziewczyny (wszystkie poza Cassie) pieprzą się (dosłownie) z kim popadnie i kiedy popadnie. Wprost idą na imprezy i do klubu tylko w tym celu.
A czy to będzie Matt, Michael czy Matthew to już obojętnie.
Byleby móc się przed kimś rozebrać i przespać.
Od początku książki czułam się, jakbym czytała kiepską „Gossip Girl” i „Beverly Hills 90210”. Chociaż bardziej to pierwsze, każdy z każdym, a są wielką paczką przyjaciół. Cała ta otoczka studiów, zniknęła gdzieś na samym początku. Pozostał po niej tylko smród, bo to imprezy weszły na pierwszy plan. No i seks.
Zastanawiam się, co kierowało autorką tej książki, że ją napisała. Nie wiem, jak ta historia mogła ujrzeć światło dzienne. Ba! Są nawet trzy tomy tego dziadostwa i wiecie co? Mam wszystkie trzy. Znaczy miałam. Bo usunęłam je bardzo szybko z czytnika. Nawet nie będę sprawdzać ile mnie te nieprzyjemności kosztowały na Amazonie.
„Palm South University” ma w sobie wszystko, co odstrasza. Od tępych bohaterów, przez żałosną fabułę, która przypomina wzorowanie się na popularnych serialach, po bardzo słabą jakość napisania. Generalnie ta książka nadaje się tylko do podtarcia tyłka.
Wiecie, że rzadko kiedy, tak naprawdę coś dosadnie odradzam, bo każdy ma inny gust i komuś może się spodobać to, co mi się nie podoba. Ale przysięgam, prędzej człowiek osiedli się na Słońcu, niż ta książka Wam się spodoba.
Nudna, głupia i tandetna - to główne epitety, jakie przychodzą mi na myśl. Ale gdybym dłużej pomyślała, to pojawiłoby się ich znacznie więcej.
Nie polecam. Wręcz odradzam. Omijajcie to szerokim łukiem, bo szkoda Waszego czasu i wzroku na taką pożal się Boże „książkę”. No chyba, że lubicie się katować. To śmiało.