Asystentka na medal.
„Wielki Mur z Winnipeg i ja” to chyba jedna z najpopularniejszych książek Mariany Zapaty, zaraz po „Kultim”. Wydawnictwo Niezwykłe nie ustaje w staraniach, abyśmy mieli co czytać i to właśnie ta pozycja trafiła na polski rynek czytelniczy. Czy status najpopularniejszej książki Zapaty za granicą jest słuszny?
Vanessa Mazur jest przekonana, że podjęła słuszną decyzję. Nie powinna mieć absolutnie żadnych wątpliwości. W końcu bycie asystentką, co w praktyce oznacza służącą i kucharkę słynnego Aidena Gravesa miało być tylko tymczasowe. Facet znany na boisku jako Wielki Mur z Winnipeg jeszcze nie wie, co go czeka, ale Mazur ma dość usługiwania bez żadnego słowa wdzięczności. Nie chce być przy boku Aidena całe swoje życie. Chce zacząć żyć na własny rachunek i przestać usługiwać innym. Są rzeczy, których Vanessa naprawdę nienawidzi w tej pracy, ale najbardziej z nich nie cierpi zmian planów. To, ułożoną dziewczynę, frustruje do granic możliwości. A przy okazji humorzasty, gburowaty Aiden, który jest skutkiem ubocznym całości. Na szczęście, Mazur zaoszczędziła już wystarczającą ilość pieniędzy, aby móc odejść i w końcu nie być zależną od nikogo.
Jednak, kiedy mężczyzna przychodzi do niej i błaga, aby wróciła, Vanessa stwierdza, że wszystkiego mogła się po Aidenie spodziewać, ale nie tego. W końcu Wielki Mur z Winnipeg od zawsze był gburem pierwszej maści i nawet zwykłe „dzień dobry” nie potrafiło przejść przez jego usta. Niestety ten facet nigdy nie spotkał się z odmową, a teraz przyjdzie mu jej zasmakować.
Czy aby na pewno?
„Wielki Mur z Winnipeg i ja” to typowy dla Mariany Zapaty slow burn, który rozwija się powoli i leniwie. Fani autorki w tej pozycji dostaną to, czego oczekują, zaś Ci z Was, którzy są świeżymi czytelnikami Zapaty, mogą być i zauroczeni, ale też znudzeni tą historią. To zależy od osobistych upodobań. Dla mnie Zapata to mistrzyni slow burn, którą uwielbiam do tego stopnia, że niektóre z książek jej pióra czytałam po kilka razy. „Wielki Mur z Winnipeg i ja” to właśnie jedna z nich.
Uwielbiam relację, jaką autorka stworzyła między Vanessą, a Aidenem. On traktuje ją, jak powietrze, poki ma ją przy sobie. Ona stara się, jak może, żeby sprostać jego oczekiwaniom. Kiedy ona odchodzi, chcąc żyć na własny rachunek, on przychodzi do niej i składa jej propozycję w zasadzie nie do odmówienia. A kiedy już dochodzi do finału ta dwójka w końcu orientuje się, że dobrze im się żyje obok siebie i chcą to ciągnąć dalej.
Mariana Zapata tworzy swoich bohaterów na przykładzie zwykłych ludzi. Van jest dziewczyną, która ma swój cel i dąży do niego, nawet, jeżeli ma kłody pod nogami po drodze. Aiden to chłopiec szczęścia, który osiągnął bardzo wiele w karierze sportowej i w sumie to nieco mu odbiło z tego powodu. Zachowuje się, jak prawdziwy cham, a trzy magiczne słowa usłyszeć z jego ust graniczą z cudem.
„Wielki Mur z Winnipeg i ja” to kolejne mistrzowskie slow burn od Mariany Zapaty, które bardzo Wam polecam. Jest to historia o iskrze, która wzbudziła płomień i o spełnianiu swoich marzeń, ciężką pracą. Nie ma tutaj niepotrzebnych dramatów, czy szokujących zwrotów akcji. Jest ciekawie, ale też prosto. I to chyba właśnie ta prostota sprawia, że historia Aidena i Vanessy tak bardzo chwyta za serce.