Siódmego marca pojawiła się zapowiadana przeze mnie nowelka
Whitney G. pod tytułem „ Dirty Doctor”.
Czytając ją dziś, w dzień Kobiet, możecie mi wierzyć, że spędziłam naprawdę
ciekawy dzień z Garrettem.Już na wstępie muszę przyznać, że dzięki tym dwóm krótkim pozycjom Whitney Gracia mnie zdobyła.
Nie tylko pokazała sytuacje, które mogą zdarzyć się w normalnym życiu, ale
dodała do tego humor i wykreowała fantastycznych bohaterów.
Podniecałam się już „Naughty Boy” ( RECENZJA ) wystarczająco, ale „Dirty Doctor” tak
naprawdę jest jeszcze lepszy.
"Lean
back on the table and spread your legs for me..."
Akcja toczy się w gronie lekarzy. Mamy tutaj klinikę Park Avenue Wellnes, a główny bohater czyli Garrett Ashton jest ginekologiem.
Oczywiście jest też zabójczo przystojny( no jak mogłoby być inaczej, prawda?).
Już na samym początku czytając jego rozdział uśmiech pojwił się na moich ustach i do samego końca książki, jakoś dziwnie nie potrafił zejść.
Pewnego dnia w klinice pojawia się nowa stażystka, która nie dostała się do
programu innej kliniki w Nowym Yorku. Natalie Madison. Dziewczyna poznaje
doktora Ashtona, ale poza jego wyglądem, nic nie przyciąga
jej uwagi do niego.
Po kolejnej nieudanej randce, D-Doctor proponuje kolację JERSEYGIRL7.
Okazuje się, że brudny doktor, rzeczywiście jest doktorem i do tego, tym z
którym Natalie przyszło pracować.
Resztę możecie sobie dopisać, albo sięgnąć po tę pozycję.
Muszę przyznać, że „Dirty doctor” jest książką przezabawną. Sytuacje w jakie
wplatani są bohaterowie sprawiają, że Czytelnik ciągle się śmieje. Nawet zwykła
wymiana mejli między nimi sprawia, że uśmiech dalej trwa na ustach i nie chce
zejść. Bohaterowie są śmieszni, pozytywnie nastawieni do życia i rozbrajający. Dużo tutaj nie można o nich napisać, gdyż nowelka jest zbyt krótka, żeby ich dobrze poznać.
Czekałam z utęsknieniem na Doktorka, bo po „Naughty Bossie” miałam smaka na coś
krótkiego, bez kolejnych tomów. To 106 stron, które zaserwowała mi ta książka
jest idealnym przystawką przed czymś
większym. Można spędzić miło czas z Garrettem, można się pośmiać i w międzyczasie
można ukończyć niechcący lekturę.
Troszkę smutno mi na sercu, że to już koniec
mojej przygody z Madison i Ashtonem, ale z drugiej strony liczę, że autorka już
coś tam skrobie dla swoich fanów.
Laure