Tyle kobiet na niego czekało!
Piąta część braci Slater, czyli długo wyczekiwany „Damien”w końcu u nas!
Armagedon!
Damien wraca do swoich braci, a ci mają już prawdziwe rodziny i wychowują dzieci. Jedynie bliźniak Dominica nie ma pary, ale ma wspomnienie, które dzieli z przyjaciółką Bronagh – pierwsze zbliżenie z Alannah. Dziewczyna ma własną firmę i próbuje zapomnieć wszystko, co czuła do Slatera. Zbliża się do Dantego Collinsa – brata Aideen, ale łączy ich tylko seks.
Kiedy Damien się o tym dowiaduje wpada w szał i w serwisie samochodowym, w którym pracuje razem z Dante zwyczajnie się biją. Walczą o Alannah, która zła na obu jedzie do domu rodzinnego, odwiedzić rodziców. Jej życie uczuciowe jest w strzępach, praca wymaga pomocnika, a rodzice podczas obiadu dorzucają kolejną cegiełkę do gruzów. Mama Alannah jest chora.
Dziewczyna będąc osobą, która dla bliskich jest w stanie zrobić niemalże wszystko przeżywa każdą z tych rzeczy osobno. Stara się znaleźć też pomocnika w pracy i udaje jej się. Niejaki Morgan, zostaje jej pracownikiem.
Małymi kroczkami wszystko zaczyna ponownie się układać w życiu Alannah. Zbliża się z Damienem, ale dalej starają się trzymać rączki przy sobie.
Pewnego dnia, całe szczęście, które zostało zbudowane, wali się jak mur.
Ciągle się zastanawiam, czy to nie jest jedna z lepszych części w całej serii. Damien od zawsze był niepozornym chłopcem, którego ciągle było nam mało i ta aura tajemniczości, którą wokół siebie roztaczał sprawiała, że chciało się go poznać, jak najszybciej.
Tutaj widać, że dorósł, dojrzał, zrozumiał wiele rzeczy i zmienił się, jednocześnie się nie zmieniając!
Dalej jest czarujący i sympatyczny. Zdecydowanie, chciałabym mieć go za najlepszego przyjaciela, bo takich jak on to ze świecą szukać.
Alannah, która znamy z pierwszej części, także stała się dojrzałą i poważną kobietą, która próbuje zakochać się w kimś innym, a ciągle widzi Śnieżka, oczywiście mam tu na myśli Damiena.
Razem próbują ponownie poznać się, ale teraz na spokojnie. Jednak zawsze musi się coś zepsuć.
Dodatkowo muszę stwierdzić, że byłam mile zaskoczona zbliżeniami łóżkowymi bohaterów, które zostały ograniczone do minimum. W „Damienie” nie chodzi o to, żeby czytać ciągle o seksie, ta książka wyjaśnia tajemnice, które od pierwszego tomu Slaterom towarzyszyły.
Nie zabrakło też reszty „slaterowskiej” rodziny. Na jaw wychodzą nowe fakty o Kane’ie oraz Alecu ( te akurat miażdżą serce). Możemy ponownie posłuchać kłótni między Bronagh i Dominiciem, ale tym razem, zawsze upominają się, aby nie klnąc, bo dzieci słuchają. Wiele sytuacji jest pisanych, kiedy wszyscy bohaterowie są w jednym pomieszczeniu i uwierzcie mi, będziecie się śmiać do bólu brzucha. Są też fragmenty naprawdę smutne, szczególnie te połączone z najprawdziwszą prawdą i to one bolą podwójnie.
„Damien” to naprawdę dopracowana książka. Wszystkie wcześniej powstałe pytania, tutaj kończą swój bieg i otrzymujemy na każde z nich odpowiedź. Mimo tego, jaki Damien jest, to i tak moją miłością jest Ryder i tak zostanie, dlatego drogie Panie, ja z rywalizacji o bliźniaka Dominica odpadam.
Róbcie sobie, co chcecie!
Nie pozostaje mi nic innego, jak napisać Wam, że jest co czytać.