Każdy
z nas ma sny. Niektórzy pamiętają je zaraz po przebudzeniu, u innych ulatniają
się w momencie ujrzenia światła dziennego. Jedni mówią przez sen, inni zaś
przeżywają wszystko w ciszy zaciskając mimowolnie pięści. A co jeżeli
okaże się, że nie jesteś w swoim śnie sam, że są inni, którzy biorą w nim
czynny udział?
W Twoim śnie? „Silver. Pierwsza księga snów.” jest tomem rozpoczynającym przygodę Olivii Silver i wymysłów, jakie można spotkać tylko w snach.
Liv jest zwykłą 15-latką, która wraz z młodszą siostrą przeprowadza się do
Londynu za matką, szalejącą jako pani profesor na uniwersytecie. Dziewczyny z
racji wielu przeprowadzek, a co za tym idzie zmian otoczenia nie mają szansy zbliżyć się do znajomych,
poznać kogoś lepiej i mieć przyjaciół.
W nowym mieście wszystko ma jednak wyglądać inaczej.
Okazuję się bowiem, że matka Liv poznała mężczyznę, z którym chciałaby się
związać, a przez problemy z mieszkaniem, chcąc nie chcąc muszą wprowadzić się
do domu przyszłego ojczyma i poznać jego dzieci – Florence oraz Graysona.
Jednak nie skupiajmy się na życiu rodzinnym, ta książka opowiada o głębszej
historii.
Sny Liv są niesamowicie realistyczne. Do tego stopnia, że pewnej nocy ciekawość
bierze górę i dziewczyna sięga dłonią do klamki w kształcie jaszczurki, a potem
otwiera zielone drzwi do historii, która spotka ją na jawie i w snach. Za
drzwiami spotyka tam czwórkę nieznanych jej chłopców, którzy okazują się być
wybrankami serc każdej dziewczyny w nowej szkole głównej bohaterki.
Nikt jednak nie wie, że mają oni sekret, który Liv poznaje
przez przypadek.
Potem nie może przestać o tym myśleć, aż decyduje się wkroczyć,
a następnie rozwikłać ich tajemnicę.
Pierwszy raz miałam okazję spotkać się Kerstin Gier i musze
przyznać, ze nie zawiodłam się. Nie jest to może książka górnych lotów, ale
czyta się ją lekko i przyjemnie. Bohaterowie są sympatyczni, niekiedy do bólu
(Mia, siostra Liv rozkłada na łopatki). Zgrabnie poprowadzona akcja, która rozpędza
sie powoli, nie zwiastując nagłego zwrotu, aż do samego końca. Autorka ze
zwykłego pomysłu zrobiła historię, która zabiera Czytelnikowi cały dzień z
życia. Można tutaj podzielić fabułę na dziejącą się na jawie oraz dziejącą sie
w snach. Mnie osobiście przypadła do gustu ta część, która śniła się głównej
bohaterce. Dodatkowo muszę przyznać, że nie spodziewałam się po samej sobie, iż
Henry zrobi na mnie tak ogromne wrażenie. Na początku był obecny w śladowych
ilościach, ale z każdym kolejnym przerwóceniem kartki było go coraz więcej, a
ja czytałam coraz szybciej.
Przyznam szczerze, że pierwszy raz miałam okazję czytać książkę, w której
głownym motywem jest oniryzm. Dodatkowo, muszę napisać, że podobała mnie się ta
senna wędrówka. Gdyby to ode mnie zależało to w tej ksiązce mogłyby być same
sny.
Muszę wspomnieć o wprost epickim wydaniu przez Media Rodzina tej pozycji, które
sprawia, że chce się ją mieć w domu! Okładka jest jednocześnie tajemnicza, jak
i pobudzająca do wymyślania, co znajduję się po jej drugiej stronie. Wielki
plus za to.
Szczerze i z całego serca polecam Wam tę pozycję. Choćby po to, żeby oddać się
marzeniom, albo cofnąć się do dzieciństwa, kiedy człowiek mógł śnić o rzeczach
przyjemnych, braku obowiązku i ciągłą pogonią za pieniądzem. Czasami przecież
warto sobie odpocząć, zatrzymać się, poczytać, albo po prostu iść spać.
„Twój dom jest tam, gdzie twoje książki.”
Laure