Ostatnia część serii MMA, autorstwa Vi Keeland miała u mnie wysoko podniesioną
poprzeczkę po poprzednich tomach. Myślicie, że udało jej się sprostać
wymaganiom?
Udało. Napiszę więcej, udało śpiewająco.
Jestem naprawdę mile zaskoczona, historią Jaxa, którego mieliśmy okazję poznać
wraz z drugim tomem oraz Lily – dziewczyny znającej się na boksie dzięki ojcu.
Jax Knight będący synem senatora, który całe swoje
życie podporządkowywał ojcu, pragnął być taki jak on wie, że żył w kłamstwie.
Odgradza się od rodziny i zrywa z nimi kontakt oddając się temu, co chciał
robić od dziecka – treningom do sparingów. Nigdy nie myślał poważnie o boksie, nie chciał na nim zarabiać, wolał
inwestować w inne firmy i dzięki temu mieć pieniądze na życie. Przyjeżdża do
Nowego Jorku, aby odpocząć, zapomnieć o problemach, jakie zostawił za sobą w
rodzinie i oddać się polepszaniu swojej kondycji.
W recepcji siłowni, w którą planuje zainwestować spotyka kobietę – anioła. Lily
St. Claire pochłania jego myśli o każdej porze dnia i nocy, nie potrafi wymazać
jej uśmiechu z pamięci i dzięki temu postanawia się postarać. Dla niej.
Przy okazji zaś zdobyć jej serce.
„ Na mężczyznę są tylko dwa sposoby. Wybacz mu lub zapomnij o nim. Jeśli nie potrafisz zrobić tego drugiego, to musisz mu wybaczyć, bo już skradł twoje serce.”
Lily
po śmierci taty odziedziczyła sieć siłowni, jednak prowadzi ją z najlepszym
przyjacielem ojca i jego synem. Jak zapewne domyślacie się, syn Joego, Caden, –
bo tak ma na imię, jest bokserem i przystawia się do naszej bohaterki. Ta
kiedyś dała mu szansę, ale potem się rozstali, chłopak jednak nie potrafi się z
tym pogodzić i ciągle szuka dotyku, pocałunków czy rozmowy. Przyznam szczerze,
że jest niesamowicie irytującą osobą i podziwiam Lily, że nie dała mu w twarz,
albo niżej. W sumie było by lepiej. Gdyby odwrócić jednak monetę na drugą
stronę rozumiem powody wstrzymywania się od przemocy.
Między dwojgiem samotnych ludzi rodzi się uczucie przynależności do siebie,
pragnienia odczuwania siebie obok i bycia ze sobą. Jednak Jax ma przed Lily
sekret, który, nie robi jej znaczącej krzywdy, ale dotkliwie rani.
Mężczyzna wie, że musi walczyć o nią, o siebie i o nich.
Mężczyzna wie, że musi walczyć o nią, o siebie i o nich.
W tym
miejscu muszę napisać, iż Vi Keeland dojrzewała razem z tą historią.
Serio. Nie wiem, dlaczego mam takie wrażenie, ale po przeczytaniu wszystkich trzech tomów serii MMA stwierdzam, że „Przebaczenie” jest najlepszą częścią trylogii. Kiedy przedzieraliśmy się przez historie miłosne Niko i Vince’a mieliśmy wszystko podane na tacy, nie było tam powolnego poznawania się, dojrzewania do miłości i związku. Tutaj zaś autorka poprowadziła historię spokojnie, dając bohaterom czas na przemyślenia, odmowy i starania się o drugą osobę. Przyznam szczerze, że Jax nie spodobał mi się na samym początku, jednak w miarę czytania i wgłębiania się w tę pozycję zaczynałam go lubić. Tak też zostało do końca książki.
Mam niedosyt.
Nie ukrywam, że z chęcią postawiłabym na półce jeszcze jeden tom opowiadający o
rodzinach chłopaków i o emeryturze po zejściu z ringu. Jestem ciekawa, czy
chłopcy zarabiający obijaniem innym twarzy dojrzeli jeszcze bardziej wraz ze zmianami,
jakie spotkały ich w życiu. Niestety Vi nie przewidziała kolejnego tomu, przez
co ubolewam. Cieszę się jednak, że miałam okazję przeczytać te trzy książki po
polsku.
„MMA: Przebaczenie” to historia, którą trzeba przeczytać,
jeżeli jesteście po lekturze poprzednich dwóch tomów. Historia Jaxa i Lily jest
subtelna i przyjemnie leniwa. Rozkręca się powoli wciągając w wir wydarzeń, a
potem zaczynacie stać murem za bohaterami i nienawidzić tych, którzy robią im
pod górkę. Z drugiej strony wydaje mi się, że bez znajomości wcześniejszych
książek także „Przebaczenie” można przeczytać, aczkolwiek nie ukrywam, że wtedy
pojawią się pytania: Kto jest kim i dlaczego?.
Tych można oczywiście uniknąć sięgając po pierwsze tomy, aby na końcu, żegnając
się z bohaterami zdecydować czy przebaczamy Vi Keeland, że nie napisała
kolejnej części.
„ Miłość nie jest czymś, co można ot tak wyłączyć. To uczucie, które przywłaszcza sobie fragment ciebie.”
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.