Poczuć własną wartość…
Tatiana Mindewicz - Puacz jest cenioną personą. Przez program „Project Lady” jej osoba zyskała na sławie, ale kobieta ta tak naprawdę nie potrzebowała rozgłosu. Jest dobra w tym, co robi i chce pomóc innym zrozumieć siebie, a całą swoją wiedzę opiera na własnych doświadczeniach.
Od bardzo dawna śledzę facebooka Tatiany, ale jej roli, jako mentorki w „Projekcie Lady” to szczerze współczuję. Pomijając jednak całą tę sławę, muszę stwierdzić, że kobieta ta gdzie się nie pokaże od razu świadomie, lub nie pokazuje swoją siłę, która wypływa wprost z jej wnętrza.
W dzisiejszych czasach napisać DOBRY poradnik, który zwróci uwagę ludzi i POMOŻE im jest okrutnie ciężko. Księgarnie są zalewane poradnikami „gwiazdek”, które za dużo nie osiągnęły, a mają najwięcej do powiedzenia. Dobre książki, w tym badziewiu zwyczajnie się gubią. A szkoda.
„Mamy
wprost wyjątkową umiejętność zaniżania poczucia własnej wartości,
deprecjonowania swoich osiągnięć i krytykowania siebie. Mistrzowsko uprawiamy
sztukę podcinania sobie skrzydeł. A jeśli już nauczymy się latać, i to bardzo
wysoko - nie widzimy tego lub nie do końca wierzymy, że zrobiłyśmy to dzięki sobie.”
Tatiana Mindewicz – Puacz z wykształcenia jest dziennikarką, jednak w tej roli nie czuła się dobrze i chciała zmienić swoje życie. Stanęła, więc wbrew wszystkim i sięgnęła po to, czego najbardziej pragnęła. Pomagać ludziom w poznaniu samych siebie i podnoszeniu ich skrzydeł, które przez nich samych opadły na ziemię. Sama autorka ma 20 letnie doświadczenie zawodowe, ale nie chodzi z zadartym nosem tylko przyznaje, że uczy się każdego dnia nowych rzeczy tak jak każdy z nas.
W swojej książce Tatiana prowadzi swoisty dialog z Czytelnikiem. Najpierw opowiada o swoim życiu, o swoim przebudzeniu z letargu, w jakim żyła, a potem zaczyna przytaczać historie kobiet, którym pomagała się podnieść, po czym kawałek po kawałeczku, puzzel po puzzlu zaczyna nam je interpretować i tłumaczyć, co było w danej historii złe.
Dobrym zabiegiem jest to, że autorka nie pokazuje nam siebie, jako mądrej mentorki, której mamy grzecznie słuchać. Wręcz przeciwnie, stawia siebie samą koło nas i pokazuje nam wszystko z poziomu osoby, która nie ma kwalifikacji do bycia trenerem rozwoju osobistego.
Przez historie, które zaczynają się od najmłodszych lat, przez okres nastoletni, a kończące swój bieg w dorosłym życiu pokazuje nam, że wszystkie nasze reakcje obronne oraz myślenie jest tak naprawdę kształtowane od najmłodszych lat. To właśnie tutaj zaczyna się proces własnego rozwoju i kodowania informacji, „co należy zrobić, gdy…”.
„Nie
trzeba doświadczeń wielkiego kalibru, żeby powstały w nas deficyty, braki,
potrzeby, których nie udało się nam zaspokoić. Dlatego przenosimy pragnienie
ich zaspokojenie w dorosłe życie.”
Ostatni rozdział to czysta opowieść o relacjach między kobietami i mężczyznami. Nie ukrywam, że tytuły rozdziałów troszkę mnie zniechęciły, ale to tylko tytuły. Nie ma, co na nie patrzeć, bo w tekście kryją się perełki warte zapamiętania. Pod koniec Tatiana podsuwa nam ćwiczenia dla nas samych. Pokazujące nam własne ścieżki rozwoju, który doprowadzi nas do całkowitego rozłożenia skrzydeł, zbyt długo zamkniętych, lub co gorsza podciętych, zarówno przez świat jak i przez nas samych.
Podoba mi się, że książka, która jest poradnikiem i powinna (teoretycznie) dać Czytelnikowi odpowiedzi, tak naprawdę ich nie daje. Przynajmniej nie kawa na ławę. Wszystko jest ukryte między słowami i trzeba sięgnąć głębiej, aby to dostrzec. Autorka nie daje nam wszystkiego na tacy, ale wymaga od nas skupienia i pozwolenia na porwanie się w podróż, która ułatwi nam zrozumienie siebie samych. Dodatkowo ostatecznie zostaje obalony mit idealnej kobiety, bo taka choćbyśmy bardzo chciały nie istnieje i istnieć nigdy nie będzie. Nie warto tracić życia, na pościg za idealnością.
„Luz, i tak nie będę idealna” to książka, która powstała od kobiety, dla kobiet.
Każdej z nas, która chce zacząć działać i nie bać się efektów.
A żeby się nie bać, wystarczy uwierzyć w samą siebie.