Buziaki.
Kilka książek Monici Murphy mam już za sobą, ale z serii „Lancaster Prep” czytałam pierwszy tom, czyli „Things I wanted to say”. I był to taki mocny średniak, ale drugi raz bym po niego nie sięgnęła. Czy kolejna część okaże się lepsza?
Wren Beaumont zdecydowanie ma powody, by czuć się królową szkoły. Ludzie z liceum ją uwielbiają, dziewczyny się na niej wzorują, a chłopcy podążają za nią pełnym pożądania wzrokiem. Czasami jednak Wren czuje się tą szkolną sławą zmęczona, ale za wszelką cenę nie chce ich wszystkich zawieść. Ani ich wyobrażeń o niej.
Jest jedna osoba, która nic od niej nie chce, ale za to nieustannie obserwuje. Spojrzenie zimnych niebieskich oczu wszędzie za nią podążają. Wren nie wie, dlaczego Crew Lancaster bez przerwy sna nią patrzy, ani tym bardziej, dlaczego w jego wzroku czai się tak ogromna nienawiść.
Wkrótce Wren i Crew zostaną zmuszeni do współpracy nad szkolnym projektem. Dziewczyna jest załamana. Jak można się dogadać z kimś, kto otwarcie jej nienawidzi?
„Lancaster Prep” pod względem zachowań bohaterów jest trochę podobny do „Dręczyciela”. Ale tylko trochę. Niech Was to nie zmyli. Mam wrażenie, że Monica Murphy w jakimś stopniu wzorowała się na Douglas, czy nawet Tijan, przy pisaniu tej serii. Jest to licealny romans, z ikonami całej szkoły. Brzmi znajomo? Trochę jak „Plotkara” przy okazji.
Myślę, że teraz już wiecie na czym stoimy podczas lektury tej pozycji. Mamy tutaj kontrolującego wszystko, bogatego ojca Wren, który trzyma ją w ryzach, ale też kupuje wszystko, co dziewczyna chce, bo przecież kasy mają, jak lodu. Sama Wren miała być rzekomo bohaterką inteligentną, ale niestety nie wyszło. No niestety Pani Murphy, Tijan i jej Sam nie dogonisz.
Bohaterowie mają tutaj dość kuriozalne problemy. Z drugiej strony, jak mają mieć inne, skoro są idolami otoczenia, posiadającymi kupę kasy i możliwościami, o których normalny człowiek nie może nawet myśleć? Crew jest burakiem, któremu w głowie tylko panienki. Jego rodzina jest w posiadaniu szkoły, także chłopak może robić co chce na jej terenie, a i tak włos mu z głowy nie spadnie. Wren choć idealna, jest dziewczyną, która nie szczyci się inteligencją. Daje się nabierać na najbardziej proste tricki, jakie są wobec niej stosowane.
Murphy przekracza cienkie granice dobrego smaku w erotykach. Mamu tutaj motywy, które mogą triggerować, jak chociażby (i podam ten łagodniejszy) nauczyciel, który sypia z uczennicami. Całkiem normalne, prawda? Szukałam znaczku +18 na okładce tej pozycji, niestety nie znalazłam. Ubolewam nad tym, ponieważ jest tutaj sporo toksycznych zachowań, które ani trochę nie są dobre dla młodych dziewczyn czytających książki.
„A million kisses in your lifetime” nie spełnił moich oczekiwań. I podobnie, jak w przypadku pierwszego tomu, jest to pozycja, do której na pewno nie wrócę. Murphy nie poprawiła warsztatu pisarskiego, ani fabuły, nawet bym się pokusiła o stwierdzenie, że zeszła jeszcze niżej. Jestem na nie i obiecuję, że już więcej próbować nie będę.