Wejść do tej samej rzeki.
Po ostatniej dość nieudanej przygodzie z T.L. Swan przyszedł czas na drugą szansę dla autorki. Sięgnęłam po „Mężczyznę z przeszłości”, który końcowo niczego mi nie urwał, ale też był zdecydowanie lepszy, niż „Gym Junkie”.
Ben Statham i Bridget Marx poznali się pięć lat temu, kiedy on był ochroniarzem, zatrudnionym przez jej rodzinę. Połączył ich sekret, jakim były potajemne, pełne namiętności spotkania, które zostawiły na każdym z nich ślad. Jednak Ben wyjechał i oboje musieli wrócić do rzeczywistości.
Po pięciu latach spotykają się ponownie i to na ślubie. Bridget przyszła z nowym chłopakiem, ale jej oczy wędrują po wszystkich gościach na sali, aby odnaleźć tylko te jedne. Oczy Bena. Marx nie może zaprzeczyć, że mężczyzna dalej silnie na nią działa, jednak u jej boku jest chłopak, a ponadto Bridget nie chce po raz kolejny mieć złamanego serca.
Walka ze wspomnieniami o tym, jak dobrze było im razem, jest trudniejsza, niż Marx sądziła. Już raz złamali wiele zasad, czy złamią je ponownie?
„Mężczyzna z przeszłości”, jak sam tytuł wskazuje jest romanse drugiej szansy. Bohaterowie znali się wcześniej, następnie rozeszli każde w swoją drogę, aby ponownie spotkać się i poczuć, że stara miłość nie rdzewieje. Ben jest bohaterem, który łatwo nie odpuszcza. Jego ponownie pojawienie się w życiu Bridget jest szokiem dla dziewczyny, a determinacja Bena, aby zostać w nim na stałe sprawia, że między tą dwójką pojawia się nowa chemia, która jest jeszcze mocniejsza, niż wcześniej.
Relacja między Benem, a Bridget została poprowadzona bardzo przystępnie. Nie są parą idealną, mają swoje wzloty i upadki, które cementują ich uczucia. Swan dobrała bohaterów na przeciwieństwa i, kiedy Ben to oaza spokoju, Bridget to zwariowana postać, pełna setek pomysłów na minutę. Oboje bardzo fajnie się dopełniają.
W „Mężczyźnie z przeszłości” przeszkadzała mi ilość scen zbliżeń między bohaterami. Wiem, że jest to romans/erotyk, ale nawet tutaj warto zachować umiar. Jak z początku jeszcze czytałam opisy tych zbliżeń, tak im głębiej w las, tym coraz mniej mi się chciało po raz kolejny mielić to samo.
Jedno Swan trzeba przyznać – jej pióro jest naprawdę lekkie i sympatyczne dla oczu. Książki od tej autorki czyta się bardzo szybko, nie są one wymagające i po ciężkim dniu pracy sięgnąć po Swan i udać się do innego świata jest naprawdę miło.
„Mężczyzna z przeszłości” to historia, która opowiada o drugiej szansie, która nie zawsze przychodzi łatwo, ale kiedy odwaga weźmie górę, warto zaryzykować. Jeżeli czytaliście „Braci Miles” to zauważycie, że ta pozycja jest o wiele słabsza od największych hitów autorki, niemniej jednak dalej warto poznać tę historię i jej bohaterów.