Vi Keeland przybyła do nas z „Graczem” i hurtem zdobyła serca kobiet w naszym kraju. Jej trzecia już książka, która niedawno ukazała się u nas za pośrednictwem Wydawnictwa Kobiecego zmiotła damskie serca i co lepsze przyciągneła kolejne rzesze fanów.
Seria „MMA” jest to cykl trzech książek, a każda z nich opowiada historię innego zawodnika. Jednak wszystkie trzy, łączą się miedzy sobą przez bohaterów, którzy stanowią jedną wielką rodzinę.
Pisałam Wam już o pierwszej części, która wciągneła mnie w świat Nico i Elle (Recenzja -> TUTAJ) i z wielkim wyczekiwaniem wypatrywałam kolejnej części.
Aż ta zawędrowała i do mnie.
Sprawiła, że przepadłam i siedząc na statku nie potrafiłam się od niej oderwać.
Vince Stone, zwany inaczej „Niepokonanym” jest wychowankiem Nico, którego jak wspominalam wyżej poznaliśmy w pierwszej części serii. Chłopak, który kiedyś chciał zostać bokserem, spelnił swoje marzenie i teraz liczy się w sporcie. Jest nie do pobicia i wygrywa z każdym przeciwnikiem jakiego postawi przed nim jego trener. Elle, żona Nico oczekuje dziecka – chłopca, który być może pojdzie w ślady ojca. Wszystko to jednak jest mało ważne, przy tym jak pewnego razu podczas charytatywnych zajęć z samoobrony Vinnie spotyka... Olivię. Dziewczynę z dzieciństwa, którą kochał i co lepsze ona kochała jego.
Z jednym spojrzeniem jej piwnych oczu, cały jego zbudowany świat rozpada się i mężczyzna, bokser któremu nie straszne są ciosy fizyczne, staje się zagubionym w uczuciach chłopcem.
Zresztą nie tylko on, Liv widząc swoją miłość wcale nie zachowuje się lepiej. Ba! Jej serce budzi się ze snu i dopomina się o dawkę miłości, jaka jest mu w stanie dać tylko Stone.
Mimo dobrze zapowiadającego się rozwoju wydarzeń i wielkiej miłości, autorka serwuje nam ból serca, smutek na twarzy i myśli: „ Dlaczego życie jest takie trudne. Dlaczego miłość jest taka ciężka?”.
I to jest... naprawdę piękne.
„ Czy on jest wart tego ryzyka? Zaryzykujesz i sprawdzisz, czy tym razem
zostanie, jeśli mu na to pozwolisz?”
Mogłabym się rozpisać tutaj jeszcze na kolejną stronę odnośnie tej książki, ale wiem że dużo ludzi woli podziwiać zdjęcia, albo prześledzi tekst pobieżnie.
Napisze zatem krótko: MUSICIE TO PRZECZYTAĆ!
„MMA: Szansa” to książka, która okazuje się być lepsza od poprzedniczki. Jak przybyła do mnie to pierwsze co sprawdzałam grubość grzbietów i kamień spadł mi z serca, jak okazało się, że jest grubsza. Więcej radości z czytania o historii Vinniego i Liv.
Nie wspominając już o tym, jak te pozycje się świetnie prezentują na półce, jak są żywe kolorystycznie na okładkach i jakich mają przystojnych panów na nich.
Bohaterowie są ciekawi i sympatyczni ( Vinnie nawet bardziej ), dodatkowo autorka wprowadzając postaci z poprzedniej cześci łączy w jedną całość wydarzenia. W międzyczasie zaś miesza w „kotle” i dosypuje papryczki chilli, której jest tak dużo, że wydarzenia robią się ostre i wyraziste.
I pokręcone, jak po grzybkach halucynkach.
„Denerwuje mnie, że jestem sam, ale jednocześnie nie chcę przebywać dziś
z byle jaką kobietą. Pragnę tylko jednej, i to takiej, która nie chce mieć ze
mną nic do czynienia. Zajebiście.”
Wiecie, że jestem fanką amerykańskich autorów. Wydawnictwo Kobiece wybiera sposród nich perełki, które u nas w kraju robią furorę, za co chylę czoło aż do ziemi.
Vi Keeland powinna się znaleźć na Waszej liście do przeczytania. Zdecydowanie i ostatecznie.
Szczególnie, że jej pozycje są lekkie i przyjemne - idealne na nadchodzące wakacje.
Dziękuję Wydawnictwu Kobiece za egzemplarz do recenzji.