“Till death do us part.”


Alessandra Torre zdecydowanie zasługuje na zauważenie w naszym kraju. Chcecie wiedzieć dlaczego? 

Kiedy skończyłam czytać papierowe książki, które zabrałam ze sobą na wakacje miałam jeszcze czytnik. Przeglądając po raz kolejny okładki pozycji, jakie mam na kindlowej bibliotece zauważyłam, że mam jeszcze dwie książki od Alessandry Torre. Przypominając sobie jak bardzo spodobało mi się „Love in lingerie” ( recenzja ) stwierdziłam, że spotkam się z tą autorką jeszcze raz. 
Kliknełam OPEN i „Trophy wife” przywitało mnie pierwszym rozdziałem.

„ Marriage.
Prenuptial.
Assumption.
Loyalty.
Confidentiality.”

Candace Tapers jest młodą dziewczyną, która pracuje w klubie ze striptizem, aby utrzymać siebie i opłacić szpital swojego chorego taty. Dziewczynie się nie przelewa, debet na jej karcie kredytowej rośnie, a ona nie ma pomysłu co mogłaby zrobić, żeby wyjść na prostą. 

Pewnego dnia los się do niej uśmiecha i prezentuje jej ofertę nie do odrzucenia, aczkolwiek zastrzega, że może ucierpieć na tym jej serce.
Nathan Dumont jest szanowanym biznesmenem, który potrzebuje żony, aby załatwić pewną ważną i wartą miliony sprawę. Za pomysłem swojego ochroniarza, szuka kobiety, która zgodzi się na życie z nim, mając w dokumentach jego nazwisko. Nie może to być jednak przypadkowa dziewczyna i po wielu odmowach, wybór pada właśnie na Candace. 
Już przy pierwszym spotkaniu w klubie, Nathan idzie na całość i lap dance wykonany przez Tapers to dla niego za mało. 
Następnego dnia przychodzi do klubu Sammy’s ponownie, ale tym razem idzie krok dalej i zaprasza dziewczynę na spotkanie poza pracą. Wtedy też mówi jej prawdę. 
Potrzebuje żony.
Chce, aby to ona była w tej roli.

“I need a wife. I am not signing up for romance, or affection, or a full time job.”

Proponuje jej doskonałe warunki, a co najważniejsze obiecuje, że będzie płacił za szpital jej ojca. Candace otrzymuje umowę, w której każdy punkt jest wyszczególniony, a czytając ją dziewczyna robi coraz większe oczy. Zgadza się jednak, gdyż po głębszym namyśle wie, że to jedyna szansa, aby wyszła na prostą. 

Małżeństwo, które razem tworzą jest na pokaz, aż do zepsucia. Fotoreporterzy są wykupieni, aby mieli pożywkę na młodej parze, a na galach i spotkaniach Candace i Nathan wyglądają na prawdziwie zakochanych i szczęśliwych. W rzeczywistości jest jednak inaczej, dziewczyna mieszka w domku dla gości, jest pilnowana przez ochroniarza Nathana – Drew oraz ściśle trzyma się reguł wyznaczonych przez fikcyjnego męża. Przebywanie w pobliżu Drew sprawia, że dochodzi między nimi do zbliżenia – z inicjatywy ochroniarza. Candace ma sobie za złe tą uległość, ale zaniedbanie jej osoby przez Nathana oraz umieszczenie jej w „złotej klatce” ma swój wpływ na jej zachowanie. 
Formalne małżeństwo, zawarte na umowie zmienia się wraz z upływem czasu w prawdziwe uczucie, którego Nathan i Candace nie rozumieją i udają, że jest inaczej. 
Tapers zaś pewnego dnia poznaje prawdę propozycji małżeństwa.
Prawdę, której nadzieja na spełnienie jest niewielka.
I ogromnie dewastująca.

“I will  never be able to resist this man. Not his body, and not his heart. I am his, do with as he wishes.”

Uwielbiam tę książkę! Tak samo jak „Love in lingerie”. Alessandra Torre nie boi się pisać z kopyta, brutalnie, erotycznie i jednocześnie urokliwie i subtelnie. Czytając tę pozycję przez dwa dni szłam bardzo późno spać, bo ciągle obiecywałam sobie „jeszcze jeden rozdział”, a wychodziło, że kończyłam na pięciu następnych. Nie wiem czy ta lektura jest pisana w taki sposób, ale zakupiony przeze mnie egzemplarz posiadał poziome linie co 5-6 zdań, choć nie było przeskoków w czasie. Podejrzewam, że gdyby nie było tych odstępów, książka posiadałby mniej stron. Jednak nie byłaby mniej fascynująca i wciągająca. Postaci, jakie stworzyła Torre zostały moimi ulubieńcami od pierwszych zdań. I Candace i Nathan.

Rzadko, kiedy zdarza się, żebym polubiła głównych bohaterów, ale tutaj tak się stało i do teraz nie mogę wyjść z podziwu. Nathan to zimny, przedsiębiorczy mężczyzna, który aby osiągnąć cel nie waha się użyć drastycznych sposobów, zaś Candace, mimo że zgodziła się na małżeństwo wcale nie okazała się całkowicie uległą kobietą i potrafiła walczyć o swoje. 

“Life as a trophy wife? Piece of freaking cake.”

Historia jest podobna do innych tego typu, jeżeli spojrzeć na to obojętnie, ale gdy już Czytelnik wchłonie się w ten świat to dostrzeże niuanse, które sprawiają, że ta opowieść ma swój urok. 
Podobało mi się uczucie namiętności między dwojgiem bohaterów. Iskry, które było czuć przy każdej ich rozmowie oraz powściągliwość do wyjawienia swoich uczuć i prawdy. Wszystko to budowało balon w postaci napięcia i tylko czekałam, aż wybuchnie. 
A jak wybuch nastąpił… to nie było co zbierać.

“If I want to ignore you, I will. And if I want to enjoy you, I will. You belong to me. You are mine.”

Alessandra Torre po tej pozycji przekonała mnie do siebie jeszcze bardziej i uważam, że jest ona autorką, na którą polskie wydawnictwa zajmujące się literaturą kobiecą powinny zwrócić uwagę. Jej książki są pełne pasji, ukazują słabości bohaterów oraz pokusy, jakie czekają na nich za rogiem. Pozycje Torre są pisane w sposób wciągający i pochłaniający Czytelnika na długie godziny. W najbliższych planach mam zamiar sięgnąć po „Moonshot” tej autorki i mam nadzieję, że po raz trzeci będę oczarowana tak jak przy dwóch poprzednich tomach.


copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com