„Jeżeli byłeś na tyle niemądry, by zboczyć ze ścieżki, ryzyko od ciebie zależy, czy wrócisz na drogę.”



Pięknych baśni nigdy dość.

Leigh Bardugo wraz z Trylogią Griszów podbiła polski rynek. Jednak to „Szóstka Wron” przyniosła jej zasłużoną sławę. Mam ciche podejrzenie, że przez wydawnictwo Mag, którego wydania książek są tak zachwycające, że czasami mam ochotę po prostu patrzeć. 
I patrzeć.
I patrzeć.
Czasami powąchać.

Wracając do Griszów, na polskim rynku pojawiła się najnowsza pozycja tej autorki „Język Cierni”. Książka, którą będę się zachwycać. Zanim przejdę to opisu, o czym ona jest muszę Wam opisać jej oprawę graficzną, bo okładka to w tym przypadku kropla w morzu. 

Gdy od rozcięłam folię, w którą powleczony był „Język Cierni” poczułam zapach farby drukarskiej, którą lubię najbardziej ( jak cpuń i narkotyki ), jednak kulminacja miała dopiero nastąpić. 
Nowa książka Leigh Bardugo to pozycja, którą po prostu trzeba mieć, dla samego posiadania, jeżeli nie lubicie czytać fantasy. Nie wiem czy to nie najpiękniej wydana pozycja w tym kończącym się roku. 
Każda strona zawiera rysunek, który wraz z rozwojem opowieści także przechodzi się powiększa, aby na koniec zaskoczyć Czytelnika i pokazać cały obraz. Jest to tak pięknie opracowane, że chylę czoła przed wszystkimi, którzy się tym zajmowali. 
Na początku moja pedantyczna natura bała się, że pozłacany tytuł zacznie się ścierać, ale teraz (po testach) mogę Wam oznajmić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Faktura okładki jest matowa i chropowata, przez co osoby lubiące macać książki będą miały tutaj powód do radości. 
Po takim wstępie mogę w końcu przejść do tego, co mamy w środku, czyli słowa, z których zbudowane jest sześć opowiadań ze świata Griszów. 

„Bo widzisz, niektórzy ludzie od urodzenia noszą w swoim wnętrzu okruch nocy i tej pustki nie sposób zapełnić.”

Nie zdradzę Wam, o czym są te fantastyczne baśnie, gdyż nie da się tego tak po prostu opisać. Już od pierwszych stron zostałam pochłonięta historią i zamknęłam książkę dopiero jak zakończyłam startowe opowiadanie, aby zająć się robotą. 
Podczas czytania, każdej historii można zauważyć wzorowanie się na baśniach Andersena, o czym w podziękowaniach autorka sama wspomina. Jednak wplecenie starych bajek, w całkiem inne realia udało się Bardugo zdecydowanie. 
Czytając miałam gdzieś z tyłu głowy „oho to wzięła pewnie z Andersena”, ale cała historia napisana przez autorkę „Szóstki wron” jest zdecydowanie inna i tylko motywy dają nam znać, że kiedyś to już gdzieś czytaliśmy. Możemy tu dostrzec fragmenty „Pięknej i Bestii”, „Jasia i Małgosię”, „Kopciuszka” lub „Opowieść o Ołowianym żołnierzu”.
Wszyscy dobrze wiemy jak kończyły się te baśnie i mimowolnie podczas lektury myślałam, że tutaj będzie podobnie jak w pierwotnej wersji. Okazuje się, że nie. 
Leigh Bardugo w swoich opowiadaniach stworzyła złożonych bohaterów, a całe historie są mroczniejsze i poważniejsze, niż bajki dla dzieci.

Musze przyznać, że byłam zaskoczona samą oprawą wizualną jak treścią tej książki. Piękne wydanie oraz fantastyczna treść stawiają tę pozycję bardzo wysoko w moim osobistym rankingu pięknych książek. „Język cierni” jest kierowany do starszych Czytelników, mimo swojej pięknej oprawy, która może robić złudne wrażenie, że jest dla dzieci. Z chęcią do niej wrócę jeszcze nie raz, aby dać się porwać krótkim i przyjemnym opowieściom. Mam też cichą nadzieję, że kiedy kolejny raz otworzę tę pozycję, zapach druku znowu uniesie się o góry i zostanie na dłużej w powietrzu.

Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie wydawnictu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com