Po czym poznać dobrą książkę?
Może po tym, że kończy się ją o 3 w nocy, mając świadomość, że od paru godzin powinno się spać? Może jednak po tym, że mimo tej świadomości zastanawiasz się czy nie olać snu i nie wziąć kolejnego tomu? Może po tym, że masz ochotę zwinąć się w kłębek i nie wstawać, ale pociesza Cię to ze historia się jeszcze nie skończyła? W przypadku „Szóstki Wron” odpowiedź na wszystkie te pytania jest twierdząca. Czy jednak jest to książka genialna? O tym postaram się wam zaraz opowiedzieć.
Do sięgnięcia po powieść Leigh Bardugo skłoniły mnie dwie rzeczy, po pierwsze piękne wydanie, co jest standardem, jeśli chodzi o wydawnictwo Mag, a po drugie liczne pozytywne opinie, na które się natykałem tu i ówdzie. Jak już się zabrałem do czytania to nie mogłem przestać i w ten sposób wchłonąłem całą książkę w coś około doby i nie żałuję ani sekundy z tego czasu.
„Właśnie
udało nam się
doprowadzić do tego, że
zamknięto nas w najlepiej strzeżonym
więzieniu na świecie.
Albo jesteśmy geniuszami, albo najgłupszymi
sukinsynami, jacy chodzili po ziemi.”
Historia zaczyna się w portowym mieście Ketterdam, w którym to najwyższym prawem i religią jest handel. To właśnie tu poznajemy członków ulicznego gangu Szumowin, żyjących i załatwiających swoje interesy w najbiedniejszych dzielnicach. Jednak jeden z ich przewódców Kaz Bekker, ma o wiele ambitniejsze plany napędzane rządzą zemsty. Możliwość ich realizacji pojawia się wraz z ofertą jednego z poważanych kupców. Owe zadanie jest z gatunku tych niemożliwych do wykonania, lecz z odpowiednią ekipą można się podjąć nawet niemożliwego.
Tylko czy przekonania, chęć zysku lub trudna przeszłość pozwoli bohaterom zgrać się ze sobą? Czy wśród przestępców dbających tylko o siebie i swój zysk może narodzić się przyjaźń? Raz puszczonej lawiny nie sposób zatrzymać, zwłaszcza, gdy do wszystkiego dochodzi wieloletni konflikt między różnymi państwami o zupełnie innych podejściach do prawa, wiary i magii.
„Każdy
akt przemocy był rozmyślny,
a każda przysługa
wiązała lepiej od
sznura.”
Leigh Bardugo nie jest początkującą pisarką, a Szóstka Wron dzieje się w świecie wykreowanym na potrzeby trylogii Griszów. Uprzedzam! Absolutnie nie jest wymagana znajomość tych książek, by cieszyć się historią o wronach. Autorka nie popełnia częstego błędu i nie próbuje nam od razu streścić całej historii i wyjaśnić wszystkich praw rządzących w jej świecie. Zostajemy w ten świat wrzuceni i wraz z kolejnymi stronami poznajemy go coraz lepiej, aż czujemy się w nim jak u siebie. Bardugo podobnie postępuje z bohaterami, z początku wydają się strasznymi archetypami wyciosanymi z kamienia, lecz im bardziej historia idzie do przodu tym więcej o nich się dowiadujemy, zaczynamy dostrzegać, że każdy z bohaterów na swój sposób jest skomplikowany. Nadal można ich opisać paroma przymiotnikami, ale w żaden sposób ten opis nie odda ich głębi.
Tu warto na chwilę się zatrzymać. Przez całą książkę mamy do czynienia z grupą bohaterów. Każdy z nich ma inny charakter, inną motywację i inną rolę w drużynie. Autorce udała się dość trudna sztuka napisania tak postaci, że każdą z nich można polubić, mimo że zdarza im się być okrutnymi lub zimnymi. Każdy z bohaterów ma swoją historię, którą musimy poznać by zrozumieć jej zachowanie. Nie wszystko okaże się takie proste jak się z początku wydaje. Wiem, że piszę tu w mocnych ogólnikach, ale nie chcę wam zabrać przyjemności poznania ich wszystkich na własną rękę. To właśnie dzięki tym postaciom i ich relacjom, które tak szybko polubiłem i na których mi zależało tę powieść czytało mi się tak dobrze.
Chciałbym jeszcze wspomnieć o stylu pisarskim autorki. Pisze ona lekko i przyjemnie. W jej dialogach nie brakuje humoru i łatwo uwierzyć, że rozmawiają ze sobą autentyczne, żyjące postaci. Tempo akcji jest odpowiednie, akcja dobrze skrojona, a opisy nierozwleczone. Naprawdę ciężko do czegoś się przyczepić, a jeśli już to na siłę, czego absolutnie nie mam ochoty robić. Brutalność nie jest przesadnie eksponowana, o seksie się mówi, ale tak bardziej w domyśle niż konkretnych scenach. Dzięki temu książka nadaje się do polecenia również młodszym czytelnikom, co na pewno dla sporej liczby osób będzie plusem.
„Musisz
wiedzieć, dokąd
zmierzasz, zanim tam dotrzesz.”
Jestem zachwycony postaciami i światem. Fabuła ma ręce i nogi, intryga jest bardziej wielopoziomowa niż się wydaje. Czy zatem jest to książka bez wad? I tak i nie, to w dużej mierze zależy od nas samych, od naszego podejścia i oczekiwań.
Są momenty w tej książce, które inny pisarz napisałby inaczej, wykorzystałby je do zbudowania większego dramatyzmu, wywołał większy zalew uczuć u czytelnika. Pewne wydarzenia i relacje byłyby mniej oczywiste. I dla jakiejś grupy czytelników to mogą być wady, nawet poważne. Dla mnie jednak to były zalety, nie miałem ochoty na niesamowicie poważna historię, gdzie książka, co ileś stron mentalnie kopie mnie w krocze. Nie zrozumcie mnie źle ta książka nie jest banalna, ale po prostu widać momenty, w których pewne wątki można pociągnąć inaczej. I powiem były chwile, gdy spodziewałem się nagłego ciosu w serce, a ku mojej uldze rozchodziło się po kościach.
Powieść Leigh Bardugo mogę polecić wam z czystym sumieniem, ale ostrzegam wciąga nieziemsko i naprawdę nie sposób się oderwać. Nie jest to najwybitniejsza książka w swoim gatunku, ale na pewno zasługuje na swoje wysokie oceny, a ja bawiłem się świetnie czytając o losach wron. Ja zabieram się za tom numer dwa, czyli „Królestwo Kanciarzy”, bo naprawdę nie chcę się jeszcze rozstawać z całą tą barwną zgrają rzezimieszków.
„Gdyby
któreś z was przeżyło, dopilnujcie, żeby
chowano mnie w otwartej trumnie. Świat zasługuje na jak najdłuższe obcowanie z tą twarzą.”
E.