„My mechanical romance” - Alexene Farol Follmuth aka Olivia Blake


Sięgnąć marzeń.

Olivia Blake, autorka „The Atlas Six”, które mamy na sklepowych półkach po polsku, pojawia się z nową pozycją. „My mechanical romance” może zmylić nazwiskiem autora, na okładce, ale wydawnictwo You&Ya dodało dopisek, że o pierwszej, wydanej w Polsce książce tej autorki. Okładka w dotyku wykonana na kształt pergaminu zachęca, ale czy historia, jaką posiada w środku także warta jest przeczytania?

Bel wolałaby umrzeć, niż myśleć o przyszłości. Po tym, kiedy jej tata opuścił ich i odszedł, dziewczyna musiała wyprowadzić się z domu i zmienić liceum. Wszystko inne zeszło na drugi plan. Podania na studia? Nauka? Przedmioty rozszerzone? Wszystko to stało się nieważne. Kiedy jednak na zajęciach Bel przypadkowo ujawnia talent do inżynierii, Pani Voss podstępem nakłania ją, aby wstąpiła do klubu robotyki. Opcja wydaje się być całkiem ciekawa, ale czy na pewno warta poświęcenia jej czasu? Kapitanem „robotyków” i całej innej masy drużyn jest Mateo Luna. Prawdziwy nerd, który został też obdarzony najlepszym ciałem i najprzystojniejszym wyglądem w całej szkole. Dla Teo, zawody krajowe, w których bierze udział to całe życie, zaś Bel ma w zasadzie to wszystko głęboko i w ogóle nie dba o nie. By ją zmotywować do pracy i sprobować obudzić w niej chęci do pracy i rywalizacji, Mateo zaczyna spotykać się z nią po lekcjach. Szybko okazuje się, że ta dwójka pracuje nie tylko nad kolejnymi robotami.

Mam problem w „My mechanical romance”. Z jednej strony jest to całkiem wesoła i sympatyczna pozycja, którą lekko się czyta, gdzie główna bohaterka jest dziewczyną ogarniętą, a nie miękką kluchą. Z drugiej strony bohaterowie nadal są zbyt płytcy, aby można było ich polubić, a sama historia jest mocno oklepana i nic nowego nie wprowadza swoim istnieniem. Ot, taka poczytajka po ciężkim dniu pracy. W dodatku bardziej dla młodzieży, niż dorosłych, bo ci, raczej nie znajdą tutaj nic, co mogłoby ich przytrzymać dłużej.

Może, gdybym była młodsza „My mechanical romance” spodobałoby mi się bardziej. Może, gdybym nie była tak obyta z młodzieżowymi książkami, stwierdziłabym, że jest to naprawdę świetna historia. Niestety porównując Olivię Blake do Brigid Kemmerer, stwierdzić muszę, że ta druga bardziej do mnie przemawia.

Relacja głównych bohaterów rozwija się bardzo powoli, ale w sumie czego oczekiwać, skoro oni sami nie są zbyt dobrze rozbudowani. Przez długi czas między Bel, a Mateo nic się nie działo, a jak już się zadziało to było to szybsze, niż strzała Amora. Jeden pocałunek i już wielka miłość. Nie żeby coś, ale przed chwilą chodzili koło siebie, jakby w ogóle nic nie miało zajść. Także... co najmniej to dziwne, a przede wszystkim nieco nierealne. Patrząc jednak na objętość „My mechanical romance” raczej nie można oczekiwać od autorki wielkich miłosnych uniesień i historii o miłości, która rozwijała się w wolnym rytmie, a pierwszy pocałunek był tylko przystawką.

Najbardziej w tej lekturze podobało mi się podejście do tematów przedmiotów ścisłych, w których to utarty męski stereotyp coraz częściej jest podważany. Na szczęście. Kobiety też potrafią w fizykę i matematykę. Ciekawym pomysłem było też pokazanie rywalizacji, dążenia do rozwoju i odnajdywania siebie. Autorka poruszyła także jakże trudne relacje z rodzicami, które tutaj pełnią bardzo ważną rolę. Przecież od ojca Bel to wszystko się zaczęło.

„My mechanical romance” to lekka książka, po którą sięgając nie możecie mieć za wysokich oczekiwań. Poleciłabym ją raczej młodzieży, bo to chyba właśnie do nich miała trafić ta opowieść. Fani takich lektur na pewno będą zadowoleni. Dla mnie było to jednak nieco za mało, aby mogła pisać peany na cześć tej pozycji. Swoją drogą myślę, że na tych dwóch lekturach od Olivii Blake, jakimi jest „The Atlas Six” i „My mechanical romance” zakończę przygodę z tą autorką.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com