Myślicie, że kosmici istnieją?
Ja sądzę, że tak. Muszą być jakieś istoty pozaziemskie we wszechświecie. Niby, z jakiej racji mamy być tutaj sami?
Zresztą, nie tylko ja tak twierdzę. Usiądźcie wygodnie i czytajcie dalej.
Alex ma jedenaście lat. Ma też bardzo wybujałą wyobraźnię i wierzy, że w kosmosie żyją „ziomale”, którzy nie mogą się z nami porozumieć. Chłopak stracił ojca, jak był mały, jego brat wyjechał z miasta, a matka olewa go na każdej linii. Alex gotuje sobie sam, a przy okazji też matce, która ma wiecznie ciche dni, a jedynym towarzyszem i prawdziwym przyjacielem jest Carl Sagan – pies, którego przygarnął pewnego dnia.
Alex między chodzeniem do szkoły, a siedzeniem w domu, interesuje się kosmosem. Udziela się na forach astronomicznych i planuje na jednym z konwentów wysłać w kosmos własnego projektu rakietę, w której umieści złotego iPoda. Na tymże iPodzie chłopiec zamieszcza nagrania ze swojego życia oraz ziemskie odgłosy, aby wysłać do kosmitów nasz język, kulturę i pokazać im, że nie są sami.
Chłopiec z wieloma trudnościami jedzie ma pustynię, gdzie ma odbyć się cały konwent i jednocześnie konkurs. Poznaje wielu ciekawych ludzi i dowiaduje się, że jego być-może-ojciec, prawdopodobnie mieszka w Los Angeles. Chłopiec, bowiem ciągle wierzy, że jego tata żyje. Zamiast ojca, spotyka tam kogoś innego.
Gdy brat opowiada mu prawdę o jego rodzinie okazuje się, że jest zupełnie inna, niż Alex sobie wymarzył.
A sytuacja w domu sprawia, że chłopiec, może zostać przekazany rodzinie zastępczej.
Po raz kolejny wydawnictwo YA!, zaskoczyło mnie. Po „Do zobaczenia w kosmosie” spodziewałam się lekkiej, młodzieżowej i przygodowej książki, o czymś totalnie kosmicznym, tak jak wskazuje na to tytuł. Dostałam książkę, o prawdziwej przyjaźni, marzeniach i ogromnej nadziei.
Kolejne rozdziały, a raczej powinnam napisać nagrania, są opowiadane przez Alexa niezwykle dokładnie. Oczywiście nie on jedyny nagrywa się kosmitom, gdyż inne osoby też mają okazję być tam uwiecznione.
"Większość
ludzi rezygnuje ze swoich marzeń. Docierają do pierwszej, choćby małej
przeszkody i się poddają. Potem starają się niszczyć tych, którzy próbują
powtarzać to, co im się nie udało."
Alex jest chłopem, który chce poznawać nowe rzeczy. Autor nie zrobił z niego wszystkowiedzącego jedenastolatka, tylko pokazał, że chłopiec o wielu rzeczach nie ma pojęcia. To sprawiło, że Alex stał się bardzo wiarygodną postacią i dzięki temu polubiłam go od samego początku. Zresztą jakby nie patrzeć mamy wspólny temat, bo gdybym mogła to też bym chciała puścić rakietę w kosmos.
Reszta postaci robi za bardzo dobre tło, które dużo wnosi do całej fabuły. Brat Alexa – Ronnie, z początku wydawał mi się bucem, ale potem okazało się, ze wszystko, co robił, robił, bo musiał. Przyjaciele poznani na konwencie także dużo wnieśli do całości. Pokazali chłopcu jak wygląda prawdziwe życie oraz że nic nie jest takie proste, jak się wydaje być.
Cała pozycja jest napisana bardzo prostym językiem, który pasuje do niej idealnie. Jest to typowa książka dla młodzieży, która jednak niesie za sobą przesłanie, jak powinna wyglądać relacja w rodzinie. Dodatkowo pokazuje nam prawdziwą przyjaźń oraz nieustającą nadzieję, na poznanie prawdy. Przede wszystkim jednak „Do zobaczenia w kosmosie” jest książką o spełnianiu swoich marzeń, nawet tych, które wydają się być trudne do zrealizowania. Pokazuje, że warto uczyć się na własnych błędach i brnąć w dążeniu do celu, dopóki się go nie osiągnie oraz co najważniejsze, nie tracić przy tym hartu ducha.
"To... to skomplikowane. Nawet jeśli kogoś kochasz, to możesz z tą
osobą walczyć. Jeśli jednak w grę wchodzi prawdziwe uczucie, to zazwyczaj
szybko udaje się rozwiązać problem."
Wydawnictwo YA! po raz kolejny pokazało, że ich książki są niezwykłe oraz mają podwójne dno. Jestem ucieszona, że mogłam przeczytać tę pozycję. Spędziłam bardzo miło czas z tą książką i uważam, że „Do zobaczenia w kosmosie” zasługuję także na Waszą uwagę.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu