Tajemnicza przesyłka w czarnym papierze pośród piór, czyli „Srebrny Łabędź” w końcu w Polsce.
Zapewne wielu z Was wie jak to jest, kiedy czekacie na jakąś książkę, którą przeczytaliście po angielsku, aby jakieś polskie wydawnictwo sięgnęło po ten tytuł i wydało go w naszym kraju. Przecież przyjemnie jest mieć papierową pozycję na półce, którą można pomacać, powąchać, pozachwycać się i w końcu przeczytać.
Wydawnictwo Kobiece spełnia marzenia tych, którzy chcą książki z angielskiego na nasze i w każdym kolejnym miesiącu, kiedy widzę zapowiedzi stwierdzam, że robią to bardzo dobrze, wręcz wzorowo.
„Silver Swan” od Amo Jones to pierwsza część trylogii o Madison i Elite Kings Club. Autorka zapowiedziała, że ostatnia część będzie w maju (konkretnie 14) tego roku. Jest, więc, na co czekać.
Szczególnie, że „Srebrnego Łabędzia” mamy okazję przeczytać już w teraz w naszym rodzimym języku. Już czytając tę historię po angielsku wiedziałam, że chciałabym to mieć na półce po polsku.
No i mam.
„Znacie to uczucie, kiedy
wydaje się wam, że ktoś was obserwuje?”
Madison Montgomery przeprowadza się na drugi koniec kraju, po tym jak jej matka zabiła rzekomą kochankę ojca i popełniła samobójstwo, a ojciec oświadczył, że znalazł kobietę swojego życia. Już naprawdę tą jedyną. Dziewczyna nieprzekonana, co do zmiany miejsca zamieszkania i stracenia znajomości chcąc nie chcąc przeprowadza się razem z rodzicem do wielkiej posiadłości. Rezydencji wręcz, gdyż jej ojciec przysłowiowo „siedzi na kasie”. Madi trafia do prywatnej szkoły, gdzie chce zacząć wszystko od nowa ze starą pasją, którą jest strzelanie. Jednak nie okazuje się to być rzeczą łatwą. Szkoła, do której ma zacząć uczęszczać skrywa tajemnice, a wszystkimi uczniami rządzi grupa dziesięciu zabójczo przystojnych, niepokornych i intrygujących chłopców. Sami siebie zwą Elite Kings Club, ale nikt do końca nie ma pojęcia, dlaczego tak jest i wszyscy rozsiewają tylko plotki na ich temat. Madison odporna na tego typu zagrywki pragnie uczyć się i znaleźć przyjaciół, ale też móc wyjść i sobie postrzelać dla treningu. Bishop, który jest przywódcą klubu ma jednak inne plany, co do nowej uczennicy. Nate, będący członkiem elitarnego klubu oraz jej przybranym bratem, wcale nie ma zamiaru pomóc jej w unikaniu cichego, ale bacznie obserwującego Bishopa.
Gra się rozpoczęła.
Pytanie tylko czy Madison będzie potrafiła ją wygrać?
I o co chodzi z tym tytułowym Srebrnym Łabędziem?
Pierwszą rzeczą, jaką muszę Wam napisać to: NIE CZYTAJCIE TEGO PO TIJAN, BĄDŹ ODWROTNIE!!!
Rany boskie, jakie to jest do siebie podobne to nie chcecie nawet wiedzieć. Schematy powielają się jeden za drugim i zwyczajnie wiecie, co będzie dalej. Skoro już Was ostrzegłam to mogę przejść dalej.
Przynajmniej nie będzie potem na mnie, że nie pisałam.
Dobra, przejdźmy do konkretów.
„Srebrny Łabędź” jest naprawdę dobrą książką, mimo tego, co napisałam wyżej. Fakt, że czytałam w polskiej wersji jedną po drugiej sprawił, że zauważyłam, że te pozycje są do siebie podobne, ale znowuż nie wpływa to na nie obie negatywnie.
„- Witaj Madison. Możliwe, że nas nie znasz, ale my
znamy ciebie. Chcemy zagrać w pewną grę. Oto co się stanie, jeśli przegrasz…”
Podoba mi się kreacja bohaterów w „Srebrnym Łabędziu” (teraz muszę się powstrzymywać od spojlerów z drugiego tomu). Kreacja Bishopa, który jest tajemniczy do cna, milczący, a gdy patrzy na główną bohaterkę to jakby przeszywał ją na wskroś jest naprawdę fantastycznie napisana i nie ukrywam, że jest to przynajmniej dla mnie najlepszy bohater w tej pozycji. Dużo dowiadujemy się o Nate’cie (któż wie jak to odmienić?), czyli bracie Madison. Jest rozgadanym i wesołym chłopakiem, który lubi bzykać wszystko, co chodzi po ziemi i ma cipkę. Przy okazji mimo tego, co cała ekipa robi Madison jej brat nie ma zamiaru pomagać dziewczynie. Taki trochę cham i prostak bym rzekła.
Moim drugim ulubionym bohaterem w tej pozycji jest Brantley, o którym nie dowiadujemy się za dużo. Ten chłopak nie cierpi Madi od samego początku i każde jego słowo do niej to docinka. Nienawidzi jej bez większego powodu. Po prostu tak ma.
Na koniec zostawiłam Madison Montgomery we własnej osobie.
Wiecie, co napiszę dalej prawda?
Boże, jak ja jej nie lubię.
Dosłownie i w przenośni.
Infantylna dziewczynka, która nie chce brać udziału w tym wszystkim, ale jednak jak wychodzi, że musi brać to bierze z chęcią, chcąc rozwikłać zagadkę, o co w tym wszystkim chodzi.
Z jednej strony lubi strzelać, z drugiej strach ją obezwładnia i nie potrafi sięgnąć po broń.
Ech, czasami zastanawiam się, po co autorki książek próbują robić z bohaterek twardzielki skoro, końcem końców okazują się one słabeuszami.
Chyba nigdy nie będę umiała wybaczyć takiego kreowania bohaterów.
Pomijam fakt, że rozwiązłość jej ust (nie mówię tu o plotkach, a pocałunkach) to coś, co mierzwiło mnie i po polsku i po angielsku.
Dobra, przekonacie się sami, więc więcej Wam o niej nie napisze.
Na pochwałę zasługuje wydawnictwo Kobiece, które zastosowało pierwszy raz w swojej książce barwione strony. Każdy rozdział zaczyna się czarną jak smoła stroną, a potem standardowo przerzucamy się na białą. Po złożeniu książki wygląda ona jak swoista zebra. Byłam zaskoczona i zauroczona takim pomysłem, bo efekt naprawdę się udał! Brawa i oby więcej takich pomysłów!
„Sekrety
są bronią, a spustem milczenie.”
„Srebrny Łabędź” to pozycja o nastolatkach, którzy imprezują do upadłego, czasami przyjdą do szkoły na zajęcia, a jak ich nie będzie to nie ponoszą konsekwencji, bo mają wpływowych rodziców. Jest to książka o jednej dziewczynie, która nie zna prawdy o sobie, a wszyscy dookoła nagminnie ją okłamują. Jest to też historia o dorastaniu i zderzaniu się z prawdziwym życiem, prawdą oraz trudnościami.
Jeżeli nie jesteście gotowi na ostry seks, imprezy, gdzie alkohol leje się litrami i dominacją męskiej części widowni to „Srebrny Łabędź” nie jest dla Was.
Jeżeli zaś nie przeszkadza Wam to wszystko, co napisałam wyżej to bierzcie go, czym prędzej i czytajcie, bo drugi tom już niedługo.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuje wydawnictwu