Czy ludzkość wygra i przywłaszczy sobie kosmos na własność?
Żartowałam z tym tytułem, to nie jest ostateczna bitwa, a „Rycerze Sidonii” na szczęście jeszcze się nie kończą. Aczkolwiek ubolewam, że nie mam kolejnych tomików, bo siódmy zostawił mnie w znacznie większym zawieszeniu, niż pozostałe. Szczególnie, że w głębi umysłu tliła mi się informacja, że kolejny jest na półce i wystarczy sięgnąć.
Walka między Nagate, a Szkarłatną Ćmą kończy się bez ostatecznego wyniku. Wszystkie jednostki wracają do statku - arki Sidonii. Chłopak dostaje po głowie od głównej pani mechanik, za zniszczenie swojego Strażnika Dziedzictwa -mecha, którym wylatuje w przestrzeń kosmiczną. Wszystko rozchodzi się jednak po kościach. Tymczasem w Kunato Developments, pani Sasaki – główna inżynier spotyka się z Norio, a ten opowiada jej o swoim szaleńczym planie, stworzenia hybrydy. Planie, który kiedyś zabił bardzo wiele ludzi oraz o mało, co nie zniszczył Sidonii. Spotyka się ze sprzeciwem, jednak nic sobie z tego nie robi. Kiedy siostra Izuny wchodzi do laboratorium zauważa Pustelniaka, który jest połączony właśnie z Kunato. Razem tworzą hybrydę człowieka i kosmity.
Tanikaze, podobnie jak inni piloci dostaje wezwanie na kolejną walkę. Tym razem jednak, ludzie w Strażnikach Dziedzictwa będą mieli sojusznika. Niedocenianego, nieoczekiwanego i bardzo niebezpiecznego sojusznika.
Walkę wygrywają po raz kolejny ludzie, jednak jest to bardzo ciężki pojedynek.
Przychodzi w końcu czas prawdy i Kunato, przed dowództwem i starszyzną przedstawia swoje dziecko – Tsumugi Shiraui, hybrydę, którą stworzył wraz z panią doktor. Hybrydę Pustealniaka i człowieka, która pomogła im wygrać ostatnią bitwę, bez strat własnych. Mimo iż stwór wykazuje ludzki intelekt i rozmawia z ludźmi jakby sam nim był, cała załoga jest stanowczo przeciwna istnienia tego Pustelniaka na pokładzie ich statku. Końcem końców jednak ich sprzeciw okazuje się być tylko słowami, gdyż Tsumugi zostaje na stałe. Nagate idzie spotkać się z Kunato oraz hybrydą, która tak dużo dla nich zrobiła na polu bitwy. Jest zaskoczony rozmową z tym tworem, ale nie daje tego po sobie poznać. To właśnie on spędza najwięcej czasu wolnego z hybrydą, chcąc ja jak najbliżej poznać. Okaryna, czyli statek klasterowy w końcu się ujawnia i bitwa między ludźmi, a Pustelniakami zaczyna się na nowo. A ogromny statek Pustelniaków, dalej goni Sidonię, aby ją zniszczyć.
I co dalej? No właśnie, też bym chciała wiedzieć, bo tupię nóżkami w wyczekiwaniu na ósmy tom. Tak dobrej mangi dziejącej się w kosmosie, gdzie jest walka międzygatunkowa i mechy to dawno nie czytałam. „Rycerze Sidonii” wciągnęli mnie jak wiecie od pierwszego tomiku i trzymają przy sobie cały czas. Każdy kolejny tom, pokazuje nowe fakty, albo plany, które mają pomóc ludziom. Pokazuje też tajemnicze rozmowy między wyższymi członkami załogi, którzy planują zrobić coś nielegalnego. W tym wszystkim są piloci, będący pierwszą linią obrony przed Pustelniakami. Piloci, których życie jest zagrożone podczas każdego wyjścia w przestrzeń kosmiczną. Nihei rozbudził moją ciekawość odnośnie pochodzenia Tanikaze i kiedy myślałam, że dowiem się prawdy, zrobił mnie w „bambuko” i stwierdził, że jeszcze muszę poczekać, do rozwiązania.
Akcja zdecydowanie nabrała tempa. Walka toczy się o bardzo wysoką skale i jeden zły ruch, może zniszczyć całą ocalałą ludzkość.
Nie pozostało mi nic innego, jak czekać na kolejny tom „Rycerzy Sidonii”. Wam zaś nie pozostało nic innego, jak sięgnąć po pierwszy tom, chyba, że po poprzednich recenzjach jesteście zaciekawieni, jak losy Nagate potoczą się dalej to czytajcie prędko te tomy i dołączcie do cierpienia ze mną, w czekaniu.
Za egzemplarze do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu