„Ważne jest wiedzieć, dokąd się idzie”.
Dobrą książkę fantasy napisać niełatwo. Można napisać taką, która wciągnie, ale nie zachwyci, a można napisać taką, która nie wciągnie i zanudzi.
Czytając „Czerwoną siostrę” Marka Lawrence’a po 300 stronach zaczęłam się zastanawiać, do której kategorii zaliczyć tę pozycję.
Nona jest dziewczynką, która została oddana dla łowcy dzieci przez swoją wioskę. W klatce, w której zostaje transportowana każdego dnia pojawia się coraz więcej niechcianych dzieci. Nona poznaje dziewczynkę, która staje się jej przyjaciółką, jednak nie na długo. Dzieci zostają za parę groszy sprzedane na ring, aby walczyć na śmierć i życie ku uciesze widzów. Nona popełnia tam karygodny czyn, za który zostaje skazana na śmierć przez powieszenie.
Jednak śmierć nie nadchodzi.
Nona zostaje wyjęta z objęć kostuchy przez ksieni Szkło liderkę Klasztoru Świętej Łaski. Kobieta zabiera dziewczynkę do klasztoru widząc w niej ukryty dla normalnych ludzi potencjał. Nona poznaje w klasztorze inne nowicjuszki i szybko zdobywa przyjaciółki. Dziewczynka każdego dnia zaznajamia się z kolejnym rodzajem magii i odkrywa w sobie siłę, której wcześniej nie rozumiała i nie zauważała. Nona jest Tarczą dla Wybranki.
Wybranki, która także uczy się w klasztorze.
Przeszłość dziewczyny zabranej przez łowcę nie zamierza odpuścić, a jej życie pewnego dnia drastycznie się zmieni.
„Kiedy chce się zabić
mniszkę, ważne jest, by przyprowadzić ze sobą armię o wystarczających
umiejętnościach.”
Fabuła wydaje się być ciekawa prawda?
No właśnie.
Jako czytelnik fantastyki lubię, kiedy w książce z wymyślonymi umiejętnościami bohaterów coś się dzieje. Coś konkretnego. Tutaj… tutaj nie dzieje się nic.
Pierwsze sto stron przeczytałam z prędkością światła, kolejne sto ze swoją normalną prędkością czytania, ale w głowie miałam cały czas myśl „skończę w trzy dni jak nic”. Trzy dni przeszły w pięć. Po trzystu stronach prędkość czytania znacząco spadła i gdyby porównać ją do prędkości samochodu to wyszłoby tak na oko 10km/h. No nie porwało.
„Czerwona siostra” to jedna z tych książek, których nie masz ochoty czytać, bo zaczynasz się nudzić po dwóch stronach, a jednocześnie masz ochotę ją czytać, bo chcesz wiedzieć, co jest dalej.
„Zaufanie to najbardziej
podstępna ze wszystkich trucizn. Przez nie zapominasz o wszelkich środkach
ostrożności.”
Nona jest bohaterką podobną do wielu innych książek z klimatu fantasy. Dziewczyna odrzucona przez społeczeństwo, niewiedząca nic o sobie, nagle okazuje się ważną postacią z racji swoich umiejętności. Przerabiałam to już nie raz, ale zawsze w ciekawszy sposób. Wszystkie nowicjuszki w zakonie po prostu są tłem, żadna się nie wyróżnia niczym szczególnym, a ksieni i inne siostry o śmiesznych, ( które nie śmieszą) imionach są tak sztucznie napisane, że zrobiło mi się aż smutno jak czytałam tę pozycję. Cała historia, która jest rozpisana na pięciuset stronach mogłaby się zmieścić w jednym zdaniu, ale nie napisze Wam go, abyście mieli zagwozdkę.
Przyznam się – na początku myślałam, że opisy lekcji, w których Nona bierze udział będą ciekawe, a samo opisanie klasztoru i tego jak wygląda tam hierarchia interesujące. I rzeczywiście na początku tak było, ale potem niestety ciśnienie spadło i po raz kolejny nie chciało mi się czytać kolejnej lekcji, ale z inną siostrą prowadzącą. W dodatku sądziłam, że Mark Lawrence poprowadzi tę książkę troszkę inaczej. Zawiodłam się.
„Ci, którzy wypalają się
szybko, płoną jasno. Nawet najkrótsze życie może rzucić długi cień”
Tak naprawdę według mnie ( człowieka, który ¾ swojego dotychczasowego życia czytał tylko fantastykę ) „Czerwona siostra” jest książką słabą, powtarzalną i nie zatrzymującą czytelnika na dłużej. Czytałam wiele innych lektur, które były przyjemniejsze.
Klasycznie mogę pochwalić wydawnictwo Mag, za jakość wydania tej pozycji. Czerwono barwione strony, twarda oprawa plus materiałowa zakładka to powrót do klasycznych pięknych książek. Miło ustawia się je na półkach, a jeszcze milej ogląda przy każdym minięciu regału z książkami. Nie da się ukryć, że wydawnictwo Mag jest liderem, jeżeli chodzi o wydawanie pozycji z gatunku fantasy. Może i „Czerwona siostra”, jako książka okazała się dla mnie słaba, to jednak ładnie będzie wyglądać na półce.
Kończąc napisze Wam, że sama nie wiem, jaka jest „Czerwona siostra” Marka Lawrence’a. Dla mnie była słaba i nie zainteresowała mnie do tego stopnia, żeby sięgnąć po kolejną część. Jednak każdy fan fantastyki odczuwa czytane książki inaczej i może to akurat Wam ta pozycja się spodoba. Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii o tej książce. Z chęcią o niej porozmawiam, bo chciałabym zobaczyć inną perspektywę. Kto wie, może przeczytam ją jeszcze raz i polubię?
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu